Rozdział 14

376 25 3
                                    

Oderwaliśmy się wreszcie od siebie, aby móc złapać oddech, a ja tylko wpatrywałam się zagubionym wzrokiem na twarz Ashtona. Już miałam zrobić to, co wychodziło mi najlepiej, czyli po prostu uciec, kiedy chłopak uśmiechnął się delikatnie. To mnie powstrzymało, a nawet dało mi taki malutki promyk nadziei, że może jednak podjęłam słuszną decyzję. W głowię jednak wciąż kołatała się myśl ‘Jeszcze będziesz tego żałować’. Odrzuciłam ją jednak od siebie i wtuliłam się w blondyna, z nadzieją że nie odepchnie mnie i nie każe mi spierdalać, tak jak ja jemu jakiś czas temu. 

- Tak bardzo Cię przepraszam... – wymamrotałam mu w koszulkę, czując jak cofa się do tyłu, ciągnąc mnie ze sobą. Podniosłam delikatnie głowę i zobaczyłam jak zamyka drzwi. Myślałam że w ogóle nie słyszał moich słów, a jednak myliłam się.

- Nie masz mnie za co przepraszać, jasne? To nie ty zachowałaś się jak dupek...

- Nie, po prostu ja...

- Nie masz się z czego tłumaczyć, rozumiesz? – pokiwałam lekko głową, ale jednak mimo wszystko było mi głupio że tak go wcześniej potraktowałam. Nie powiedziałam już nic, tylko dałam się zaprowadzić do jego pokoju. Byłam tutaj drugi raz i zastałam taki sam bałagan, jak poprzednio, ale to nie miało dla mnie najmniejszego znaczenia. Usiadłam na łóżku, a Ash zaraz do mnie dołączył i przyciągnął mnie w swoje objęcia. Przytuliłam się mocniej, głowę opierając na jego ramieniu. 

- Przepraszam Ashton, tak bardzo się boje...

- Czego się boisz? 

- Spróbować, zaangażować się...

- Charlie... przecież wiesz, że ja Cię nie skrzywdzę

- Wiem, Ashton, wiem, chodzi o to że... za miesiąc wracam do USA i...

- Charlie... – chłopak próbował wtrącić się, jednak nie dałam mu dojść do słowa, kontynuując swoją wypowiedź. 

- Jeszcze zanim tutaj przyjechałam, obiecałam sobie, że nie będę się przywiązywać. Do miejsc, do rzeczy, do ludzi... I wiesz co? Mój cały plan poszedł się pieprzyć, bo pojawiliście się wy – Mali, Luke, Calum, Mikey, no i ty... Jestem tutaj od miesiąca i zdążyłam się do was tak cholernie przywiązać, jak gdybyśmy znali się od dziecka! Boje się co będzie za miesiąc, kiedy będę musiała wracać do domu. A tym bardziej co będzie, jeśli dopuszczę do siebie kogoś jeszcze bliżej...

- Charlie, skarbie... Nie uważasz że za bardzo się tym wszystkim przejmujesz? Masz wakacje! Zamiast się nimi cieszyć, korzystać i dobrze się bawić, ty wszystko roztrącasz i przejmujesz się skutkami... Po prostu – żyj chwilą, słońce – wsłuchiwałam się w każde słowo Ashtona, uważnie wpatrując się w jego buźkę. Może miał rację? Może faktycznie odbieram sobie tylko zabawę, tym ciągłym myśleniem nad tym co będzie? Może rzeczywiście za bardzo się wszystkim przejmuje? No ale kurcze! Czy to takie dziwne? Przecież doskonale zdaje sobie sprawy z tego, że to nie skończy się dobrze. Dlatego właśnie wcale nie chciałam tu przyjeżdżać! 

- Ashton... dlaczego ty musisz mi tak mieszać w głowie? – jęknęłam z wyrzutem, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi. Już naprawdę nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć...

- Ty namieszałaś mi w głowie kiedy tylko Cię pierwszy raz zobaczyłem – mruknął i cmoknął mnie w czubek głowy. A mnie po prostu zamurowało. Czyli to co mówiła Lauren, była prawdą? Naprawdę podobałam się Irwinowi..

- Przepraszam Ashton, muszę to wszystko przemyśleć... – powiedziałam, wstając z łóżka, znów chcąc uciec... blondyn mi jednak na to nie pozwolił. 

- O nie, nie, nie, koleżanko... nigdzie nie idziesz! Nie pozwolę Ci na nocne spacerki, a lepiej żeby twój ojciec mnie nie widział w twoim towarzystwie... wiesz, wolałbym jeszcze troszkę sobie pożyć – próbował zażartować, rozluźniając troszkę atmosferę, ale mi jakoś nie było do śmiechu. Westchnął głośno i chwycił mnie za dłoń. – Zostajesz na noc! 

Damn! || 5 Seconds of SummerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz