Ucieczka

26 1 0
                                    


            

   Jednogłośnie zamówiliśmy dwie szarlotki i gorącą czekoladę z piankami, malinami, górą bitej śmietany i strzelającą posypką. Nie sądziłam, że ma ten sam gust co ja. W ogóle nie sądziłam, że ktokolwiek taką masę słodkości w jednym napoju da radę udźwignąć.

   Gdy już kelnerka odeszła, w oczy rzucił mi się kawałek sznurka na jego nadgarstku. Uznałam to za ciekawe zjawisko, bo częściej faceci noszą zegarki, a przynajmniej ja się z tym spotykałam.

- O co chodzi? - spytał najwyraźniej zauważając, że patrzę się w jeden punkt.

- O nic, zastanawiam się, co to za sznurek - mówię lekko zaczepliwie wskazując głową na jego dłoń. Oliver albo się lekko zasmuca, albo mi się wydaję. Powiedziałam coś nie tak?

- Dostałem to od byłej przyjaciółki... - Ściąga bransoletkę i podaje mi ją, a ja dosłownie zamieram.

   Bransoletka ma przyczepione drewniane serduszko a na nim napis: ,,CO". Takie samo jak na pamiętniku, który dostałam.

- Urocze - rzucam jakby nigdy nic i nawet nie pytam co oznaczają te znaki. Nie będę w to brnęła.

   Niestety nie udaje mi się uniknąć tego tematu, bo Oliver, oczywiście niepytany, dodaje:

- CO oznacza Charlotte i Oliver, ale ,,i" nam się nigdy nie chciało pisać. Uznaliśmy to za zbędne.

- Może skończmy ten temat, bo nie wyglądasz za szczęśliwie, a dziś dzień bez smutków - mówię z uśmiechem, bo czuję, że zmierza to w złą stronę, ale mimo to obiecuję sobie, że poszukam tego w pamiętniku.

- Kto powiedział, że dziś dzień bez smutków?

- Ja. Więc skupmy się na tej cudownej czekoladzie - Biorę dużego łyka, a spora część bitej śmietany zostaje mi na nosie i ustach, na co oboje wybuchamy śmiechem. Widziałam, po Oliverze, że jakbym mu nie przerwała, to by dalej kontynuował. Może nie jestem wzorem dobrej znajomej, ale nie mogłam stawić czoło temu tematowi, jeszcze nie teraz. A najlepiej nigdy.


*** ***


   Jemy i żartujemy przez dobrą godzinę. Dawno nie spędzałam tak beztrosko czasu. Da się go lubić, wbrew moim obawom. Po tym czasie zauważam dwóch chłopaków idących w naszą stronę. Z tego co zapamiętałam, to są jego bracia. Matko, oni wyglądają identycznie, ale mimo wszystko widzę, że się różnią, czy coś jest ze mną nie tak?

- Siema młody - zbijają piątki i wbijają wzrok we mnie - I młoda.

- Amelie, to moi bracia. Orlando i Oscar.

- Amelie? - pyta Oscar i unosi brwi, a po chwili zaczyna się śmiać.

- Widzę, że Ci się smak nie zmienił - mówi Orlando i siada koło mnie, a Oscar przysiada się do Olivera. Smak mi się nie zmienił? Co to ma niby znaczyć? Widzę, że Oliver też nie rozumie co się dzieję, co lekko mnie pociesza.

- Po co przyszliście? - pyta mój towarzysz, najwyraźniej niezbyt zadowolony, ale nie jest mu dane usłyszeć odpowiedź, bo dzwoni jego telefon. Odbiera go i odchodzi od nas.

- To... co tam? - pytam niezręcznie i lekko się uśmiecham na co oni wybuchają śmiechem.

- Charlotte Amelie King. Nie wiem czy nasz brat jest głupi, czy ślepy, ale ty nieźle to ukrywasz. Tylko po co? - mówi, a ja się czuję jakbym dostała w policzek. Zapominam jak się oddycha i wcina mnie w ziemię. Kolejna rzecz, która mogłaby sugerować, że Dorothy miała rację, że to ja jestem tą dziewczyną...

Wspomnienie miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz