Rozdział 25 - Jagody i Podziękowania

274 19 2
                                    

Lizzie:

Od mojego powrotu do domu minęło z kilka godzin. W tym czasie rozpakowałam się, ułożyłam poszczególne rzeczy na swoje miejsce i ogólnie uporządkowałam walizke. Kiedy wszystko wróciło do normy przebrałam się i zeszłam na dół.

- Długo ci nie zajęło byś wróciła do szarej rzeczywistości. - śmieje się mama szykując się do pracy.

- Jest sobota, nawet wtedy musisz iść? - pytam.

- Wiesz jak to jest, słonko. Mój zawód jest potrzebny. - pocałowała mnie w czoło. - Ślicznie wyglądasz. - szepcze.

Dzisiaj ubrałam biały golf bez rękawów i jasno niebieskie jeansy.

- Opowiadaj jak było. - zachęca.

Zaśmiałam się cicho. Nawet jeśli jest zabiegana i zajęta, zawsze znajdzie dla mnie czas.

Opowiedziała mamie wszystko co mogłam. Kogo bardziej poznałam, jak się bawiłam oraz musiałam wspomnieć o lekkiej chorobie. Agatha poinformowała mnie, że nauczyciel do niej zadzwonił w tej sprawie. Lecz jak teraz na mnie patrzy to przestaje się martwić. Zaznaczyłam, że czuje się już świetnie, a te "rozchorowanie" musiało byś spowodowane zimną wodą w jeziorze, albo przez niezbyt ciepłą piżame. Zachwaliłam w kilku zdaniach bufet jaki tam mieliśmy. Nawet podrzuciłam kilka pomysłów na następne obiady.

- Cieszę się, że mogłaś odpocząć. - chichra mama nakładając buty.

- Tobie też by się taki odpoczynek przydał. - stwierdzam.

- Obieduje ci, że w wakacje biore urlop i jedziemy nad ocean. - wyznaje.

- Ale ten Medinillski, czy na kontynencie? - pytam.

- Dobrze wiesz jaki. - odpowiada szybko z uśmiechem.

Zarzuciła torebke na ramie i otworzyła drzwi.

- Kolacja... - nie dokończyła patrząc na mnie.

- Poradzę sobie. - przerywam jej.

Nie pierwszy raz zostaje sama, kiedy mama idzie na nocną zmiane. Mimo wszystko się martwi. Pokazała mi zęby, po czym wyszła.

- Cześć, Sheila. - słysze.

Moja rodzicielka nie zamknęła drzwi. Jakby specjalnie zostawiła je otwarte.

- Miłej pracy. - usłyszałam głos dużego, szarego wilka.

Nie minęła chwila, a szarowłosa znalazła się u mnie w mieszkaniu. Grzecznie poczekałam, aż zamknie drzwi. Kiedy to zrobiła podbiegłam do niej.

- Jak mogłaś mi to zrobić? Tak się o ciebie martwiłam! - podnoszę głos bijąc ją po klatce piersiowej.

- Widzę, że już z tobą wszystko w porządku. - śmieje się.

- I to cię bawi? Myślałam, że coś ci się stało. - kontynuuje atak.

Sheila westchnęła, po czym delikatnie złapała mnie za nadgarstki. Od razu poczułam jej silne ręcę. To sprawiło, że zastygłam na chwile. Nie ze strachu, tak po prostu.

- Niebezpiecznie było zostać w tamtym pokoju. Ktoś nieproszony by wszedł, a łatwiej wampirom byłoby wytłumaczyć, że śpisz, niż dlaczego wilk jest w ich pokoju. - tłumaczy spokojnie.

- Ale mogłaś się jeszcze pokazać. - burcze.

- Po co? Miałaś dobrą ochrone. - prycha wymijając mnie i idąc w strone salonu.

- Opieke, jeśli już. - poprawiam ją idąc jak cień tuż za jej plecami. - Wiem, że masz świetną regeneracje, ale mogłaś chociaż dać mi jakiś znak, że wszystko gra. - dodaje.

Angel Among UsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz