Rozdział 50 - Ucieczka z Klatki

210 20 0
                                    

Lizzie:

Z sekundy na sekunde zaczynam czuć coraz to większy stres. Moje nogi niekontrolowanie postanowiły cicho tuptać obcasem o podłogę.

- Proszę o ciszę. - wtrąca Joe.

Od razu wykonali jego prośbę. Wlepili w nas wzrok, a ja spiełam swoje ciało przez to wszystko. Już wiem, że nie nadaje się na występy na żywo, więc kariera teatralna nie jest dla mnie.

Joe zaczął opowiadać to co wie o aniołach. Oczywiście w jego słowach nie ma nic nowego czego bym nie wiedziała. Od czasu do czasu mężczyzna pytał się mnie, czy nie pomylił jakiś faktów. Zawsze kiwałam głową na tak, a on posyłał mi mały uśmiech. Goście słuchają go jakby opowiadał o jakim skarbie.

Mój wzrok zatrzymał się na Adrianie. Posłałam mu spojrzenie mówiące mu by mnie stąd wyciągnął. Posmutniał tym samym informując mnie, że nic nie może zrobić. Zaczepił swoją matke, a kiedy zaczął coś mówić jej na ucho ona patrzyła raz to na mnie, raz na syna. Już po chwili dokładnie zobaczyłam jak kręci głową na nie i przeprasza go. Aileen też nie może mi pomóc.

Nie pozostaje mi nic innego jak przetrwać ten stes związany z byciem zwierzątkiem wystawowym. Domyślałam się, że będę atrakcją na balu, ale to zaczyna być lekką przesadą. W końcu jestem istotą żywą, a nie jakimś zabytkiem. Westchnęłam bardzo cicho uświadamiając sobie, że najprawdopodobniej tego obawiał się Dorian.

- A więc... panienko Lizzie. - poczułam męską dłoń na ramieniu.

Joe uśmiechnął się do mnie po dżentelmeńsku dotykając mnie w owe miejsce. Spojrzałam na niego pytająco.

- Pokażesz nam swoją anielską forme? - pyta. - Wyglądasz pięknie w tej sukience, ale wszyscy byśmy chcieli zobaczyć twoją prawdziwą nature. - dodaje.

Zanim zdążyłam cokolwiek zrobić wampir delikatnie popchnął mnie i tym samym sprawił, że zrobiłam krok w przód. Widząc te wszystkie spojrzenia zrozumiałam, że nie mam jak z tego uciec. Zamknęłam oczy i mocno wciągnęłam powietrze. Już po chwili odgłosy zachywcenia i klaskania wypełniły otoczenie. Podniosłam powieki, a biała szata i skrzydła poinformowały mnie, że zmieniłam forme.

- Przepięknie. - chwalą mnie.

Normalnie byłabym zadowolona z tylu komplementów, ale teraz... Czuje się nieswojo. Już wiem co odczuwają zwierzęta jak się je otoczy i mówi do nich jakie to są urocze.

Klaskanie nie ustępuje. Po prostu stoje jak ten słup z nadziają, że szybko nastąpi cisza. Nawet nie wiem co mam robić. Czekam na polecenia od głowy rodziny Martin. Joe za to wpatruje się we mnie jak w obrazek. Nie wiedziałam, że anioły są, aż tak dla innych istot zjawiskowe.

W tym momencie dostrzegłam jak do pomieszczenia wchodzą dwie osoby. Uśmiech zawitał na mojej twarzy widząc Doriana, ale... on jest w towarzystwie Maeve. Normalnie nic bym sobie z tego nie robiła, ale... oni trzymają się za ręcę i wyglądają na szczęśliwych. ALE... dlaczego rudowłosa go pocałowała w usta?!

Przez nadmiar emocji zmieniłam forme na ludzką. Goście zaprzestali klaskania co sprawiło, że nastała cisza.

- Bardzo dziękuje. - łapie mnie za rękę Joe. - Możesz zejść. - całuje ją.

Pokiwałam głową i szybko oddaliłam się od niego. Szok jaki do tej pory przeżywam sprawia, że nie słucham co starszy wampir mówi do innych. Szybkim krokiem podeszłam do Doriana. Trzyma w objęciach Maeve.

- Nieźle ci poszło. - uśmiecha się do mnie rudowłosa.

- O co tutaj chodzi? Dlaczego wy... - patrzę na nich w szoku.

Angel Among UsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz