Tajemnicza staruszka

29 1 0
                                    

Dosłownie zaniemówiłam! Ten chłopak myśli że może tak bardzo mnie obrażać, bo przez jego nie uwagę wjechałam w dziecko? Grubo się myli!
- Słucham?! - warczę na niego.
- Masz problem z uszami? Może tak samo jak do okulisty, powinnaś się udać do laryngologa? - czy on mnie na prawdę obraża?
- Pierw przejdź szkolenie na nianię, bo widocznie to Tobie potrzebne jakieś konsultacje, a nie mi!

Zostawić małe dziecko na stoku? Jesteś nie poważny idioto! - Sycze i zabieram swoją deskę. Nie będzie mnie byle kto obrażał, przez własną nie uwagę! Wiem moja wina również tu jest, ale dzieci nie powinny same od tak sobie jeździć po stoku!


Obracam się na pięcie i odchodzę. Ta rozmowa i tak nie ma sensu, po za tym niech teraz to on się martwi o dziecko skoro uważa że to ja jestem winna całej akcji.
Idąc do wypożyczalni zdaje sobie sprawę ze swojej porannej rozmowy z Dorothy. Miała rację w jakimś stopniu, ale czemu miałaby historia się powtórzyć? Odrzucam szybko te myśli jednak, bo tu nic nie trzyma się kupy!


Oddaje sprzęt i zakładam swoje buty, gdy staje przede mną Chris. Czemu to właśnie on pojawia się wtedy gdy najbardziej tego nie chce? To jakieś chore zrządzenie losu!
- Czemu nie zjechałaś na sam dół?
- Nie pytaj - odpowiadam wstając.
- Już zapytałem, więc teraz czekam na odpowiedź - chwyta mnie za rękę, na co syczę bo czuję ból w barku. Proszę bym tylko go nie wybiła... - Co się stało?
- Wjechałam w chłopca przez nie uwagę i trochę się potłukłam - wyznaje zrezygnowana. Chciałam zachować to dla siebie, ale kolejny raz wylewam przed nim swoje żale.
- Powinien zobaczyć Cię lekarz - naskakuje na mnie. - Mogłaś coś złamać, a im wcześniej tym lepiej.
- Daj spokój. Jedyne o czym marzę to wrócić do domu, wziąć prysznic i położyć się do łóżka - mamroczę pod nosem, bo dociera do mnie na serio że temu chłopcu mogło się też coś stać i to gorszego niż mnie.
- Charlotte czy zawsze będziesz taka uparta? To nie są żarty jeśli coś Ci się stało i przestań zachowywać się jak dziecko! - unosi głos, ale mnie to teraz nie rusza.
- Idziemy do domu, jak chcesz iść do szpitala, to idź sam - nie jestem poszkodowana na tyle by musiał oglądać mnie lekarz.
Bez słowa więcej go mijam i kieruję się do domku. Mam gdzieś co on sobie teraz o mnie pomyśli. Wiem że idzie za mną krok w krok, ale na jego szczęście już się nie odzywa. Na prawdę nie chcę wszczynać kłótni i nie mam na nią siły...

*** ***

Po prysznicu, ubrana w szlafrok idę do salonu. Siedzą tam wszyscy, poprosiłam ich o to, bo mam wiele do powiedzenia, a ich wsparcie będzie tu najbardziej potrzebne. Ten dzień był taką katastrofą, że gorzej być nie mogło. Chociaż dzień się jeszcze nie skończył i chwalenie dnia przed pójściem spać, raczej ostatnio nie powinno wejść mi w nawyk. Może kolejne będą lepsze? Mam wielką nadzieję, inaczej mogłoby to skutkować załamaniem nerwowym.


- No siadaj gwiazdo! Chris nam opowiedział o Twoim zderzeniu z chłopcem - wypala Samuel na wejściu.
- Daj spokój, kompletna porażka - siadam zrezygnowana obok Zoe.
- Lepiej powiedz czy noc Ci nie jest? - pyta Leach.
- Póki co żyje, trudno mnie zabić tak sądzę - wyznaje, a Chris wręcza mi kieliszek czerwonego wina. Nie wiem czy powinnam mieszać alkohol, ale tamten już raczej dawno ze mnie uszedł.
- Przestań tak mówić Charlotte, to mogło się skończyć dużo gorzej - unosi się Samuel.
- Opowiadaj lepiej co się stało - naciska Leach.
Opowiadam wszystkim od początku, o staruszce i jej słowach, o tajemniczym chłopaku którego kojarzyłam, a na koniec mówię o samym dziwnym wypadku na stoku.
- Serio wpadłaś na dziecko i przyszedł ten sam chłopak z którym miałaś się cały dzień? - wypala Zoe.
- Miałaś się z nim? - pyta Chris paraliżując mnie swoich spojrzeniem.
- Tak, ale to jak mnie potraktował było okropne. Nie chciałam w nikogo wjechać - wyznaję spokojnie.
- No i? Nie rozumiem tego wszystkiego. Zostawił samo dziecko na stoku, a później miał pretensje do Ciebie? - wtrąca Samuel dość zirytowany.
- Tak się zdarza, może jechało szybciej od niego? - w końcu odzywa się Alice.
- Jasne! - dodaje Zoe.
- On nie jeździł, nawet nie wiem skąd się tam wziął - mówię spokojnie.
- To normalne że był blisko, pewnie go pilnował - wtrąca Leach.
- Dajmy już spokój, ważne że nic nie stało się Tobie Char, tego by nam brakowało by spędzić ten wyjazd razem z Tobą w szpitalu - Samuel zawsze był opiekuńczy, a teraz nie ma tu ani grama z jego troski. Bardziej zabrzmiało to tak jakby mnie karcił za brak ostrożności.

Wspomnienie miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz