2.9

1.5K 70 2
                                    

Poprawione

Jeszcze tylko: 

1437 słów

Jorge wyprowadził nas z bazy jakimiś obskurnymi podziemnymi tunelami, aż się sama dziwię że nie natknęliśmy się na żadnego poparzeńca. Droga była dość długa, ale za to mogliśmy wyjść na powierzchnie jakieś dwa kilometry przed miastem, a raczej przed tym co z niego zostało. Słońce już dawno wstało powoli zbliżając się do osiągnięcia zenitu.

- A więc kogo szukamy? - szłam tuż obok Jorge'a zasypując go pytaniami

- Mego starego przyjaciela - Marcusa, pomoże nam przedostać się w góry - wyjaśnił nawet na mnie nie spoglądając

- Skąd pewność, że będzie chciał nam pomóc?

- To gnój jak ich mało, ale jeśli trzeba, pomoże.

- Gdz..

- Możesz w końcu przestać?! - zatrzymał się kierując swoje spojrzenie na mnie, zirytowany moimi ciągłymi pytaniami. Nie powiem, że nie byłam zdenerwowana bo byłam, ta cała sytuacja mnie przytłaczała, nie mogliśmy nikomu zaufać. Za każdym razem źle się to kończyło.

- Mogę - odpowiedziałam spokojnie - Jeśli w końcu odpowiesz na moje pierwsze zadane pytanie "Czemu nam pomagasz?" - zamyślił się uświadamiając, że mój słowotok był spowodowany nie odpowiedzeniem na jedno tak błahe pytanie - Nie chce wiedzieć nic oprócz tego. Zaszliśmy zbyt daleko by teraz sami oddać się w ręce Dreszczu. .

- Zaimponowała mi twoja przebiegłość - jego ton głosu złagodniał i mimowolnie ruszył dalej w stronę zabudowań. Ruszyłam za nim chcąc się dowiedzieć czy ma jeszcze coś do powiedzenia - Agh niech ci będzie. Jesteście kartą przetargową, biletem do raju. Prawe Ramię chce takich jak wy. . odpornych. . a my chcemy być wolni od tego wszystkiego.

- Mogłeś powiedzieć od razu..

- To prawda, ale jeszcze nie byłem pewien czy po drodze nie zmienię planów.

- Nie chciałeś mieć wyrzutów sumienia? - wtrącił zdziwiony Newt

- Można tak to nazwać - odpowiedział w ogóle się tym nie przejmując - Dobra jesteśmy. Tutaj powinniśmy znaleźć Marcusa - wskazał na duży budynek, jak z resztą każdy tutaj jednak ten wyróżniały migoczące lampki imprezowe, zapalone mimo wczesnej pory dnia - To specyficzny człowiek. .

Szczerze? Słuchanie jak mniemam opowieści o tym jaki jest Marcus i żebyśmy się nie wtrącali trochę mnie znudziło. Dlatego też wzięłam sprawy w swoje ręce. Załatwię to zanim Jorge skończy tą swoją historyjkę. Skierowałam się w stronę dość dziwnie wyglądającej pary. Uśmiechali się pijackim śmiechem, co dodatkowo wzbudzało we mnie pewnego rodzaju niechęć i obrzydzenie.

- Zaraz. Gdzie ona znów. . . ? - Ciemnoskóry chyba zauważył moją nieobecność szybciej nisz myślałam - Czekaj! - nie posłuchałam dodatkowo przyspieszając kroku. Zatrzymałam się dopiero przy niezbyt urodziwym blondynie sprawiającym wrażenie bycia po naprawdę niezłej imprezie.

- Ty jesteś Marcus? - przewrócił oczami

- On już dawno przebywa w strefie B - miał bezczelny wyraz twarzy spowity chytrym uśmieszkiem. Wiedziałam, że kręci co podbudzało moje wewnętrzne podirytowanie. Już wiem co Jorge miał na myśli.

- To super - odpowiedziałam z ironią - Widziałeś może wysokiego bruneta? Ciemne oczy, brązowa kurtka? Był z brunetką trochę niższą ode mnie, krótkie włosy, też ciemne oczy?

Więzień Labiryntu - Nadzieja// ThomasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz