Rozdział 65 - Anielska Natura

204 17 0
                                    

Lizzie:

Minęło kilka dni, jak nie tygodni. Przez ten cały czas mam tylko jedną osobę w głowię, Sheile. Wilczyca, choć przeze mne nie widziana, pokazuje mi się przed oczami. Nie potrafie zaakceptować myśli, że ta przyjaźń nie istniała. Każdy dzień jaki spędziłam z nią był wspaniały. Była przy mnie w trudnych chwilach i dodawała otuchy na swój sposób. Myślałam, że wiem o niej wszystko, ale było odwrotnie.

Rozumiem smutek Sheilii i szczerze mówiąc jest mi jej żal. Straciła wszystko. Rodzine, dom oraz ukochanego. Lecz czas leczy rany. Powinna żyć dalej. Tak jak mi wiele razy radziła. Czy choć na chwile czas spędzony ze mną i innymi sprawił, że zapomniała o przeszłości i była szczęśliwa? Czy przez cały ten czas myślała o Kazanie i o tym jak bardzo chcę go z powrotem?

Te pytania i jeszcze inne krążą w mojej głowie. Przez to jestem praktycznie nie do życia. Wiecznie zamyślona i smutna. Adrian i Dorian znają powód mojego zachowania, ale inni już nie. Dlatego też, mama, Simon i moje koleżanki zaczynają się martwić.

- Lizzie. - usłyszałam.

Podniosłam głowę i zmrużyłam oczy przez blask słońca. Dopiero po chwili zrozumiałam, że to Dorian do mnie przyszedł.

- Jak mnie znalazłeś? - pytam zginając kolana i kładąc na nich głowę.

- Zbyt wielki wyczyn to nie był. - dosiada się.

W sumie to ma racje. Kiedy chcę pobyć sama przysiaduje tylko w jednym miejscu. Za salą gimnastyczną, tuż przed wielkim drzewem.

- To już ciągnie się zbyt długo. Martwisz mnie. - mówi poprawiając moje włosy za ucho.

- Co mogę zrobić? - dopytuje.

- Pogadaj z Sheilą. - odpowiada.

- Przecież sam byłeś przeciwny by utrzymywać z nią kontakt. Co się zmieniło? - marszcze brwi.

- Widząc jak się zachowujesz zrozumiałem jedno. Zależy ci na niej i nie chcesz by wasza przyjaźń się skończyła. - stwierdza. - To prawda, że nie spodobało mi się jej postępowanie, ale jakieś w tym uzasadnienie jest. Możesz z nią pogadać i dowiedzieć się, czy bez wykonania wskrzeszenia Sheila dalej chcę trzymać z tobą kontakt. - dodaje.

Myślałam o tym wiele razy. Może rozmowa wyjaśni pare spraw. Dorian nie pozwala mi wykonać rytuału, a ja sama mam lekkie obawy względem niego. Jeśli Sheila zaakceptuje mój wybór jestem w stanie jej wybaczyć, ale jeśli...

- A jeśli to nie podziała i dalej będzie chciała powrotu Kazana? Nie wiem czy będę w stanie jej odmówić. - zaznaczam.

- Jeśli nie zrozumie twojej decyzji to nigdy nie była twoją przyjaciółką. - wyznaje.

- Mam od tak o niej zapomnieć? Wiesz, że to niemożliwe. Zależy mi na niej. - łzy nabierają mi się do oczu.

Dorian szybko zaczął wycierać mi policzki. Na końcu delikatnie pocałował mnie w usta.

- Muszę to wszystko przemyśleć. - szepcze cicho.

Nawet jeśli od samego początku nie przestaje rozmyślać, muszę w końcu coś wybrać.

Jedno jest pewne, chcę dać szanse Sheilii.

**********
Po powrocie ze szkoły padłam na łóżko w pokoju. Jest piątek, więc nie muszę się uczyć, ani odrabiać lekcje. Westchnęłam z małą ulgą uświadamiając to sobie.

