Dorian:
Łapię za klamke i ją naciskam. Wchodzę do domu. Ściągam buty i odkładam niepotrzebne rzeczy. Idąc przez biały korytarz słyszę cichy oddech. Skręcam w prawo do salonu. Od razu w oczy rzuca mi się mój brat leżący na kanapie owinięty kocem. Mieszkamy w typowym apartamencie w centrum Medinilli. Jest tu jedna łazienka, dwie sypialnie i duża kuchnia połączona wyspą z salonem. Czerń i biel to główny klimat pomieszczeń. Zabrałem pustą szklanke ze stolika i podszedłem do kranu. Zacząłem napełniać przedmiot wodą. W tym czasie za sobą słyszę jak Adrian się wierci. Kiedy naczynie zostało napełnione wróciłem do brata i podałem mu je.
- Uzupełniłeś brakującą krew? - pytam.
- Taa... - wzdycha.
Skrzyżowałem ramiona opierając się o wysepke. Nie przestaje patrzeć na brata.
- Nie sądziłem, że tak szybko zasłabne. - odpowiada.
- Kiedy ostatnio piłeś krew? - dopytuje.
- Nie pamiętam. Uzupełniłem są, więc wszystko gra. - burczy.
My wamipry musimy kontrolować nasze pragnienie. Nie czujemy go zbytnio, ale jak dojdzie do zaniedbania, stajemy się słabe. Nie umrzemy, ale z czasem możemy nie mieć siły na cokolwiek.
- Mama do mnie zadzwoniła. Musiałem ją uspokajać. - śmieje się Adrian.
- Chciała przyjechać? - pytam.
- Na szczęście nie. - odpowiada.
Nasi rodzice żyją w Cleveland w stanie Ohio. Na Medinillie żyjemy może z jakieś 5 lat. Szybko się usamodzielniliśmy. Nie ze względu na złe relacje z rodzicami, ale po prostu stwierdziliśmy, że tak będzie dla nas lepiej. Sztuczna wyspa daje nam więcej możliwości w sprawach rozwoju. Tak chociaż myślimy.
- Rozmawiałem z Lizzie. - odzywam się po krótkiej ciszy.
- Serio?! Co u niej? - wypytuje siadając szybko na kanapie.
- To wszystko spadło na nią jak wiadro zimnej wody. Było widać, że nie wie co robić. - wyznaje.
- Żal mi jej. - posmutniał. - Może moglibyśmy jej jakoś pomóc? - spojrzał ja mnie.
- Niby jak? Co wampiry mają do aniołów? - wzruszam ramionami.
- Ja wiem, że gatunki nie przepadają za sobą, ale mówimy o Lizzie. Tej Lizzie. Dziewczynie, która jest przyjaciółką całego świata. Pomaga mi, tobie i innym. Może jak teraz ona jest w takiej ciężkiej sytuacji powinniśmy jej pomóc? - pyta jakby siebie.
- Nich idzie do rodziciela. Jeden z nich jest posłankiem Boga. - wzdycham.
- Był! Jej ojciec. Nie żyje z 10 lat. Nie ma nikogo. A sposób na poszukanie pomocy u innych aniołów jest równy zeru. - zaznacza.
To prawda, że mało aniołów żyje na naszej planecie.
- A skąd ty tyle o niej wiesz? - wtrącam.
Mój brat szerzej otworzył oczy, po czym spojrzał w dół. Mocniej ścisnął swoje dłonie.
- Sprawdziłem to i owo. - szepcze.
Nie więcej nie mówię. Ma prawo korzystać z pomocy innych wampirów. Jesteśmy wysoko ułożeni ze względu na nasze pochodzenie. Rodzina Martin jest jedną z niewielu najsilniejszych rodów. Jesteśmy silniejsi od "normalnych" wampirów. Dlatego też nie mogą nam odmówić. Wzdycham głośno. Znam swojego brata i wiem, że nie odpuści.
- Nie tak do końca jest sama. Nie jaka Sheila się z nią zaprzyjaźniła. - wspominam. - Już ją ostrzegłem przed nią, ale niezbyt chciała mnie słuchać. - dodaje.
Wilkołaki... Brudne, bezlitosne kundle. Nie nadają się do życia w cywilizacji. Moim zdaniem powinny nie wychodzić z lasów. Tam jest ich miejsce. Niech bronią swoich zabagnionych ruder.
- Może warto ją poznać? - mówi.
- Nie bądź śmieszny. - prycham.
- Mówie poważnie. Zobacz, Dorian może wilkołaki nie są takie złe. W końcu nie każdy zachowuje się tak samo. - stwierdza.
- Zgadzam się z twoimi słowami, ale nie chcę przyjaźnić się z żadnym z tych kundli. Wampiry są szlachetne i żadna brudna poczwara nie będzie mówić im co mają robić. - oznajmiam.
- A skąd pomysł, że będzie ci mówić co masz robić? Nie musisz od razu się z nią zaprzyjaźnić. Chodzi tutaj o Lizzie. Skoro Sheila chcę jej pomóc i jakoś przedstawić otaczający nas świat to ja z wielką chęcią się dołącze. - zaznacza.
- A skąd pewność, że chcę jej pomóc? Możliwe, że zdycha z głodu i poluje na nią. - wtrącam.
- Wilkołaki nie jedzą ludzi. - podnosi brew.
- Skończmy te rozmowe. Możesz robić co chcesz. Nie będę cię zatrzymywał. - wzdycham robiąc krok w przód. - Powiedziałem Lizzie kilka informacji o naszym gatunku. Jeśli chcesz to możesz zrobić jej książke na ten temat. - prycham.
- I tak ty więcej wiesz. - kręci głową.
- Nie moja wina. - mówię i zostawiam chłopaka idąc do swojego pokoju.
Wampiry. Piją ludzką krew i są potężnie silne. Nie boimy się niczego i jesteśmy odporni na większość czarnej magii. Mamy mało słabych punktów, a nasze kły wbiją się w każdy rodzaj skóry. Musimy to robić. Jest to część naszej natury. Wszystkie te stereotypy wymyślone przez człowieka są nieprawdziwe. Nie zagraża nam czosnek, ani drewniany kołek. Słońce nas nie razi i nie jesteśmy cały czas bladzi. Nie zabijamy swoich ofiar, ale potrafimy unieruchomić je tak, że nie są w stanie się ruszyć. Jedno spojrzenie wystarczy by czar zadziałał. Jesteśmy podzieleni na silne i słabe. Silne należą do wielkich rodów z dziedziczną kulturą i zasadami. Nie ma u nas bałaganu. Wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Słabsze rody są jakby naszymi poddanymi. Jeśli coś od nich chcemy to nie mogą odmówić. Jestem najstarszy z tego pokolenia Martin. Te 14 minut zadecydowały bym to ja zajął stanowisko ojca. Przez to na moich barkach ciążą pewne zasady, których mój brat nie posiada.
Usłyszałem pukanie do drzwi, po czym wszedł przez nie Adrian.
- Jadłeś coś? - pyta.
- Jeszcze nie. - odpowiadam.
Chłopak bez słowa postawił mi na biurku talerz z kanapkami.
- Dzięki. - odzywam się.
- Nie rozmawiasz dziś z ojcem? - dopytuje.
- Dzisiaj nie. Chcę odpocząć. - wzdycham.
- W razie czego jestem w kuchni. - oznajmia.
- To nie przez małą ilość wypitej krwi. Po prostu jestem zmęczony. - podnosze lekko kącik ust.
- To odpocznij. Nigdy nie wiadomo co nas spotka. - wyznaje.
- Święte słowa. Ty też jeszcze poleż. - rozkazuje.
- Ja jestem już w pełni sił. - śmieje się.
Zaśmiałem się cicho. Po chwili zostałem sam. Położyłem się na dużym łóżku. Z jakiegoś powodu przypomniała mi się Lizzie. Pierwszy raz widziałem ją jak płacze. Nie podoba mi się to. Tylko, że mój instynkt wampirzy mówi mi jedno. Poczekaj. Świat ma dla ciebie plany, a jako iż jesteś posłankiem Boga nie będzie to nic okropnego. W końcu twój Pan o ciebie dba jak najlepiej. Wszystko zrozumiesz z czasem. Masz dużo informacji do przeanalizowania, ale wiem, że sobie poradzisz. Jesteś mądra.
Możesz na mnie liczyć...

CZYTASZ
Angel Among Us
FantasiaTeraz jak wracam wspomnieniami do tego dnia, czuje się dziwnie. To miał być normalny dzień, ale tak naprawdę wszystko zaczęło się właśnie wtedy. Chciałam pomóc tak jak mam to w zwyczaju i dzięki temu poznałam wspaniałą osobę. Moje życie się zmieniło...