Najpiękniejsze słowa

24 1 0
                                    


             

   Czuję czyjś dotyk na policzku i aż się wzdrygam. Nie jestem przyzwyczajona do czułości, nigdy czegoś takiego nie miałam. A przynajmniej nie pamiętałam.

   Musiałam zasnąć od natłoku informacji jakie na mnie dziś spadły. Leniwie otwieram oczy, bojąc się widoku jaki mogę zastać obok siebie.

   Co jest?!

- Jak się spało? – ciepły głos Oliviera mnie szokuje, tak jak jego widok.

   Podnoszę się jak oparzona. Wygląda na to, że spałam sobie smacznie na jego kolanach! Jak to się kurwa w ogóle stało?!

- Co tu robisz? – naskakuje na niego.

- Dorothy do mnie zadzwoniła – wzrusza ramionami przekręcając głowę na bok.

   Dlaczego on jest taki przystojny?

   Dlaczego jego spojrzenie mnie tak przyciąga?

   Dlaczego w ogóle tak na mnie patrzy?

- I Ty od razu, jak pies na jej zawołanie, pojawiłeś się obok mnie? – irytuje mnie to. Chciałam spokojnie odetchnąć z dala od tych problemów, od osób jakie będę musiała zranić jeszcze nie raz, bo prawda okaże się całkowicie inna niż bym chciała.

- Charlotte spokojnie. Przyszedłem, bo chciałem Ci pomóc, to wszystko – wstaje i znika mi z pola widzenia.

   Może to lepiej, bo na ustach już miałam słowa, których na pewno bym żałowała. Wstaje i składam koc jakim musiałam zostać przykryta przez Dorothy lub Oliviera. Właśnie! Dorothy! Gdzie podziała się ta kobieta? Nim zdążę się odwrócić Oliver wraz ze starsza Panią wchodzą z kubkami parującego kakao.

- Pewnie zmarzliście na dworze dzieciaki? – spytała nas Dorothy.

- Nie babuniu, ale u Ciebie jest najlepsze kakao – wykrzyczał radosny Olli.

- Możemy wejść? – spytałam nieśmiało.

- Co to za pytanie głuptasku – otworzyła nam szerzej drzwi, a my wbiegliśmy otrzepując się ze śniegu w salonie. – Siadajcie, a ja wstawiam mleko – zniknęła za ścianą jak zawsze, gdy tutaj przychodziliśmy."

- Dorothy dlaczego zadzwoniłaś po Oliviera? – nie czekałam zbyt długo z pytaniem.

- Odkąd pamiętam trzymaliście się razem – kobieta usiadła na kanapie z uśmiechem. – Nie ma nikogo innego Charlotte, kto pomógłby Ci uleczyć Twoje rany na sercu.

- Czyżby? – staje pewnie, trzymając ręce na talii.

- Dziecko, możesz z tym walczyć ile tylko chcesz, ale los miał jakiś cel w tym, że trafiłaś właśnie tutaj, po tylu latach – staram się panować nad swoimi nerwami. Ta kobieta ma rację, chociaż sama w głębi duszy bardzo chciałabym by się myliła. Tylko czy to mógłby być przypadek? Obawiam się, że nie.

- Proszę Cię Charlotte, nie odtrącaj mnie teraz. Zbyt długo czekałem by znów Cię zobaczyć i chciałbym dalej być Twoim przyjacielem – przyjacielem?

- Pocałowałeś mnie, a tego przyjaciele nie robią – siadam zrezygnowana.

- Pogadacie o tym później, lepiej powiedz drogie dziecko jak rozmowa z Lisą? – Dorothy wręcza mi kubek kakao i tym samym żąda odpowiedzi. Trochę krępowała mnie obecność Olliego.

- Nic się nie dowiedziałam. Moja matka uważa, że chyba prawda nie powinna ujrzeć światła dziennego.

- Nic nie wyjaśniła? To co Ci powiedziałem, nie skomentowała tego? – dopytuje Ollie.

