15. Zdjęcie, znowu

1.3K 140 131
                                    

Kiedy wyszli, była już siedemnasta. Powoli zaczynało się robić ciemno. Uznali, że Planty będą najlepszym miejscem na spacer. Później chcieli iść nad Wisłę, żeby zobaczyć odbijające się resztki słońca, chociaż mogli nie zdążyć. Wtedy zobaczą neony miasta, prawie że równie piękne. Podobno Reki miał parę miejsc, które chciał pokazać Landze nocą, ale na to musiał jeszcze trochę poczekać. Te noce były za zimne.

— W maju zabiorę cię na zwiedzanie na całą noc — oznajmił. — Zobaczysz, niektórych miejsc nie poznasz po zmroku.

Naprawdę chciał to zrobić. Czasami dziwiło go, jak wiele Langi było w jego planach na przyszłość. Wcale go tam nie zapraszał, ale on i tak przychodził, zaklepywal najlepsze miejsca, a potem uśmiechał się do Rekiego. Bo Langa z wyobraźni Rekiego wiedział, że już tam zostanie, jakby to było jego miejsce.

Miał mnóstwo powodów, dlaczego lepiej byłoby odpuścić sobie tego chłopaka o włosach jak niebo, jednak powodów, dlaczego powinien gonić za nim na koniec świata było jeszcze więcej. Mógł zdobyć wszystko, ryzykując upadek lub dalej pewnie kroczyć przez życie, nie będąc w pełni zadowolonym. Dlatego chwycił dłoń Langi i razem z nim postanowił balansować na cienkiej linie.

Spacerowali wzdłuż Wisły, krok w krok, ręka przy ręce. Kiedy szli tak blisko siebie, wiatr był nieco mniejszy.

— Możemy porozmawiać o naszych uczuciach? — zapytał cicho Langa, przerywając Rekiemu rozmyślania. — Nienawidzę tego, jak głupio to brzmi.

— Zaczynanie bycia razem ogólnie jest głupie — przyznał Reki. Wykrzywił usta w grymas mający wyrażać coś pomiędzy awersją a znudzeniem.

To wszystko było zbyt skomplikowane. Chciałby przewinąć ich życie, jak zrobiłby z nudnym serialem. Najlepiej do momentu, kiedy sami będą wiedzieć, co robić. Albo przynajmniej, gdy nie musieli ostrożnie stawiać każdego kroku, jakby znajdowali się na ruchomych piaskach.

— To jest idiotyczne, ale coś musimy przecież zrobić. Przecież nie możemy wisieć tak pomiędzy już na zawsze. Ty masz zdecydować, kiedy nadejdzie czas na następny etap.

Langa specjalnie szedł od strony rzeki, żeby choć trochę osłaniać Rekiego przed wiatrem. Wiedział, jak łatwo potrafił marznąć, a sam był przyzwyczajony do niskich temperatur.

— Czy... możemy tego na razie nie określać? — poprosił niepewnie Reki po jakimś czasie wahania. — Tak jednoznacznie. Cokolwiek jest między nami, nie zmieni się, jeśli nazwiemy to inaczej.

— A mogę cię chociaż przytulić? — Uśmiechał się, jakby właśnie opowiedział wyjątkowo dobry żart.

Albo jakby Reki powiedział rzecz tak oczywistą, że nie było sensu nawet o niej wspominać. Langa dobrze wiedział, że nie był jeszcze do końca gotowy, bo najpierw został odrzucony, a potem nagle proszono go o drugą szansę. Nie mógł zmienić nastawienia w jeden dzień. Nawet, jeśli powiedzieli sobie wszystko, serce będzie się kłócić z rozumem.

— Oczywiście. — Reki pokręcił głową, jakby tym razem to Langa bezsensownie się pytał. — Po prostu tak długo musiałem sobie wmawiać, że to, co czuję, wcale nie jest zakochaniem, że teraz jest mi odrobinę ciężko się przyzwyczaić. Bo jak bym się nie starał, nie potrafiłem wtedy przestać cię kochać.

Langa objął go luźno, zostawiając mu przestrzeń, gdyby jednak chciał się odsunąć.

— Dobrze wiesz, że nic nie musisz — przypomniał mu Langa. — To ja się spóźniłem.

Langa odchylił się tak, że Reki chował twarz w jego włosach. Czuł ostre perfumy na jego szyi. Reki oddychał coraz spokojniej, a Langa czuł, jak całe jego ciało się rozluźnia, zamknięte w uścisku. Mięśnie na łopatkach wiotczały pod delikatnym naporem dłoni. Początkowo Reki stał biernie i pozwalał jedynie, by Langa go trzymał, ale po pewnym czasie wyciągnął w górę ręce, by oprzeć dłonie o jego ramiona.

Polaroid || Renga ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz