Cudowna Chwila

593 48 58
                                    

💜💜POV IVAN💜💜

Niechętnie otworzyłem swe powieki. W pokoju panowała cisza, niezmierna cisza. Promienie ciepłego, jasnego słońca przedzierały się przez szybę w oknie, a na moją twarz spadło kilka kosmyków fioletowych włosów.

Obok mojego ciała, leżała mała postać z kocimi uszkami i ogonkiem. Przytulała mnie w pasie, cicho mrucząc pod nosem, a jednocześnie szlochając. Mogłem tylko usłyszeć słowa '' Nie opuszczaj mnie, Ivan''...

W mojej głowie powędrowały myśli: Co się stało? Co robi tutaj Miko? Dlaczego leżymy razem na podłodze w łazience? Wtedy właśnie mój umysł opanowały wspomnienia z wczorajszych wydarzeń... Chciałem zakończyć swój żywot, byłem na skraju wytrzymania psychicznego... Pamiętam tylko obraz ukazujący mnie z żyletką w ręku oraz wypływającą krew z mojego ciała...

Zacząłem cicho płakać, ale tak, by nie obudzić młodszego. Po kilku minutach kotołaczek mruknął coś pod nosem i otworzył powieki, pokazując mi smutny wzrok jego oczu.

Płakał, płakał z mojego powodu, chociaż, kto by tam płakał za jakimś psem? Nic nie powiedziałem, tylko leżałem dalej wpatrując się w obraz ślicznej kruszynki.

—I-Ivan... Miałeś się więcej nie ciąć! Dlaczego t-to robisz...? —nie umiałem odpowiedzieć na to pytanie.

—Em... Miko J-ja... —nie zdążyłem nic powiedzieć, bo kotek przytulił mnie mocno, płacząc mi w ramię.

—Więcej tego nie rób, proszę! —powiedział że łzami w oczach—Teraz muszę opatrzeć Ci rękę.

Nie chciałem już nic mówić, jedyne co zrobiłem, to mocno wtuliłem się w ciało Mikusia.Kotek tylko uśmiechnął się smutno, pokazał mi skruchę i troskę, na którą nie zasługiwałem...Zaczął przemywać rany na moim przed ramieniu...

Jestem egoistą, przeze Mikuś martwił się oraz przejmował jakimś rudzielcem, zamiast spokojnie bawić się na dyskotece. Jestem beznadziejnym przyjacielem...

—Ivan... Może zapomnijmy o całej sytuacji i w ramach rozweselenia, obejrzymy coś?

—Jeśli chcesz, t-to możemy...—powiedziałem.

Złapałem Mikusia za rękę, prowadząc go do salonu. Ten, jednak protestując, oderwał ją od mojej dłoni.

Kotołak usiadł na kanapie, a ja poszedłem do kuchni zrobić kanapki, w końcu nie jedliśmy jeszcze śniadania.

Moim oczom ukazał się nóż, leżący na blacie... Już chciałem znowu przejechać nim po ręce, aby poczuć ponownie tą satysfakcję, lecz nie... Nie zrobię tego... Obiecałem Mikusiowi, że więcej nie posunę się do takich czynów... N-nie teraz...

Po kilku minutach, kanapki były gotowe, a wychodząc z kuchni, wiedziałem kotołaczka wpatrującego się w ekran telewizora.

Usiadłem koło niego, delektując się smakiem kanapeczek. Mikołaj spojrzał na nie, lecz nic nie powiedział. Pewnie wstydził się zapytać lub uważał to, za niegrzeczne. Jedyne co, to machnął ręką. Postanowiłem się podroczyć z kotkiem, więc kanapkę wepchnąłem mu do ust. Kotołak zaskoczony zarumienił się, a na mojej twarzy widniał triumfalny uśmieszek.

Młodzieniec o smutnych oczach {MikoxIvan} Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz