Poprawione
Widzisz błąd daj z boku komentarz bym mogła poprawić.Jeszcze tylko:
1103 słowa
Mała dziewczynka biegła po polanie próbując za wszelką złapać motylka, który zdawał się wyprzedzać ją o włos. Jej ciemne włosy falowały na wietrze, a szare oczy zdawały się jeszcze nie widzieć zła które w krótce miało ją otoczyć. Nagle się zatrzymała prawie wpadając na znacznie wyższą od siebie kobietę. Była piękna. Miała brązowe włosy i oczy tak jasne i ciepłe jak morze. Zlustrowała dziewczynkę od góry do dołu wybuchając delikatnym śmiechem
- Oj Ashie to chyba on złapał ciebie - melodyjny głos kobiety rozniósł się po okolicy. Ostrożnie zgarnęła motylka z czoła dziecka pozwalając mu odlecieć
- Mama! - dziewczynka wskoczyła w wyciągnięte ręce matki a ona zatoczyła kilkukrotnie koło powodując śmiech na ustach córki
- Ash - kobieta odłożyła dziewczynkę z powrotem na trawę
- Mamo co się dzieję - ziemia pod jej stopami zaczęła pękać
- Ash! - w ziemi powstała ogromna wyrwa do której zaczęła spadać
- Mamo! - dziewczynka patrzyła jak ciało jej matki pochłania czarna dziura, a wszystko wokół spowija się w czerni
- Ash!!! - jej ostatnie słowa odbiły się echem wewnątrz mojej czaszki. Mogłabym stwierdzić, że wręcz mogłam je usłyszeć. Jednak kobieta przepadła, pozostawiając po sobie jedynie jawny głos
- Ash! Wstawaj musimy iść! - otworzyłam szeroko oczy nie do końca wiedząc co się dzieje. Jednak zanim zdążyłam pomyśleć Thomas wyciągnął mnie z helikoptera popychając w stronę reszty grupy
- Nic ci nie jest? - jeden z zamaskowanych zauważył moją dezorientację, która w tej chwili mogła wyglądać jak napad jakiejś choroby. W odpowiedzi pokiwałam jedynie głową - Zmywajmy się stąd!
- Rój na skrzydle! - krzyknął inny zaczynając strzelać w coś na wydmach
- Ruchy! - w eskorcie uzbrojonych dotarliśmy do budynku. Nie obyło się bez strzałów skierowanych w stronę poparzeńców, którzy dosłownie pojawiali się z każdej strony
Jak tylko przekroczyliśmy próg śluza za naszymi plecami zamknęła się, szczelnie odgradzając nas od świata zewnętrznego. Rozejrzałam się po gigantycznym pomieszczeniu, który wyglądem przypominał ogromny magazyn. Jeden ze strażników zaprowadził nas do mniejszego pomieszczenia, które wyglądem prawie wcale nie różniło się od poprzedniego. Po prawie pół godzinnym oczekiwaniu drzwi do pokoju otworzyły się. Wszyscy gwałtownie poderwaliśmy się do pionu wpatrując w jeden punkt
- Jak się macie? - do sali wszedł mężczyzna w średnim wieku z mocno widoczną siwizną. Znałam go. Znałam aż za dobrze. Po tym co widzieliśmy jeszcze w labiryncie liczyłam, że to koniec dreszczu, koniec testów, po prostu . . . koniec, jednak nadzieja matką głupich, nie? - Wybaczcie zamieszanie. Zaatakował nas rój - wyjaśnił
- Kim pan jest? - Thomas jak zwykle musiał wszystko wiedzieć. Dziwi mnie tylko jedna rzecz . . . czemu pamięta, zresztą tak jak wszyscy dziabnięci tylko urywki wspomnień. Czemu ja pamiętam prawie wszystko? Co mnie wyróżnia?
- Dzięki mnie żyjecie i oby tak zostało . . . chodźcie przydzielimy wam kwatery - wyszedł z pomieszczenia machając tylko ręką dając nam znak żebyśmy za nim podążyli - możecie mówić mi Janson. Dowodzę tu . . to nasz azyl . . - gwałtownie odskoczyłam w bok prawie obrywając spadającymi iskrami, fajny mi azyl. Szłam wolno w zasadzie na samym końcu, chciałam się lepiej wszystkiemu przyjrzeć, przypomnieć sobie to miejsce, ale w głowie miałam jedynie pustkę - ... Z dala od koszmarów świata zewnętrznego . . uznajcie to jak stację przesiadkową, powiedzmy tymczasowy dom
- Zabierzecie nas do domu? - kolejne pytanie padło z ust Tommy'ego. Muszę z nim pogadać i wyjaśnić co jest grane
- W pewnym sensie. . z poprzedniego nie wiele zostało, ale mamy dla was miejsce . . schronienie poza pogorzeliskiem gdzie Dreszcz was nie dorwie. Co wy na to? - co my na to? Nie mogę słuchać dłużej tych kłamstw. Całe życie Janson pracował dla Paige czemu miałby teraz być przeciw. Zaraz . . . ci ludzie z filmu w tle byli ubrani tak samo jak ludzie Jansona a strzelali do swoich . . . czylliii . . albo serio jest przeciwko Avie albo wspólnie wymyślili niezły przekręt. . moje nagłe łączenie komórek mózgowych przerwał Szczurowaty który ewidentnie kończył swoją wypowiedź, którą przegapiłam - . . najpierw pozbądźcie się tego smrodu
***
Umyłam i przebrałam się chyba najszybciej ze wszystkich. Chciałam wyjść i poczekać gdzieś w ukryciu na Thomasa, jednak nie było mi to dane. Jak tylko zrobiłam pierwszy krok w stronę męskiej łazienki przed twarzą wyrosła mi ciemnoskóra postać w kitlu
- Już? - zdziwiła się - Zaprowadzę cię na badania . . to w tamtą stronę - dodała widząc, że ciągle stoję w miejscu. Z niezadowoleniem kiwnęłam głową podążając za kobietą
Najpierw wstrzyknęli mi jakieś świństwo wmawiając, że to witaminy i inne substancje których mi brakowało. Jasne . . ale niech im już będzie. Później zabrali na bieżnie i kazali biec, no i ja się pytam po co mi był ten prysznic? Biegałam może piętnaście minut, do sali zaczęli wchodzić inni. Jak widać zbytnio się nie spieszyli.
- Jeszcze lepiej niż ostatnio - lekarka niezrozumiale do siebie mruknęła, zapisując coś na kartce. Posłałam jej pytające spojrzenie którego zdawała się nie zauważyć - Dobrze. . teraz ty - zeszłam z bieżni ustępując miejsca Minho - Poczekaj tam
Udałam się na wskazaną leżankę obserwując wszystko dookoła i wypatrując tej jednej twarzy. Po drodze mijałam Newta, również niezbyt przekonanego do wstrzykiwanej mu substancji. Usiadłam na miejscu czekając na zbawienie. Kiedy moje spojrzenie skrzyżowało się ze spojrzeniem bruneta gwałtownie się poderwałam kierując w jego stronę.
- Ty to pewnie Aasha? - kolejna osoba w kitlu pojawiła się tuż przede mną. Pokiwałam niemrawo głową - Pójdziesz za mną
Po dodatkowych badaniach, prześwietleniach, ekg i innych pierdołach byłam w końcu wolna. Wyszłam z pomieszczenia w towarzystwie jednego z lekarzy, który miał mnie odprowadzić do stołówki, na której podobno czekali na mnie moi przyjaciele
- My ją przejmiemy - do moich uszu dobiegł głos Jansona. Nie byłam zbytnio zachwycona tym, że mnie zaczepił. Coś ode mnie chciał. Pytanie tylko co? Weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia które wyglądało dosłownie jak sala przesłuchań
- Czego ode mnie chcecie? - zapytałam tak łagodnie jak tylko umiałam
- Pogadać, spokojnie zaraz dołączysz do swoich przyjaciół
- O czym chciałeś pogadać? - ciągnęłam dalej. Zamyślił się na chwilę
- Co pamiętasz na temat dreszczu? - serio i co teraz?
- Pamiętam, że wsadzili mnie do labiryntu za karę - zaczęłam
- Co zrobiłaś
- Nie pamiętam - skłamałam - Wiem, że udało mi się wyjść, ale nie wiem jak. I nie wiem dlaczego znów mnie tam zesłali?
- Musieli mieć w tym jakiś cel . . . okazałaś się być bardziej cenna niż myśleliśmy
- Co? - wyszeptałam nie rozumiejąc o co mu chodzi. Miałam mętlik w głowie. Jestem cenna? Niby dlaczego? I czy przed chwilą sam się nie przyznał dla kogo pracuje?
- Mam dla ciebie propozycję - zaczął, jednak kiedy nie usłyszał odpowiedzi kontynuował - Masz potencjał, możesz nam się przydać. . jednak zanim do tego przejdziemy muszę usłyszeć z kim trzymasz?
- Z kim trzymam? - dobre pytanie, jednak w moich ustach zabrzmiało to jak kpina - Dreszcz pracował nad lekiem, . . . lekiem który miał ocalić cały świat - Szczurowaty zaciekawił się moją odpowiedzią - Jest potrzebny . . . ale nie liczcie na to, że przyczynię się do śmierci swoich przyjaciół - ostatnie słowa wypowiedział tak stanowczo i chłodno, że sama nie wiedziałam, że potrafię być taka asertywna. Mężczyzna roześmiał się spoglądając w stronę strażnika, skinął głową dając mu niemy znak
- Zabierzcie ją na blok
CZYTASZ
Więzień Labiryntu - Nadzieja// Thomas
FanficJestem ich nadzieją na znalezienie wyjścia, nadzieją która zrodziła się gdy pojawiłam się w strefie po raz drugi.. Słyszałam dźwięk ocierającego się metalu, podobny do tego który wydaje rozpędzony pociąg. Migocząca lampa raziła mnie mimo zamkniętych...