Patrząc się tępo w sufit znów moja głowa zapełniła się tym dużym, szarym wilkiem. Wszystkie nasze wspólne chwile krążą mi po głowie. Wiele przeszłyśmy. Nawet jeśli wydaje się jakby nasze spotkanie było wczoraj. Zastanawiam się co teraz szarowłosa robi. Może myśli o mnie?

Moje rozmyślanie przerwał dźwięk telefonu. Złapałam za przedmiot, po czym odebrałam połączenie.

- Coś się stało, Adrian? - pytam.

- Tak chciałem wiedzieć, czy wszystko gra. - mówi.

Młodszy Martin jako jedny utrzymuje kontakt z Sheilą. Nie jest na nią zły. Chciał zrozumieć i najwidoczniej mu się to udało. Skoro jest twierdzenia, że powinnam wskrzesić Kazana.

- To tylko drobne załamanie. Nic więcej. - wzruszam ramionami.

- Drobne? Zabawne. - śmieje się. - To już prawie depresja, Lizzie. Powinnaś coś z tym zrobić. - oznajmia.

- Czyli co? - pytam z lekką frustracją.

- To co powiedział ci Dorian. Porozmawiaj z Sheilą. - odpowiada.

- To ty mu dałeś taki pomysł, co nie? Nawet nie wiem jak bym mogła z nią gadać. To wszystko jest okropne. - wzdycham.

- Po prostu bądź sobą. Byłaś w stanie bez jakiegokolwiek strachu pomóc wielkiemu drapieżnikowi, to pogadasz z przyjaciółką, w kryzycie. - wspomina.

- Założe się, że teraz uśmiechasz się od ucha do ucha. - zaznaczam.

- Nie... Skąże... No dobra. Zrobisz coś z tym, czy dalej mam knuć za twoimi plecami? - pyta.

- Troszkę mnie przerażasz mówiąc takie słowa, ale postaram się w końcu zdecydować co robić. Dam ci znać. - kiwam głową.

- Czekam na wiadomości. - dodaje rozłączając się.

Westchnęłam najgłośniej jak potrafie. Wystarczy jeden SMS do Adriana, a ten umówi mnie z Sheilą.

Co ja mam zrobić? Chcę jej wybaczyć, ale boje się wykonać rytuał. Jest on bolesny dla anioły, a źle wykonany nawet doprowadza do śmierci. Czy jestem w stanie tak się poświęcić dla kogoś, kto może mnie nawet nie uważać za przyjaciółke?

Leżąc tak i myśląc nic nie zdziałam. Muszę coś zrobić, tylko nie wiem co. Może postawie wszystko na jedną karte?

**********

Pod wieczór umówiłam się z Dorianem. Moja mama myśli, że to randka, ale tak naprawdę jest inny cel tego spotkania.

Tuptając nogami w każdą strone świata dostrzegłam bruneta w oddali. Podjechał samochodem zatrzymując się tuż obok mnie. Od razu usiadłam w środku.

- Jesteś pewna? Możesz się jeszcze wycofać. - przygląda mi się uważnie.

- Wiele myślałam i zrozumiałam jedną, ważną rzecz. Nie mogę pozwolić by to co było między mną, a Sheilą się skończyło. Chcę ją zrozumieć i chcę ją przy sobie. - mówię pewnie.

Doszłam do takiego wniosku. Sheila jest dla mnie niczym siostra, a takich osób się nie zostawia. Nawet jeśli sprawili ci przykrość. Jestem aniołem. Zawsze, każdemu wybaczę i go zrozumiem.

- Adrian już jest na miejscu. Ona też... - oznajmia ciszej.

Ruszyliśmy z miejsca. Kierujemy się tam gdzie to wszystko się zaczęło. Do Medinillskiego lasu, gdzie kiedyś miałam bieg na orientacje. To tam.. może nawet wszystko się skończyć.

Angel Among UsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz