10 lat wcześniej...
Raphael:
Złapałem za klamke, po czym otworzyłem drzwi. Od razu do moich nozdrzy dotarł słodki zapach. Hałasy z kuchni dały mi znać, że to tam znajde moje dwa skarby.
Najciszej jak potrafie ściągnąłem kurtke, buty i odłożyłem torbe na malutkiej komodzie. Niestety przy wykonywaniu owej czynności strąciłem szczotke do włosów, a to sprawiło, że upadła ona na ziemie.
Już po sekundzie zza wyspy kuchennej wyłoniła się mała blond czupryna.
- Tata! - podnosi głos uradowana Lizzie.
7 latka podbiegła do mnie najszybciej jak potrafi. Szczelnie zamknąłem ją w ramionach na przywitanie. Od kiedy nauczyła się chodzić w taki sposób mnie wita. Ten drobny gest sprawia, że zapomniam o tym co działo się w pracy i mogę na spokojnie odetchnąć.
- Cześć, aniołku. Jak było w szkole? - pytam głaszcząc ją po głowie.
Moja córka odsunęła się ode mnie. Jej blond włosy naelektryzowały się przez moją marynarke. Śmiejąc się pod nosem zacząłem je ulizywać dłońmi.
- Dzisiaj bawiliśmy się na zewnątrz. Ulepiliśmy bałwana i nazwaliśmy go Vincent. - opowiada.
To prawda, że od kilku dni na Medinillie prószy śnieg.
Lizzie dalej opowiadała co robiła w szkole, a ja w między czasie posprzątałem bałagan jaki zrobiłem. Kiedy skończyłem mała złapała mnie za rękę i zaczęła ciągnąć w strone kuchni. Po drodze przyjrzałem się w lustrze.
Widać po mnie, że praca daje mi w kość. Na szczęście nie jest, aż tak stresująca jak w Nowym Yorku. Firma w której pracuje jest znana z dobrej atmosfery. Szybko poprawiłem swoje blond włosy i białą koszule.
Znaleźliśmy się w kuchni. Od razu ujrzałem najwspanialszą kobiete na świecie. Moją żone, Agathe.
- Hej, jak było w pracy? Zaraz będzie obiad. - informuje z uśmiechem.
- Męcząco, ale już o tym nie myśle. - prycham całując ją w policzek. - A u ciebie? - dopytuje.
- A u mnie było bardzo spokojnie. Rzadko się to zdarza w szpitalu, ale było to potrzebne. - odpowiada grzebiąc coś przy patelni.
Ona też ciężko pracuje każdego dnia. By jej pokazać jak bardzo jestem za to wdzięczny przytuliłem ją od tyłu i pocałowałem w odsłonietą szyje.
- Nie przy Lizzie. - śmieje się.
- Dlaczego? To już dorosła kobieta. - oznajmiam podnosząc małą w góre.
Blondynka zaczęła się głośno śmiać. Położyłem ją na pobliskiej kanapie w salonie, po czym zacząłem łaskotać. Kiedy mała miała już problem ze złapaniem oddechu zaprzestałem ten czynności.
- Pomóc ci z obiadem? - zwracam się do żony.
- Nie. Już jest prawie gotowy. Zajmij się małą. - odpowiada.
- Dwa razy nie musisz mówić. - prycham zerkajac na córke. - Co chcesz porobić przez tę chwilę? - pytam.
Lizzie zeszła z kanapy i kucnęła przy stoliku kawowym. Wyciągnęła stamtąd pewną, znaną przez nas wszystkich książke.
- Poczytaj mi. - mówi wracając do mnie.
- Znowu? Znasz ją już na pamięć. - śmieje się łapiąc książke pod tytułem "Posłanek Boga".
Oboje usiedliśmy wygodniej na kanapie, po czym zacząłem czytać. W sumie to niezbyt potrzebuje owego przedmiotu. Bez problemu mogę mówić z pamięci.
![](https://img.wattpad.com/cover/248503726-288-k859068.jpg)
CZYTASZ
Angel Among Us
FantasyTeraz jak wracam wspomnieniami do tego dnia, czuje się dziwnie. To miał być normalny dzień, ale tak naprawdę wszystko zaczęło się właśnie wtedy. Chciałam pomóc tak jak mam to w zwyczaju i dzięki temu poznałam wspaniałą osobę. Moje życie się zmieniło...