Rozdział 34 - Niczym Lilia w Pyle

213 17 0
                                    

Lizzie:

Zu... Smok o imieniu Zu właśnie stoi przed nami i się uśmiecha.

Poczułam ścisk w brzuchu, kiedy zaczęłam mu się przyglądać.

Z wyglądu przypomina 24 latka. Jest wysoki i widać po posturze, że ćwiczenia nie są mu obce. Ma blond włosy roztrzepany w dość poukładanym ładzie. Wiem, to dziwne, ale najbardziej rzuca się w oczy jego skóra. Jest liliowa. To oznacza, że w smoczej postaci ma łuski w owej barwie. Oczy są w bardzo jasnej szarości. Ubrany jest w białą, falistą koszule, czarną kamizelke, tej samej barwy spodnie z zardzewiałym łańcuchem zwisającym od biodra do łydki oraz wysokie jasne buty. Na to wszystko ma narzucony granatowy płaszcz, który jest pomarszczony w okolicach szyi.

Czuć od jego osoby mądrość i kulture. Mimo wszystko uderza mnie strach. Nie wiem co on potrafi, a jestem świadoma potęgi jego gatunku.

- Nie martwcie się. Nie skrzywdze was. - próbuje mnie uspokoić.

Muszę przyznać, że to mu się udało. Wszystko dlatego, że ma bardzo ciepły i przyjemny głos. Mogłabym go słuchać godzinami.

Zu uśmiechnął się w moją stronę jeszcze bardziej. To sprawiło, że zarumieniłam się lekko. Czyżby czytał mi w myślach?

- Nie czytam ci w myślach. Po prostu wiem co czujesz na daną chwilę. To taki dar mojego gatunku. - odpowiada, po czym lekko się ukłonił. - Lizzie, Sheilo, Dorianie, miło mi was gościć. Nazywam się Zu. - wita się.

- To wiemy. - wtrąca wilczyca.

- Jak na wilkołaka przystało. Nie tracicie, ani sekundy. - śmieje się Zu.

Po chwili spojrzał na mnie. Cały czas ma ten miły wyraz twarzy. Poczułam jak Dorian obejmuje mnie ramieniem. Nie wydaje mi się bym wyglądała na tak zestresowaną, ale nie będę narzekać z tego gestu.

- To pewnie juś wiesz po co tutaj przybyliśmy. - odzywa się Martin.

- Ależ oczywiście. Z wielką chęcią przedstwie Lizzie jej gatunek. - oznajmia. - Zapraszam za mną. - odwrócił się.

Zaczął iść do tych wielkich drzwi naprzeciwko nas. Sheila ruszyła tuż za nim, natomiast ja i Dorian się zawahaliśmy. Widząc jak wilczyca nie obawia się smoka w końcu przełamaliśmy blokade i zaczeliśmy iść za nimi.

Jak to jest? Sheila nie widzi zagrożenia? Czy może wywnioskowała, że Zu nie jest w stanie cokolwiek jej zrobić?

Tak, czy siak ufam szarowłosej, więc skoro ona jest spokojna to i ja.

Zatrzymaliśmy się przy drzwiach. Tuż po swoich obu stronach mamy te dwa wielkie posągi. Z tej odległości są jeszcze bardziej majestatyczne.

- To posągi wielkich towarzyszy. - zwaraca się do mnie Zu. - Nie znamy ich imion. Lecz wiemy, że zrobili wiele dla mojego gatunku. Chronili nas i nauczyli techniki ukrywania. Wiele im zawdzięczamy. - opowiada.

- To... Byli ludzie? - pytam.

- Zgadza się. Nie każdy człowiek jest bestią. - kiwa głową.

Oderwał ode mnie wzrok i zaledwie dotykiem otworzył wielkie drzwi. Charakterystyczny dźwięk wypełnił otoczenie.

- Zanim wejdziemy, chcę o coś poprosić. - mówi spokojnym tonem. - Niech tylko Lizzie pójdzie ze mną do następnego pomieszczenia. - dodaje.

- Mamy tutaj poczekać? - pyta Dorian niezbyt miłym tonem.

- Będziesz nam teraz rozkazywać? - zawarczała Sheila krzyżując ramiona.

- Na prośbe wielu aniołów nie mogę rozpowiadać o ich gatunku na prawo i lewo. Sami wiecie jaki ten gatunek jest tajemniczy. Te tajemnice mają zostać zachowane. - tłumaczy.

Angel Among UsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz