Czyżby Przeprosiny?

307 32 90
                                    

———Perspektywa Miko———

Pakując swoje drugie śniadanie do szkoły, myślałem dużo na temat poprzedniego spotkania z Ivanem. Mój stan się poprawił, a do liceum mogłem wrócić bez problemu. Gorączka ustała i czuję się świetnie, choć nie wiadomo czym mnie może jeszcze zaskoczyć ta zmienność pogody.

Jednak najbardziej mnie zastanawiała rzecz odnośnie fioletowłosego chłopaka... Dlaczego postanowił mi pomóc i zostać ze mną, choć ryzykował, by sam się nie zarazić? Dlaczego tak się o mnie troszczył?
Czyżby Ivan się...zmienił...?

Tak dużo pytań, tak mało odpowiedzi. Zastanawia mnie zachowanie tego chłopaka... Zauważyłem, że ostatnio spędzamy ze sobą zbyt wiele czasu! Ugh, gdyby nie on, już dawno chodziłbym za rączkę Melci-Chan, lecz ten chłopak mi tego nie umożliwia... Tylko dlaczego...?

Jakaś siła ciągnie mnie w jego stronę...Coś mi tu nie gra... Mam dziwne wrażenie, że... Czy on... Nie, nie, nie na pewno nie! On mi się przecież nie podoba, prawda...? Chociaż... Myślę,że coś między nami...

—Witaj braciszku! —woła Marcel, wchodząc do kuchni. —O, widzę, że uszykowałeś sobie śniadanie.

Otrząsnąłem się z moich przemyśleń, zerkając na brązowowłosego chłopaka, stojącego przede mną,po czym zerkam na zegarek.

—Ah, tak, tak. —na mojej twarzy pojawia się rumieniec. —Pójdę piechotą... Nie musisz mnie zawozić.

Marcel spojrzał na mnie lekko zmartwionym wzrokiem. Podszedł, po czym  przyłożył dłonie na moje, zaróżowione policzki.

—Znowu jesteś chory? —pyta troskliwie.

—Co? Nie, nie!Nic mi nie jest! —odrywam jego ręce, po czym biegnę w stronę drzwi. —To do zobaczenia po szkole! Papa, bracie!

Zanim zdążyłem wyjść, kątem oka zauważyłem lekkie zdziwienie na twarzy Marcela, lecz po chwili ten pomachał mi na pożegnanie, a ja pędem wyszedłem z domu.

***

Zielone liście szumiały w rytm wiatru, ścieżka wąska, ale i długa prowadziła mnie w stronę znienawidzonego przez większość uczniów budynku, czyli szkoły.

Kto, jak to, ale ja nie cierpiałem chodzić do tego liceum. Nauczyciele, choć wymagający, są bardzo niesprawiedliwi. Co mogę powiedzieć o uczniach? Wyzywają się, jak dzieci na korytarzu, często wdają się w bójki, ale cóż... Jeśli chodzi o mnie staram się to robić poza szkołą, a nie, gdy wszyscy patrzą i zmieniają automatycznie reputację i zdanie na twój temat.

Moje stopy podążały po krętej ścieżce, gdy nagle moim oczom ukazała się szaro-czarna chmura.

Wiedziałem, co ona oznacza... To zapowiada kłopoty,odnośnie pewnego czerwonookiego wampira, stojącego przede mną.

Jednak nie wyglądał, tak jak zwykle... Gdzie się podział ten, jego pewny siebie wyraz twarzy oraz cwany uśmieszek? Rigi był jakiś zdołowany... Może to przez sytuację, jaka zaistniała w  jego domu ostatnio... Cóż, ten idiota inteligencją się nie popisał, lecz nie mam zamiaru  zawracać sobie nim głowy.

Już chciałem ominąć granatowłosego chłopaka, lecz ten złapał mnie za ramię i spojrzał w moje oczy.

—Poczekaj... Mam Ci coś do powiedzenia, Miko... —jego ton głosu był przepełniony obawą, czułem, że jest coś na rzeczy..., ale naprawdę zastanawiałem się, co ta pijawka ma do powiedzenia.

—Słuchaj,jeśli chcesz mojej krwi, to nie myśl sobie że-

—Nie chcę krwi—w tym momencie, na mojej twarzy pojawiło się niemałe zdezorientowanie.

Podniosłem głowę i spojrzałem w jego  czerwone oczy. Ku mojemu zdziwieniu,były szczere. Trudno mi to przyznać, lecz było mi go szkoda. Może naprawdę żałuje swoich czynów...? Albo to kolejna z jego ról w grze aktorskiej...?

—T-to czego, chcesz? —pytam zdziwiony.

—Chciałem Cię, przeprosić. Nie wiem,w co we mnie wstąpiło... —łapie mnie za rękę, po czym dodaje. —Wybaczysz mi...? Proszę Cię o ostatnią szansę...

Zastanawiałem się, co chce osiągnąć swoimi przeprosinami. Niby jedno słowo, które potrafi zmienić wszystko, lecz w przypadku Rigiego nie jest to do końca prawdziwe.

Zawsze, kiedy przeprasza, robi krzywdę od nowa,lecz może w końcu zrozumiał, że to nie było sprawiedliwe.

Jego smutny i przygnębiony wyraz twarzy, trochę wywarł na mnie wyrzuty sumienia... Nie wiem, czy chcę znowu zostać przez niego okłamywany, bądź tak potraktowany...

—Ja... Nie wiem... —patrzę zmieszany, unikając wzroku czerwonych oczu.

—Dobrze,ale jak się zastanowisz,to powiedz...—zanim się obejrzałem, przede mną pojawiła się szara chmura, przez co granatowowłosy chłopak zniknął z mojego pola widzenia.

***

—Słuchaj, Miko, a może mu naprawdę zależy? Każdy przecież popełnia błędy—mówi Alan z wyraźną troską w głosie.

Jesteśmy na stołówce, jedząc pyszne kimchi, które przygotował niebieskooki albinos wczoraj wieczorem.
Spojrzałem na przyjaciela lekko zdenerwowanym wzrokiem,biorąc kawałek koreanskiego dania do ust.

—Czy ja wiem, Alan?Wydaje mi się, że mnie okłamuje albo znowu wymyśli coś tak idiotycznego, że w końcu zwariuję.—biorę do ręki kubeczek herbaty.

Wsypuję dwie torebki cukru do swojego plastikowego kubka i mieszam całość słomką. Biorę duży łyk, a kryształki cukru chrzęszczą przyjemnie między zębami.

—A mi się wydaje, że powinieneś z nim pogadać i dać mu drugą szansę—łapie mnie za ramię po czym dodaje. —Miko, wszyscy wiemy, jaki jest Rigi, ale myślę, że nawet takim osobom, jak on, powinieneś dać drugą szansę!

—Niby dlaczego miałbym?

—Chociażby biorąc pod uwagę Ciebie i Ivana. On nieraz Cię przepraszał, a teraz? Prawie jesteście razem!—na te słowa wypluwam całą zawartość kubka, jednocześnie się krztusząc.

—Zwariowałeś!?Nigdy w życiu! —na te słowa pacnąłem lekko albinosa w czoło, na co ten zaśmiał się uroczo pod noskiem.

—Ej, co wy tutaj za sceny robicie? —podchodzi do nas Angar, zasiadając przy naszym stoliku, biorąc kawałek kimchi z pojemnika Alana.

—A nic, nic... Rozmawiamy o przyszłym związku Mikołaja z Ivanem.—patrzę na niebieskookiego złowrogo, na co rudowłosy zaśmiał się.

—Aaaaa, problemy miłosne widzę. Nieźle, to kiedy randka? —pyta Angar poruszając brwiami.

—Ugh! Wiecie, co? Jesteście po prostu żałośni! —wstaję od stołu, z czerwonymi rumieńcami na twarzy, kierując się w stronę wyjścia ze szkolnej stołówki.

———Perspektywa Alana———

—Wiadomo,że będą razem—czerwonooki wzrusza ramionami.

—Oj tak, Miko jeszcze się zdziwi! —przybijam piątkę Angarusiowi i dojadamy moje, własnoręcznie zrobione kimchi.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mam nadzieję, że rozdział się podobał ❤️💖❤️
Ogólnie chciałabym Wam życzyć wszystkiego dobrego z okazji nadchodzących  Świąt Wielkanocnych. Spędźcie ten czas z rodziną, hihi🐣🐥🐰
Trzymajcie się ciepło, do zobaczenia w kolejnych ❤️🐣🐥🐰💖

Młodzieniec o smutnych oczach {MikoxIvan} Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz