Rozdział 18

317 23 4
                                    

Następny dzień, praktycznie w całości, spędziliśmy z Ashtonem z łóżku... Tylko bez żadnych podtekstów! Oboje mieliśmy kaca, bolały nas głowy i żadne z nas nie miało siły, ani ochoty na... właściwie to na nic. Dlatego zostaliśmy w łóżku, oglądaliśmy jakieś filmy, seriale albo po prostu leżeliśmy, przytulaliśmy się i rozmawialiśmy. Dzień minął zdecydowanie zbyt szybko i nim się obejrzeliśmy, była już godzina 22.00. Nie bylibyśmy tego świadomi, gdyby mój tatuś nie wrócił z pracy i nam tego nie uświadomił. Wtedy wreszcie zwlekliśmy się z łóżka, udaliśmy do kuchni coś zjeść, po czym pożegnaliśmy się i Ashton uciekł do siebie, obiecując, że wpadnie jutro po zajęciach. Wróciłam do swojego pokoju, z zamiarem szykowania się do spania. Chwyciłam z szafy jakąś czystą piżamę i ruszyłam do łazienki. Nie zdążyłam się rozebrać i wejść pod prysznic, gdyż odezwał się mój telefon. Zmarszczyłam brwi, widząc na wyświetlaczu, buźkę Caluma. Było już późno, co on mógł ode mnie chcieć o tej godzinie?

- Co jest?  – rzuciłam darując sobie zbędne powitanie, chcąc po prostu przejść do rzeczy i dowiedzieć się o co chodzi.

- Emm... Hej, Charlie, nie obudziłem Cię? – usłyszałam zakłopotany głos Hooda, a w tle głośną muzykę i jakiś hałas.

- Nie, nie...

- Masz może Ashtona gdzieś pod ręką?

- Nie, dopiero co poszedł do domu. Stało się coś?

- Niee... to znaczy tak. Tak jakby... Och, zamknij się! – przyznaje, nieco mnie to zaskoczyło... dopiero po chwili dotarło do mnie, że słowa te nie były kierowane do mnie, a do kogoś stojącego nieopodal chłopaka.

- Calum, co się dzieje?

- Nie mogę dodzwonić się do Asha... No, a przydałby mi się transport i...

- Wyślij mi adres sms’em, poproszę tatę i po ciebie podjedziemy.

- Nie, Charlie, nie trzeba! Poradzimy sobie jakoś...

- Nie dyskutuj Calum... czekaj, my? Z kim jesteś?

- Z Michaelem i em... okej, czekaj na sms’a – odpuścił wreszcie i momentalnie się rozłączył. Wrzuciłam telefon do kieszeni, zaszłam do pokoju, skąd wzięłam bluzę Ashtona, którą pożyczył mi tamtego poranka. Tak, wciąż mu jej nie oddałam i szczerze? Blondyn może się już z nią pożegnać... ona jest już moja! W każdym razie, zarzuciłam ją na ramiona i udałam się do salonu, gdzie na kanapie rozłożony leżał mój tato. Nie czając się, powiedziałam wprost o co chodzi i po chwili, już siedziałam w jego aucie.

Podjeżdżaliśmy już na miejsce i tato zaczął zwalniać, gdy byliśmy już pod odpowiednim domem. Przez okno zauważyłam Caluma, próbującego utrzymać, ledwo stojącego na nogach Clifforda. Wyskoczyłam z auta i pobiegłam w ich stronę.

- Co się stało? – rzuciłam, biorąc zielonowłosego pod ramię, żeby pomóc Hoodowi zaprowadzić go do samochodu.

- Mikey zaciągnął mnie tu na imprezę. Na początku siedzieliśmy razem, kiedy nagle zniknął mi z oczu..wiesz, nie przejąłem się tym za bardzo, myślałem, że znalazł sobie towarzystwo... wiesz o co chodzi. No i dopiero niedawno znalazłem go w takim stanie. – pokręciłam głową i bez słowa otworzyłam drzwi, sadzając Michaela na tylnym siedzeniu. Wyłapałam zaskoczone spojrzenie ojca, ale pokiwałam tylko głową, zajmując miejsce obok Clifforda. Calum usiadł z przodu, cały czas milcząc.

- Jedź do nas – powiedziałam do taty, na co brunet odwrócił się nieco zdziwiony. Ja jednak go zignorowałam i przeniosłam wzrok na Michaela, który cały czas mamrotał coś pod nosem, ale nie udało mi się wyłapać chociaż jednego sensownego słowa...

Damn! || 5 Seconds of SummerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz