Lot wreszcie dobiegł końca i bezpiecznie dolecieliśmy do Sydney. Wysiadłam z samolotu i naprawdę nie wiem czy zdajecie sobie sprawę jakim dziwnym uczuciem jest stanąć na nogi po tylu godzinach siedzenia w tej samej pozycji. Właściwie to większą część lotu przespałam, budząc się tylko co jakiś czas, chociażby po to żeby coś zjeść, czy skorzystać z toalety. Pod koniec oczywiście mój iPod padł, a ja znowu zostałam skazana na słuchanie zrzędzenia mojego sąsiada. Nie trwało to jednak długo, gdyż na szczęście po chwili tak dla odmiany to on poszedł sobie w kimę. Było mi to oczywiście na rękę, gdyż mogłam w ciszy i spokoju, znów poczytać sobie książkę.
Kiedy już odzyskałam moją walizkę, ruszyłam w stronę wyjścia, gdzie miał czekać na mnie tato. Zobaczyłam go od razu, a na mojej buźce znów zagościł szeroki uśmiech. Na jednym ramieniu przewieszoną miał bluzę, a w drugiej ręce trzymał telefon przy uchu. Kiedy tylko mnie zobaczył szybko zakończył rozmowę, podbiegł do mnie i mocno mnie do siebie przytulił. Poczułam również jak składa buziaka w czubek głowy, jak to robił jeszcze kiedy byłam małą dziewczynką. Kiedy wypuścił mnie ze swoich objęć, uśmiechnęłam się do niego, po czym wspięłam się na palcach, by cmoknąć w policzek. Po chwili rozmowy wyszliśmy w stronę samochodu ojca. W międzyczasie okazało się że bluza którą trzymał dla mnie, gdyż domyślał się że o tym nie pomyślę ... No i miał rację, gdyż miałam na sobie jedynie koszulkę z krótkim rękawkiem, a coś cieplejszego było gdzieś na dnie walizki. Na szczęście mój tatuś znał mnie na wylot i pomyślał za mnie. Co prawda była to jego bluza, więc troszkę za duża, ale nie przeszkadzało mi to w ogóle. Ważne że nie zmarzłam! Minęło może kilka minut, kiedy staliśmy już przed czarnym samochodem należącym do mojego ojca.
Podróż minęła bardzo szybko, a to zapewne ze względu na to iż rozmawiało nam się bardzo miło. Tato wypytywał jak minął lot, więc opowiedziałam mu o przemiłym panie w garniaczku siedzącym obok mnie. Poza tym rozmawialiśmy na przeróżne tematy, czasami takie na które rozmawiamy chyba podczas każdej naszej rozmowy telefonicznej. W każdym razie nim się obejrzałam podjeżdżaliśmy pod biały domek, który jak się okazało należał do mojego taty.
A więc to tutaj będę mieszkać przez najbliższe dwa miesiące?
Przeszło mi przez myśl, kiedy przechodziłam przez próg mojego nowego, tymczasowego domu. Weszłam do ciasnego i ciemnego przedpokoju, gdzie od razu przybiegła do mnie Luna, rzucając się na mnie i zaczynając mnie lizać po twarzy. Oczywiście przywitałam się z nią, smyrając ją za uszkami i nie mogłam wyjść z podziwu że psina tak od razu mnie rozpoznała. Przecież ostatni raz widziałam ją na zeszłe Boże Narodzenie, które ojciec spędzał z nami w USA.
- Możesz iść do siebie, pokój na końcu korytarza, zaraz przyniosę Ci tam walizkę – usłyszałam głos ojca, który otworzył drugie drzwi wychodzące na wspomniany korytarz. A więc zrzuciłam trampki ze stóp i skierowałam się wprost do pokoju, który miałam teraz zamieszkiwać. W pewnym momencie jednak zwolniłam, gdyż zorientowałam się że na ścianie wisiało bardzo dużo ramek ze zdjęciami. Po bliższym przyjrzeniu się zauważyłam że na wszystkich tych zdjęciach znajdowała się jedna i ta sama osoba, jednak w różnym wieku i w towarzystwie różnych ludzi. Tak, to byłam ja. Gdzieniegdzie z mamą, gdzie indziej w objęciach taty, z moimi przyjaciółmi, a nawet z jakimiś byłymi chłopakami by się znalazły. Najwyraźniej wszystkie zdjęcia które albo ja, albo moja mama wysyłałyśmy mu mailem, drukował i dołączał do kolekcji. Na mojej buźce znów pojawił się szeroki uśmiech, kiedy wzrokiem znalazłam jedno z najnowszych zdjęć – to były moje 17 urodziny, znajdowałam się tam w różowej koronie i chyba z najgłupszą miną jaką kiedykolwiek zrobiłam. Towarzyszyli mi Polly, Sophie, Maya, Leo i Patrick. Doskonale pamiętam kiedy powstało to zdjęcie. Było już grubo po północy i wszystkim alkohol porządnie strzelił do głowy. Wtedy ktoś przypomniał sobie o prezentach i kazał mi wszystkie rozpakowywać. Aparat znajdował się w jednym z ozdobnych pudełek i jak się okazało był prezentem od tych wyżej wymienionych. Kiedy już ich porządnie wyściskałam i podziękowałam, zarządziłam wspólne selfie – i tak właśnie powstało pierwsze zdjęcie na moim nowym aparacie. Dlatego miałam do niego tak wielki sentyment.
Kiedy już skończyłam oglądać, ruszyłam dalej i dotarłam do końca korytarza. Otworzyłam drzwi do, jak myślałam, pokoju gościnnego i kiedy weszłam do środka po prostu mnie zamurowało. Pokój urządzony był ślicznie – w lewym rogu przy ścianie na przeciw drzwi, znajdowało się duże łóżko, zajęte aktualnie przez masę poduszek i pluszaków, na przeciwko niego znajdował się również duży telewizor. Obok łóżka znajdował się niewielki stoliczek, na którym znajdowała się lampka nocna oraz ramka z tym samym zdjęciem, o którym pisałam przed chwilą. Na wprost drzwi znajdowało się wielkie okno, a przy nim duży parapet, pokryty miękką poduszką. Na prawo od drzwi stała skromna toaletka z lustrem i dość spora szafa. A na tej samej ścianie co telewizor, stał jeszcze niewielki regał na książki. Na ścianie, pokrytej ciemnofioletową farbą, gdzieniegdzie wisiały plakaty moich ulubionych zespołów. Naprawdę byłam w szoku. Spodziewałam się zwyczajnej sypialni dla gości, którą miałam tylko ‘wypożyczyć’ by mieć gdzie spać przez mój pobyt, a zamiast tego dostałam pokój, urządzony specjalnie dla mnie. Mało tego tak, jak zawsze marzyłam żeby wyglądał mój pokój. Jak się później dowiedziałam, tato urządził go już dwa lata temu, podczas przeprowadzki tutaj. Miał nadzieję że będę częściej wpadać do niego w odwiedziny. Kiedy mi o tym mówił, poczułam się naprawdę okropnie! Tato tak bardzo mnie oczekiwał, a ja zawsze wymyślałam jakieś głupie wymówki, żeby to jednak on przyjechał do Phoenix. Nawet teraz, kiedy zostałam postawiona przed faktem dokonanym, próbowałam się wykręcić i zrobiłam matce taką awanturę, że nie chcę tutaj przyjeżdżać. Gdybym tylko wiedziała...
Wciąż stałam przy drzwiach, kiedy mój tato przyszedł do pokoju z moją walizką w jednej ręce i tacką z dwoma kubkami w drugiej.
- Podoba się? – zapytał z uśmiechem, a ja miałam ochotę znowu rzucić mu się na szyję. I zapewne zrobiłabym to, gdyby nie fakt że nie chciałam aby zawartość kubków znalazła się po części na mnie, po części na tacie i jeszcze do tego na kremowym dywanie.
- Jest idealnie! – pisnęłam wchodząc w głąb pokoju i siadając na miękkim łóżku, gdzie zaraz obok usiadł również tato. Kubki z, jak się okazało, moją ulubioną gorącą czekoladą z piankami, odstawił wcześniej na stoliczku nocnym.
- Bardzo się cieszę że się podoba. A jeszcze bardziej cieszę się że tu jesteś – powiedział, znów zgarniając mnie w swoje objęcia. Pierwszy raz ja również ucieszyłam się że tam byłam i że znowu mogłam przytulić się do taty. Siedzieliśmy tak do wieczora na tym łóżku, rozmawiając o wszystkim i o niczym, popijając ciepły, czekoladowy napój i przede wszystkim dużo się śmiejąc.
♪ ♪ ♪ ♪
Takie krótkie info na koniec - jako że wszyscy dobrze wiedzą czas wracać do szkoły, a co za tym idzie, zaliczyć ładnie oceny na semestr, nie wiem jak to będzie z rozdziałami tutaj. Postaram się oczywiście przyszykować sobie jakiś zapas, zanim jeszcze nauka mnie pochłonie, ale niczego nie obiecuje... Ale spokojnie, tak czy siak za dwa tygodnie mam ferie, więc wam to wynagrodzę! :D
CZYTASZ
Damn! || 5 Seconds of Summer
Fanfiction" Never say goodbye So kiss me, kiss me, kiss me And tell me that I'll see you again Cause I don't know If I can let you go So kiss me, kiss me, kiss me I'm dying just to see you again Let's make tonight the best of our lives, yeah! Here's to teenag...