1.6

2.4K 107 5
                                    

Poprawione

Widzisz jakiś błąd przypnij z boku komentarz bym mogła poprawić

Jeszcze tylko:

909 słów

Jestem w strefie od roku. Razem z grupką moich biegaczy codziennie badamy labirynt, powoli tracąc nadzieję, że jest tam w ogóle jakieś wyjście, ale póki tu jestem i nowych map wciąż nam przybywa to się nie poddam muszę dawać nadzieję reszcie streferów. Tą zasadę zna każdy biegacz. Jest nas aktualnie coś koło dwudziestu paru osób tak wiem trochę nas przybyło ale to dobrze każda para rąk tutaj jest na wagę złota.

Obudziłam się razem ze wschodem słońca, dziś biegam sama, cóż chłopcy muszą czasem odpocząć. Wstałam przebrałam się, gotowa poszłam odebrać od Patelniaka swój prowiant który od razu wylądował w moim plecaku, stanęłam pod bramą czekając, aż ta się otworzy

- Dzisiaj sama co? - do moich uszu dobiegł głos Newta

- Minho twierdzi, że po wczorajszym wyścigu ma zakwasy - powiedziałam na co blondyn zareagował śmiechem. Brama z zgrzytam zaczęła się otwierać - Muszę lecieć, pa Newtie

- Pa.. - blondyn podniósł niemrawo rękę po czym odszedł, ja jednak byłam już wewnątrz murów

Biegałam szukając między ścianą jakiegoś nieodkrytego wcześniej miejsca. Przystałam na chwilę by złapać oddech. Obróciłam się w stronę z której przybiegłam jednak to co tam dostrzegłam sprawiło, że moje serce stanęło. Przede mną stał wielki oślizgły dozorca. Zanim zdążyłam wykonać jakikolwiek ruch w moje ciało została wbitą igła, a sama moja osoba została rzucona na pobliską ścianę. Mimo wielkich starań nie mogłam powstrzymać się od zamknięcia oczu. Gdy znowu je otwarłam zaczynało się już ściemniać, z trudem wstałam z zimnej posadzki i tak szybko jak potrafiłam zaczęłam kierować się do strefy, jednak ból spowodowany "użądleniem" skutecznie zabierał mi szybkość z jaką normalnie dotarła bym do strefy. Jeszcze tylko minąć zakręt i ostatnia prosta. Jednak kiedy tylko wychyliłam się za rogu moim oczom ukazała się wąska przerwa w bramie a za nią moich przyjaciół którzy jak tylko mnie zobaczyli zaczęli krzyczeć. Rzuciłam się sprintem w kierunku wyjścia niestety jak tylko się przy niej znalazłam ta zamknęła się z hukiem

 - Nie, nie, nie, nie! - uderzałam pięściami we wrota które ani drgnęły. Oparłam się o nie plecami po czym zjechałam do pozycji siedzącej - No to nadszedł mój koniec - skulona cicho załkałam, nagle coś do mnie dotarło dziury w mojej pamięci, które wcześniej miałam zniknęły a wspomnienia powróciły, co spodobało, że kolejna stróżka łez pociekła po moim policzku - Przepraszam Tommy, obiecałam ci że nie dam się zabić - Nie. Nie mogę się nad sobą użalać, podniosłam się wycierając twarz. Jak mam umrzeć to na moich zasadach

***

Cholera, cholera, cholera, mam przekichane, przerąbane, przesrane. Zapytajcie pewnie co teraz porabiam, no cóż mogłabym rzec, że bawię się z dozorcą w berka problem jest taki że to on goni i nie chce się odczepić. Nagle do moich uszu dotarł głośny odgłos, labirynt się zmienia, to moja jedyna szansa na ratunek. Obróciłam się zerkając jak daleko znajduje się buldożerca i tak w mojej głowie zrodził się szatański plan - No chodź tu! - krzyknęłam w stronę bestii, a kiedy ta była wystarczająco blisko rzuciłam się biegiem w stronę zamykających się bram. Monstrum wleciało za mną między ściany a ja poczułam jak moje serce przyspiesza. W ostatniej chwili wyleciałam za ścian upadając na posadzkę. Dozorca nie miał już tyle szczęścia. Odetchnęłam z ulgą. Chyba ktoś tam u góry nade mną czuwa

Moją uwagę przykuła pewna migoczącą kontrolka wewnątrz dozorcy. Nie będąc pewną czy przypadkiem bestia nie otworzy zaraz oczu szybkim ruchem wyciągnęłam ustrojstwo. Całe było pokryte śluzem, przetarłam je by nic mu się lepiej przyjrzeć. Jedyne co byłam wstanie dostrzec to małą podświetlaną cyfrę 5 i napis DRESZCZ, no cóż pewnie mają z nas ubaw widząc jak przed nimi uciekamy. Postanowiłam ruszyć w dalszą drogę. Mimo tego, że rana po użądleniu nie boli i wygląda całkiem ładnie to nie mam pewności czy się nie przemienię. Udało mi się wybiec z wnętrza labiryntu i wiecie co tam znalazłam?... Labirynt, tylko, że sto razy większy. Odległość między murami jest tu po prostu gigantyczna. 

Spojrzałam w górę próbując dostrzec gdzie kończy się blacha przy której stałam. Przejechałam po niej ręką jednak był to błąd. Po mojej dłoni spłynęła stróżka szkarłatnej krwi ostrza pomyślałam zaczynając iść dalej.

Zatrzymałam się słysząc wydobywające się z mojego plecaka dziwne dźwięki, pochwyciłam urządzenie w dłonie. Obróciłam się kilkakrotnie wokół własnej osi, a sprzęt wydawał z siebie raz cichsze a raz głośniejsze trzeszczenie - Hmm, to chyba wskazuje drogę - ruszyłam w stronę w którą dźwięk był najgłośniejszy co jak się okazało nie było błędem. Dotarłam do dziwnego miejsca, po środku było przejście natomiast po bokach przepaść, a na samym końcu zamknięte wrota. Zbliżyłam się do nich a dziwne maszyna przeskanowała mnie od góry do dołu. Zasłoniłam twarz przedramieniem gdyż czerwone światło wypalało mi oczy, po chwili zmieniło kolor na zielony a wrota się otwarły. Przeszłam przez nie podchodząc do świecącej się klawiatury - Trzeba wpisać kod - moja ręka automatycznie sięgnęła do kieszeni wyciągając zdjęcie - Warto spróbować - zaczęłam wystukiwać poszczególne cyfry widniejące na kartce po czym kliknęłam enter. Śluza otwarła się a zaraz po niej dwie kolejne. Gdy tylko przez nie przeszłam zamknęły się z powrotem. Już nie ma odwrotu.

Szłam ciemnym korytarzem do momentu, aż moim oczom ukazała się para metalowych drzwi z napisem "wyjście"- Pff to nie może być takie proste.. - nacisnęłam klamkę powoli otwierając drzwi. Byłam przygotowana na wszystko, jednak jeśli coś znajdowałoby się za tymi drzwiami to wolałabym się z tym czymś nie konfrontować twarzą w twarz. Moja stopa postawiła pierwszy krok w pomieszczeniu. Automatycznie wszystkie pary oczu skierowały się na mnie

- Jak udało ci się wydostać?! - blondynka w białym kitlu podeszła do mnie chwytając za ramię - Chodź zabiorę cię na badania..

Więzień Labiryntu - Nadzieja// ThomasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz