Zerwanie I Nowy Przyjaciel

377 30 51
                                    

———Perspektywa Miko———

—Mikołaj, co robisz? —Darek poklepał mnie po plecach, patrząc mi za ramię.

    Moje palce poruszały się w idealny rytm, łącząc łodygi kolorowych kwiatów. Ze szczególną dbałością splatałem jeden zielony, roślinny pasek w drugi, tworząc niewielki wianek.

    Oderwałem się od swojej czynności, po czym kątem oka spojrzałem na złote oczy czarnowłosego chłopaka.

—J-ja? N-nic! —zakryłem zarumienione policzki ręką.

—Brakuje Ci Ivana, co? —żółtooki roześmiał się, na co moja twarz przybrała soczyściejszego, różanego  koloru.

—Ugh! Wcale nie! Po prostu nie chcę aby sobie coś ten idiota zrobił! —skrzyżowałem ręce na piersi. —To nie jest to, co ci się wydaje, Darek!

—Wydaje mi się, że się o niego martwisz —podrapał się po głowie, lekko się uśmiechając.

—Tylko Ci się wydaje! —wstałem z podłoża trawy, po czym strzepałem ubrania pokryte, kawałkami zielonych łodyg i płatków kwiatów. —Idę pomóc przy śniadaniu, bo nie mam nic lepszego do roboty.

    Na moje słowa Darek zaśmiał się, po czym odparł.

—Jak chcesz, możesz również wziąć udział w porannym treningu, ale pamiętaj, że nie jestem zbyt łagodny w ćwiczeniach.

    Na jego słowa skrzyżowałem ręce.

—Może i jestem niski, ale żadne ćwiczenia nie są mi straszne—podrapałem się po głowie, po czym dodałem. —Może lepiej już pójdę pomoc Alanowi przy śniadaniu...

—Jasne, Miko! Ale jak będziesz czegoś potrzebował, to mnie zawołaj—czarnowłosy zaczął się oddalać, powoli znikając z mojego pola widzenia.

    Spojrzałem na swoje dłonie, na których znajdował się kwiatowy wianek. Przez tą rozmowę całkowicie zapomniałem, że nadal trzymałem go blisko siebie.

—Nie zależy mi na żadnym z nich, prawda? —zadałem sobie pytanie, szepcząc, nie otrzymując żadnej odpowiedzi. —Niemożliwe.

    Otrząsnąłem się, po czym rzuciłem wiankiem w stronę, blisko rosnącego krzaczka.

—Muszę przestać o nich myśleć, ci idioci mieszają mi w głowie! —tupnąłem stopą o trawę, po czym ruszyłem w stronę obozowiska.

———Perspektywa Ivana———

    Obudziły mnie ciepłe promienie słoneczne, przedzierające się przez otwór jaskini. Kosmyki moich fioletowych włosów opadały mi na twarz, lekko łaskocząc mnie w noc. Otworzyłem powieki, od razu zastając mocne odbicie słońca.
Przetarłem oczy, po czym mój wzrok powędrował w stronę posrebrzanego zegarka, na moim nadgarstku.

—Dziesiąta trzydzieści!? —moje oczy rozszerzyły się. —Spałem tak długo, że nie zdążyłem zrobić porannych pompek... Eh...

—Nie drzyj się, rudy syfie—granatowowłosy chłopak, mruknął pod nosem, po chwili przekręcając się na drugi bok. —Chcę sobie jeszcze pospać.

Młodzieniec o smutnych oczach {MikoxIvan} Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz