Rozdział 16

317 22 0
                                    

Punktualnie o godzinie 17.00, przed moim domem pojawił się samochód należący do Ashtona. Ostatni rzut oka na lustro, kilka drobnych poprawek i już biegłam otworzyć drzwi, zanim chłopak zdążył zadzwonić czy zapukać. Przywitał mnie szerokim uśmiechem, na co ja odpowiedziałam takim samym gestem. Wyglądał jakoś tak inaczej, ale nie miałam pojęcia dlaczego... Ubrany był w ciemną koszulę, na którą zarzucił szarą bluzę, a na nogach tradycyjnie czarne jeansy. Zaczynałam się zastanawiać, czy miał w swojej szafie jakieś inne spodnie. O dziwo na jego głowie nie było bandanki, która miałam wrażenie była nieodłączną częścią każdej stylówy blondyna. Dzięki moim butom, byłam takiego samego wzrostu co on.

- Cześć piękna – rzucił, składając na moim policzku delikatny pocałunek. Po chwili odsunął się i poprawił swoje okulary na nosie, po czym chwycił za rękę i pociągnął w stronę swojego auta. Wsiadłam zajmując miejsce pasażera i dopiero po zapięciu pasów postanowiłam się odezwać.

- A więc gdzie mnie zabierasz, mój książę z bajki? – obserwowałam skupioną na drodze twarz Ashtona i widziałam jak na moje słowa, jego usta wykrzywiły się w cwany uśmieszek.

- A to niespodzianka, księżniczko – zachichotałam, ale nie powiedziałam już nic. Nie ukrywam, nie byłam zbytnią fanką niespodzianek, ale postanowiłam nie narzekać tylko cierpliwie czekać aż będziemy na miejscu. Podróż trwała dość długo, ale to nie znaczy, że było nudno. Przez całą drogę rozmawialiśmy, żartowaliśmy i śmialiśmy się. Nawet w pewnym momencie, kiedy z radia rozniosła się piosenka Nirvany, śpiewaliśmy razem z Kurtem Cobainem

- With the lights out it's less dangerous.

Here we are now. Entertain us.

I feel stupid and contagious.

Here we are now. Entertain us.

Wszystko byłoby okej, gdyby nie mój totalny brak talentu wokalnego. Ale to nie miało znaczenia, najważniejsze było to, że dobrze się bawiliśmy. Nawet nie zorientowałam się kiedy stanęliśmy. Ashton zamilkł i wpatrywał się we mnie rozbawiony, kiedy ja udając, że trzymam mikrofon w ręce, dawałam swój mały występ. Dopiero kiedy skończyła się piosenka, zauważyłam, że stoimy na jakimś dużym parkingu na odludziu. Blondyn zaśmiał się tylko ze nie i wyskoczył z samochodu, żeby zaraz być już po drugiej stronie i otworzyć mi drzwi.

- Gdzie my właściwie jesteśmy? – zagadnęłam kiedy już wysiadłam i rozejrzałam się dookoła. Jedyne co zauważyłam to jakieś kolorowe światła gdzieś w oddali. I to właśnie w tamtą stronę ruszył bez sowa, uśmiechając się tajemniczo. Wcześniej oczywiście wyciągnął do mnie swoją dłoń, którą chwyciłam i splotłam nasze palce razem. Dojście do celu znowu zajęło nam trochę czasu, co już mi się nie podobało, ze względu na moje jakże wygodne buty. W myślach zaklęłam, że dałam się namówić Mali i nie ubrałam swoich ulubionych trampek. Uśmiechnęłam się od ucha do ucha, kiedy z daleka ujrzałam duży, kolorowy i świecący szyld wesołego miasteczka.

- Nie wierzę! – zapiszczałam z niedowierzaniem patrząc przed siebie, gdzie jakiś spory kawałek od miejsca w którym staliśmy, znajdowało się wejście do wielkiego parku rozrywki.

- Bałem się, że Ci się nie spodoba... – przyznał chłopak, wyraźnie zadowolony, że jednak trafił w moje gusta.

- Żartujesz? Kocham wesołe miasteczka! – przyznałam szczerze i rzuciłam się Ashowi na szyję, mało go nie powalając na ziemię, swoim ciężarem. – Ostatni raz byłam w jakimś na moje dziesiąte urodziny – znowu zapiszczałam, czym wywołałam chichot u Irwina i prawie że biegiem ruszyłam przed siebie, ciągnąc za sobą blondyna.

- Najpierw samochodziki! – zarządziłam kiedy już wykupiliśmy odpowiednią ilość bilecików, na co chłopak przystał z entuzjazmem.

Bawiliśmy się i cieszyliśmy jak małe dzieci, biegając od jednej do drugiej kolejki, czy innej atrakcji. Mijały godziny, ale nam wciąż było mało...

Damn! || 5 Seconds of SummerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz