Rozdział 5

496 30 5
                                    

Stałam przed lustrem, wpatrując się w swoje odbicie. Moje rozpuszczone kłaki, których końcówki kręciły się w sprężynki, wciąż wpadały mi do oczu, więc podeszłam do szafy, z której wyciągnęłam czarną bandanę, którą zawiązałam na głowie, odgarniając wścibskie pasma włosów. Miałam na sobie granatowe spodenki z wysokim stanem, czarną bokserkę wpuszczoną w spodnie, a na to zarzuciłam czerwoną koszulę w kratę. Nie zapominajmy o czarnych rajstopach, bez których najpewniej bym zamarzła. Zerknęłam na zegarek, a widząc że była już prawie 19, więc Mali powinna zaraz być, ruszyłam do przedpokoju. Tam wsunęłam na stopy trampki pod kolor koszuli, a na ramiona zarzuciłam czarną skórzaną kurtkę, którą kupiłam sobie wczoraj na zakupach z ojcem. Podeszłam jeszcze do lustra, posyłając swojemu odbiciu niepewny uśmiech, po czym poprawiłam jeszcze usta szminką – również czerwoną. W tym też momencie usłyszałam dzwonek, więc otworzyłam drzwi, w których ujrzałam uśmiechniętą od ucha do ucha panienkę brunetkę. W przeciwieństwie do mnie, wyglądała bardzo elegancko – miała na sobie krótką, dopasowaną sukienkę z dużym dekoltem, na którą zarzuciła jasny płaszczyk, a na nogach wysokie szpilki. Do tego włosy spięte miała w ładnego koczka, a na buźce wyraźny, aczkolwiek nie za mocny makijaż.

- Gotowa na imprezę? – przywitała mnie wesołym okrzykiem, po czym zawiesiła mi się na szyi. Kiedy już dziewczyna odkleiła się ode mnie, ruszyłyśmy w stronę domu Hood. Spodziewałam się że przyjedzie po mnie samochodem, ale jak się okazało, mieszkała naprawdę niedaleko, więc zdecydowała się na krótki spacerek.

Piętnaście minut później, już byłyśmy na miejscu. Już gdzieś w połowie drogi, słychać było że w okolicy ma miejsce jakaś impreza. Zastanawiałam się tylko, kiedy jakiś niezadowolony sąsiad zadzwoni na policję, zgłaszając że jakieś dzieciaki zagłuszają ciszę nocną... Ledwie przekroczyłyśmy próg, wkraczając w 'strefę imprezy', u naszego boku pojawił się chłopak, z czupryną w kolorze bladoróżowym i szerokim uśmiechem na twarzy.

- Mali! – rzucił się na moją towarzyszkę, ściskając ją mocno i dopiero kiedy ją puścił, zorientował się o mojej obecności – A ty jesteś? – pytanie skierował oczywiście do mnie, jednak nie odpowiedziałam, gdyż wyprzedziła mnie dziewczyna.

- To jest Charlie! Przyjechała tutaj na wakacje... Charlie, to jest Michael, jeden z idiotów z zespołu mojego brata, o którym wspominałam – uśmiechnęłam się delikatnie i już chciałam wyciągnąć w stronę nowo poznanego dłoń, lecz znowu nie zdążyłam. Tym razem wyprzedził mnie różowo włosy, który mocno mnie do siebie przytulił, jakbyśmy znali się kupę czasu. Cóż, zaskoczył mnie tym gestem... to nie tak że nie lubię się przytulać, aczkolwiek nie mam w zwyczaju ściskać się z kompletnie obcymi osobami.

- Dobra, dobra, Mikey! Bo zaraz ją udusisz! – na ratunek przybyła mi rzecz jasna Mali – lepiej powiedz mi gdzie jest Calum?

- A bo ja wiem? – wzruszył ramionami na jej pytanie, kiedy już mnie puścił. – Pewnie obściskuje się z tą swoją Jess... – odparł po chwili, szczerząc się głupkowato. Hood tylko trzepnęła chłopaka w tył głowy i chwyciwszy mnie za nadgarstek, pociągnęła w stronę kuchni, gdzie na blacie był pełen wybór alkoholu. Odchodząc, słyszałam jeszcze wywody Michaela że dlaczego go zostawiamy, jak my tak możemy, że ranimy jego uczucia i że nikt go nie kocha, na które zaśmiałam się pod nosem i pokręciłam głową. Biedactwo! No ale jednak musiałam przyznać, że wywarł na mnie pozytywne wrażenie. Dziewczyna nawet nie pytając mnie, na co mam ochotę, wcisnęła mi do ręki plastikowy kubeczek z jakimś kolorowym drinkiem.

Impreza się już rozkręcała, ludzie byli pijani coraz bardziej, a na prowizorycznym parkiecie zaczęło robić się dość tłoczno. Siedziałam na wysokim stołku w kuchni, zostawiona na moment samej sobie, gdyż Mali zniknęła na moment, odebrać telefon. Przyglądałam się właśnie chłopakowi siedzącemu na kanapie z telefonem w ręku. Na głowie miał przewiązaną bandankę, identyczną jak moja, a na nosie widniały okulary korekcyjne z grubymi, czarnymi oprawkami. W pewnym momencie przysiadł się do niego Mikey. Kiedy tylko mnie zobaczył, pomachał mi i wyszczerzył się głupio. Odwzajemniłam gest, w momencie kiedy blondyn, któremu się przed chwilą przyglądałam, odwrócił głowę w moją stronę, wyraźnie zainteresowany kogo tam wypatrzył jego kumpel. Uśmiechnął się do mnie i puścił oczko, a ja zaśmiałam się pod nosem.

Damn! || 5 Seconds of SummerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz