🥀~Rozdział 36~🥀

3.4K 107 22
                                    

🥀~To był tylko sen...~🥀

Perspektywa Nicka

- Nie nie nie, to o nie może być prawda. - krzyczałem.

Nagle poczułem jak ktoś mnie szturcha. Podniosłem się do pozycji siedzącej, otwierając załzawione oczy.

- Bracie...

- Co się...

- Strasznie krzyczałeś i... - nagle sobie wszystko przypomniałem.

Nie musiał mi dużo mówić. Wybiegłem z domu jak z procy. To nie może być prawda.

Przekroczyłem prędkość z milion, ale w tamtej chwili mnie to nie obchodziło. Musiałem wiedzieć co z moim szczęściem.

Wbiegłem do szpitala jak opętany, gdy znalazłem się pod właściwą salą, serce prawie mi wyskoczyło z piersi.

Widok, który zobaczyłem, sprawił, że lekko się uspokoiłem.

Nadal tutaj była. Podszedłem do niej i ucałowałem w czoło. To był tylko zły sen.

- Wszystko dobrze Nick? - spytał Luke, który przyszedł z kawą.

- Bałem się, że..że..

- Spokojnie, nic się nie zmieniło, ale jest silna. Nie trzeba wierzyć lekarzom, my wierzymy, że się obudzi.

- Tak samo jak ja. Jest dla mnie najważniejsza. Nie przeżyje tego jak coś się jej stanie.

- Jesteś dobry Nick. Cieszę się, że moja siostrzyczka spotkała Ciebie. Agnes z Tylerem byli. Powiedzieli, żebyś się nie martwił o nauczycieli, wszystko załatwili.

Dobrze mieć przy sobie takich przyjaciół.

- Jak się trzymacie słyszałem, że wydajecie płytę. - zacząłem, siadając na stołku przy brunetce, łapiąc ją za dłoń.

Luke upił łyk kawy, po czym westchnął. - Tak była już wcześniej gotowa. Chcieliśmy sukces świętować z Rose. Bardzo się cieszyła z tego powodu. Pomagała nam wybrać tytuły.

- Rozumiem, a co z kundelkiem?

- Zmizerniał. Nie chcę chodzić na spacery, jedynie tylko po ogrodzie pobiega. Cały dniami leży przy drzwiach. On tak samo jak my się o Rose boi.

- Jest taka niewinna. Taka dobra. Nigdy tego nie zrozumiem, dlaczego tak jest na tym świecie.

- Ja tak samo. Nick naprawdę powinieneś odpocząć. Jak coś się będzie działo, od razu damy Ci znać. Jesteś też naszym przyjacielem i się martwimy o twoje zdrowie. Rose by nie chciała, żebyś zmizerniał.

- Może masz rację... ,ale na pewno dacie znać?

- Tak. No już zmykaj do domu. - machnął ręką.

Pocałowałem jeszcze na pożegnanie brunetkę.

Wyszedłem ze szpitala z lekką ulgą. Była tutaj i walczy,a to najważniejsze. Zanim jeszcze wróciłem do domu wstąpiłem do sklepu z wisiorkami.

Postanowiłem kupić delikatny, złoty z nieskończonością, serduszkiem i koniczynką. Kazałem jeszcze wygrawerować na każdym kształcie słowa, który pokazują jaka jest silna i jak wiele przeszła i jak bardzo jest ważna dla mnie...Zapakowany prezent schowałem w bezpieczne miejsce tak, żeby nie zginął.

Wróciłem do domu, opowiadając wszystko bratu, po czym położyłem się spać.

Czułem, że Rose wróci już do nas. Była to tylko kwestia czasu...

*********
Witajcie
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo dziękuje za dawanie gwiazdek i czytanie.❤️💜

"𝐀𝐝𝐨𝐩𝐭𝐨𝐰𝐚𝐧𝐚"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz