Nieodwzajemniony

331 33 129
                                    

———Perspektywa Ivana———

   Siedzimy z Darkiem po turecku na korytarzu, zajadając się ciaskami czekoladowymi w małym, kartonowym pudełku.

—Nie bierz ich tak dużo! Nie starczy dla mnie—mówi, gdy wkładam kolejne do ust.

—Przypominam ci, że to ja je kupiłem-upominam go,na co czarnowłosy spojrzał na mnie zdezorientowany.

—Tylko nie mów mi, że na tym ruskim bazarku!

—Z piekarni, koło rogu-uśmiecham się, na co ten odetchnął z uglą—Darek... Myślisz, że jeśli ja i Miko zbliżamy się do siebie, mimo, że jestem z Dianą, to... czy ją zdradzam?

—Nie—mówi Darek, po czym podnosi jedną brew—Chyba, że to coś poważnego, to tak.

   Lekko się waham, ze zdenerwowaniem zajadam się drugim, czekoladowym ciastkiem.

—Ivan, ukrywasz coś? —pyta podejrzliwie.

   Z mojej strony pada ciche '' nie'', ale czarnowłosy nie wygląda na przekonanego, rzuca mi spojrzenie, jakby nie wierzył w ani jedno moje słowo.

—Czy aby na pewno?

—Uh, tak właściwie, to pocałowałem go... -robię się cały czerwony na twarzy.

—Co zrobiłeś!?-Darek patrzy na mnie z zaskoczeniem, wypluwając ciasko—I co, mam rozumieć, że skopał ci tyłek?

—Nie, obraził się na mnie... Chociaż, po jego chorobie, myślę, że troszeczkę się uspokoił,lecz co mam zrobić teraz?

—Wydaje mi się, że jesteś zbyt nachalny, Ivan-mówi, żując smakołyk. —Daj mu trochę czasu.

—A co mam zrobić z Dianą? —pytam, po czym przewracam oczami.

—Skoro nie czujesz do niej tego, co kiedyś to z nią zerwij.

—Nie mogę, Darek. Nie chcę nikogo skrzywdzić, wystarczy, że ranię już większość osób, w tym samego siebie—podpieram głowę na dłoni,a czarnoskóry patrzy na mnie z wyrzutem.

—Nie musisz być ostry, powiedz jej to na spokojnie... —klepie mnie po ramieniu.

—A jeśli nie zrozumie?Co jeś-

—Zrozumie... —przerywa mi, po czym wstaje. —Dobra ja idę na lekcje, nie wiem, co zamierzasz w tej chwili zrobić, ale przede wszystkim przemyśl moje słowa.

—Dobra, do zobaczenia!

   Niechętnie wstaję i ruszam w stronę swojej szafki z książkami. Wyciągam potrzebne podręczniki, po czym zamykam szafkę srebrnym, małym kluczykiem, który po chwili chowam do kieszeni.

—No siema, rudy syfie—słyszę znajomy głos za sobą, doskonale wiedziałem do kogo on należał, za dobrze go znałem, tak bardzo go nienawidziłem.Odwróciłem się z stronę dobiegającego dźwięku i marszczę czoło, na widok granatowowłosego chłopaka.

—Czego ode mnie znowu chcesz!?

—Nic szczególnego, wiesz może, czy Miko ma wolny wieczór dziś, czy znowu zamierzasz mi go zabrać!? —Rigi patrzy na mnie z pogardą, na co ja pluję mu w twarz.

Młodzieniec o smutnych oczach {MikoxIvan} Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz