Dorian:
Nastała niedziela. Mimo, że nie wypiłem za dużo, czuję się jakby kac mnił mnie zaraz zjeść. Wszystko przez żądze. Nie zaspokoiłem jej do końca. Teraz przez cały poranek będę się tak czuł.
Wstałem ociężale z łóżka. Położyłem rękę na głowie i westchnąłem głośno. To nie powinno się wydarzyć. Nie powinienem wbijać kłów w Sheile, ani w Lizzie. Niestety jako wampir wiem jak ciężko jest oprzeć się tej chęci. Na dodatek jest tak jak wilczyca powiedziała. Powstrzymywanie się źle działa na nasz gatunek. Możemy nabawić się chorób nowotworowych. Próbując o tym nie myśleć odświeżyłem się w łazience i przebrałem. W takiej okazałości ruszyłem do kuchni.
- Jak się czujesz? - pyta Adrian.
Nie wie co się wydarzyło jak poszedł spać. Tak będzie lepiej. Nie chcę go zbytnio denerwować.
- Chyba za dużo wypiłem. - odpowiadam robiąc kawe dla siebie i brata.
- Żałuje, że nie pomogliśmy Lizzie w porządkach. Sama została z tym całym burdelem. - oznajmia.
- Nie była sama. Sheila pewnie jej pomogła. - kłamie.
Nastała cisza. U nas to normalne. Adrian doskonale wie, że nie należe do rozgadanych osób. Dlatego też dość często przesiadujemy w ciszy. Nie przeszkadza to nam. Zrobiliśmy sobie coś do jedzenia i picia. Kiedy to wszystko zostało przygotowane usiedliśmy do stołu. Oboje zaczeliśmy napełniać żołądki.
Czy tego chcę, czy nie znów wróciłem wspomnieniami do wczorajszej nocy. Zwłaszcza do mojego stwierdzenia, że może lepiej jak przestaniemy widywać się z Lizzie na jakiś czas. Słowa Sheilii są prawdziwe, zranimy wtedy blondynke. Lecz nie widzę innego rozwiązania. To co się wydarzyło to tylko początek tego co może nadejść. Ani ja, ani Adrian nie chcemy jej skrzywdzić, ale... Nasz gatunek to już druga rzecz. Nie wiem, czy dam radę się opanować jak ponownie dziewczyna usiądzie mi na kolanach i pokaże swoją cudowną szyje.
- O czym tak myślisz? - odzywa się mój brat.
- Zawsze jestem taki cichy. - stwierdzam.
- No tak, ale nigdy tak nie wyglądałeś. Martwisz mnie. - przygląda mi się jakby chciał wyczytać cokolwiek z mojej twarzy.
Westchnąłem cicho. Zastanawiam się jak mogę to ująć w słowa.
- Myślę... Myślę, że dobrze zrobimy jeśli ograniczymy kontakt z Lizzie. Oczywiście na jakiś czas. - prostuje.
Jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się mówić coś takim łagodnym i cichym tonem. To udowadnia, że zależy mi na reakcji brata.
Adrian szerzej otworzył oczy wpatrując się we mnie jakby miał nadzieje, że coś jeszcze powiem co wytłumaczy moje słowa. Lecz ja tego nie zrobiłem. Ścisnąłem usta i tak mu pokazałem, że to wszystko co chciałem powiedzieć.
- To żart? - pyta z grobową miną.
- Wiesz, że nie potrafię żartować. - odpowiadam równym tonem.
- Nie zgadzam się! - podniósł głos. - Lizzie to nasza przyjaciółka. Potrzebuje nas. - dodaje.
- Tak będzie lepiej. - wtrącam.
- Niby dlaczego? Jaki jest cel tej decyzji? - dopytuje wpatrując się we mnie.
- Może nie zauważyłeś, ale ludzie plotkują o naszej trójce. Lepiej by niektóre plotki nie dotarły do Lizzie i ją skrzywdziły. - tłumacze.
W kilku stopniach go okłamałem. Nie wiem co uczniowe o nas mówią, ale pewne jest, że na pewno incydent zachorowania Lizzie na wyciecze nie przeszedł bez żadnych plotek. O wczorajszej sprawie nie mogę mu powiedzieć.
CZYTASZ
Angel Among Us
FantasíaTeraz jak wracam wspomnieniami do tego dnia, czuje się dziwnie. To miał być normalny dzień, ale tak naprawdę wszystko zaczęło się właśnie wtedy. Chciałam pomóc tak jak mam to w zwyczaju i dzięki temu poznałam wspaniałą osobę. Moje życie się zmieniło...