- Nie, nawet nie chciała rozmawiać. Wiem tyle, że tata ją zdradził – wzruszam ramionami, a momentalnie odpala się Dorothy.

- Czyli to prawda? – wbija we mnie wzrok, którego nie rozumiem. Dorothy jest zagadką, nawet dla mnie.

- Chyba wrócę do siebie – wypalam w końcu, gdy kobieta z Oliverem przestają na siebie spoglądać.

- Zostań tu ze mną – na pewno nie takich słów się spodziewałam.

*** ***

   Długo myślałam nad tym, co zrobić. Moja odpowiedź na początku była oczywista - nie.

   Ja, jako asertywna osoba, oczywiście trzymam się swoich słów.

   Dlatego nie mam pojęcia jak to się stało, ale aktualnie siedzę z Oliverem na balkonie u Dorothy, zamarzając sobie przy -20 stopniach i prószącym śniegu. Jesteśmy owinięci w każdy koc jaki znaleźliśmy i mamy na sobie parę swetrów i grube kurtki.

   Przed nami rozpościera się widok zapierający dech w piersiach, czarujący jak całe to miejsce. Mianowicie obejmował on wiele rozświetlonych stoków, które chodziły pełną parą. Mimo późnej godziny, 22, pełno ludzi wciąż zjeżdżało niedobicie. Nieważne czy koziołkowali, czy zjeżdżali pół stoku na dupie po potknięciu się, to i tak wstawali i jechali dalej, wjeżdżali z powrotem na górę i zjeżdżali od nowa.

   Śnieg sypał im w twarz, a mróz mroził policzki, byli cali przemoczeni, ale wbrew pozorom - to było przyjemne, i uzależniające. Uzależniająca była ta cała adrenalina i walka, którą staczasz z nartami lub deską oraz górą. Nie chcesz, żeby ona cię pokonała.

   Dookoła było pełno lasów i dość niebezpiecznych zwierząt, które czaiły się w ciemnościach, ale żadne z nich nie miało odwagi wyjść do ludzi. Bo ludzie to większe potwory.

- O czym myślisz? - spytał mój towarzysz, siedzieliśmy dobre 30 minut w ciszy, ale była ona naprawdę przyjemna. Najwyraźniej Oliverowi się już znudziła.

- Podziwiam widoki - odparłam z lekkim uśmiechem. - Ślicznie tu, prawda? - dodałam podchodząc do barierki i zaciągając się lodowatym powietrzem, które zakuło mnie w płuca. Zapach lasu.

- Prawda, zawsze ci się podobało. Ciągle chciałaś tu przesiadywać jak tu spaliśmy, a ja męczyłem, że nie, bo to nudne. Często siedzieliśmy tu przez pół nocy, a na drugi dzień oboje lądowaliśmy uwięzieni w łóżkach na co najmniej tydzień, bo łapaliśmy jakieś przeziębienia, czasem zapalenie płuc się zdarzało. Mimo że niemiłosiernie się wtedy nudziłem i źle czułem, to i tak potem zawsze się zgadzałem, żeby tu wracać i siedzieć - powiedział Ollie podchodząc do mnie. Miałam dłonie oparte o drewnianą barierkę balkonu, blondyn dołączył swoją dłoń do mojej, a ja poczułam ciepło. Miał wręcz gorące ręce. Jak on to robił? Mój organizm pewnie wychłodził się już do 33 stopni.

,, - Zimno mi! - krzyknęłam wstając ze śniegu, gdzie się wywróciłam chwilę wcześniej. Rączki mnie bolały, bo zapomniałam rękawiczek.

- Znowu będziesz chora księżniczko - powiedział mój wybawiciel i złapał mnie za ręce, które natychmiastowo się ogrzały.

- Jesteś moim przenośnym grzejniczkiem..."

   Zaśmiałam się lekko do siebie na to wspomnienie, a Oliver spojrzał na mnie pytającym wzrokiem i zmarszczył brwi.

- Jesteś moim przenośnym grzejniczkiem - dokończyliśmy zdanie razem i zaśmialiśmy się tym razem oboje.

Wspomnienie miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz