Różane Rumieńce

317 33 103
                                    

———Perspektywa Ivana———

    Ze szkolnego dzwonka wydobył się ostatni dźwięk, co oznaczało koniec dzisiejszych zajęć. Szybko spakowałem swoje przybory i ruszyłem w stronę wyjścia z budynku.

    Pchnąłem lekko klamkę drzwi frontowych, a moim oczom ukazał się niski kotołaczek, wpatrujący się we mnie święcącymi, niczym najpiękniejszy diament oczami.

    Miko wyglądał cudownie, nawet lepiej niż zazwyczaj. Wiatr wiał, na co jego kosmyki włosów, opadały mu na czoło. Policzki były lekko zarumienione,lecz na twarzy zagościł mały grymas, prawdopodobnie z powodu mojego przyjścia.

—Spóźniony!—zaczął tupać stopą o chodnik, zerkając na zegarek. —Wiesz, trochę  na Ciebie czekałem, psie!

—Wiem, przepraszam—odparłem lekko zmartwionym głosem.—Idziemy, Mikołaj?

    Kotołak spojrzał na mnie kątem oka, po czym zaczął iść przed siebie—Na co czekasz, i-idioto? Tak, idziemy! —chwycił mnie za rękę, prowadząc przed siebie.

    Zerknąłem na niego zdezorientowany. Zauważyłem, że jego policzki zrobiły się czerwone,a na mojej twarzy pojawił się chytry uśmiech.

—Hah, tak za rękę, Mikuś? —zapytałem.

—Ugh! Idiota... To był odruch! —tłumaczył się, po czym lekko naburmuszyl policzki i zabrał swoją dłoń od mojej.

—No dobrze...

    Szliśmy w ciszy, słychać było jedynie szum wiatru i ćwierkanie ptaków, a liście drzew kołysały się w rytm natury.
Patrzyłem na Mikołaja z uśmiechem. Na jego uroczą twarzyczkę.
Ile  bym dał, aby dotknąć go, chociaż przez chwilę... Na jedną małą chwileczkę...

    Jednak kotołak zauważył moje wpatrywanie się w jego osobę. Skrzyżował ręce na piersi, a z jego ust wydobyło się ciche mamrotanie pod nosem.

—Co za idiota... Dlaczego on to robi, to nie daje mi spokoju...

—Miko,mówiłeś coś? —powiedziałem, udając, że nie słyszałem jego wypowiedzi.

—Co!? N-nie nic, idioto! Patrz na chodnik, bo jeszcze w kogoś wpadniesz! —po czym pacnął mnie w ramię. —Oczywiście, przestań się też  na mnie gapić!—dodał oburzony.

    Mikołaj oczywiście nie zamierzał mi się zwierzyć ze swoich wszystkich uczuć. Mam wrażenie, że niektóre ukrywa i nie chce dać po sobie tego poznać. Może i mnie nienawidzi...ale myślę,że nie tylko czuje do mnie złość. Nieraz już się troszczył lub mi pomagał, lecz gdy nadarzyła się okazja, aby złożyć na jego różowych, niczym dojrzałe maliny ustach pocałunek, niższy zawsze mnie odpychał. Przez to straciłem całkowitą kontrolę w jego obecności, niekiedy nawet boję się dotknąć go, by nie pomyślał o mnie w zły sposób,jadnakże uwielbiałem się droczyć i uśmiechać się do niego.

    Jego miny są wtedy bezcenne, kocham je,jednak on tego nie dostrzega, lecz może przyjdzie kiedyś taki dzień, w którym Mikołaj zauważy, że to, co robię, jest tylko i wyłącznie troską o niego. Abym mógł dotrzymać mu opieki, żeby nikt go nie skrzywdził oraz by był szczęśliwy.

    Zerknąłem na idącego koło mnie kotołaka—To już na taką piękną twarz nie mogę sobie popatrzeć, Miko? —zapytałem, odracając głowę jednocześnie drocząc się z nim, na co ten zarumienił się.

Młodzieniec o smutnych oczach {MikoxIvan} Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz