Przyjdę

17K 521 272
                                        

Pośpiesznie nadchodził piątek, dzień moich urodzin. Czy byłam podekscytowana? Nie zupełnie. Chloe była strasznie podekscytowana, dla mnie był to dzień jak każdy inny, po co świętować swoje starzenie się? To jak obawianie się późnego wieku, który i tak osiągniemy. Myślę, że większość ludzi, czuje się wtedy inaczej, ktoś o nich pamięta, tylko po co? Po co się z tego tak cieszyć, skoro ta pamięć jest jednorazowa, ciesz się ludzi, którzy są z tobą cały czas a nie od jakiegoś głupiego święta, nawet jeśli były to urodziny.

Po ostatniej imprezie, którą bardziej moi przyjaciele przeszli tragicznie, nawet nie pamiętali jak i kiedy wrócili do domu, była świetna naprawdę dobrze się bawiłam, nawet to spotkanie z Brandonem było inne niż wszystkie, cała ta zabawa w tym klubie, była niepasującym elementem do mojej układanki. Sygnet, ptaki cholerny czarny kolor i motocykle. Na początku jakoś się to układało, snułam teorię o jakimś gangu, ale sytuacje w klubie niszczyły ten układ. Jakim cudem, kiedy akurat byłam w tym klubie, dwóch gości magicznie mnie znajduje, mając te cholerne sygnety na dłoniach, dwa identyczne, dwóch mężczyzn. O co tu chodziło?

Był czwartek, wczoraj nie byliśmy w szkole po wtorkowej imprezie, a dziś wypadałoby się tam pojawić, tym bardziej dla sprawdzianu z matmy. Ten przedmiot był po prostu za bardzo zagmatwany by cokolwiek z niego zrozumieć. Idąc w stronę wejścia do szkoły, wypaliłam dwa papierosy, weszłam do środka budynku czując miłe ciepło. W głównym korytarzu spotkałam Chloe i Theo, zawzięcie o czymś rozmawiali nawet mnie nie zauważając.

- Hej, o czym tak rozmawiacie? - spytałam, na co unieśli na mnie swój wzrok, mając zmieszane miny.

- Yyyy.... O sprawdzianie z matmy, tak będzie strasznie trudny prawda? - odparł brunet, drapiąc się nerwowo po karku, patrząc na blondynkę by potwierdziła jego słowa, a ja już wiedziałam, że chodzi o jutro, planowali mnie czymś zaskoczyć w sumie jak zwykle, dlatego mnie to nie zdziwiło.

- Tak, właśnie tak. - blondynka potwierdziła jego wersję, unosząc palec do góry jakby właśnie o czymś myślała.

- Yhm, więc możemy iść? - oparłam, wyglądali tak komicznie, że odwracając się cicho się zaśmiałam. Słyszałam, jak idąc za mną lekko się  ze sobą droczą, to było urocze. Weszłam do sali, gdzie czekał już nauczyciel matematyki, zajęłam swoje miejsce wyjmując długopis z torebki. Dostając sprawdzian, miałam świadomość, że matma jest tak pojebana ale nie że aż tak, po upływie trzydziestu minut oddałam sprawdzian i wyszłam z sali, poszłam na zewnątrz zapalić papierosa. Przechodząc przez korytarz kierowałam się do głównego wyjścia. Na dziedzińcu szkoły stało dobrze znajome mi ferrari, chłopak w czarnej skórze stał odwrócony tyłem do mnie, chciałam uniknąć tego spotkania, więc szybkim krokiem poszłam za szkołę, czułam jednak jego spojrzenie na moich plecach. Wyciągając paczkę czerwonych marlboro, zastanawiałam się co tutaj robi. Byłam sama za szkołą, trwały lekcje i nikt tu się nie kręcił, usłyszałam jednak kroki, a potem czułam tylko przeszywający ból w prawym boku. Upadłam na kolana, upuszczając papierosa, dotknęłam się za mój prawy bok który cholernie bolał, poczułam ciecz wzięłam rękę przed oczy i ujrzałam krew. Próbowałam kilkakrotnie wstać jednak opornie mi to szło, doczołgałam się do ściany budynku, pomagając sobie wstać. Powolnie szłam na dziedziniec szkoły, licząc że Brandon nadal będzie tam stał, gdy zobaczyłam kąt czarnego samochodu westchnęłam płacząc. Czułam jak krew cały czas wypływa z mojej rany, gdy całkowicie wyszłam zza szkoły, zobaczyłam chłopaka, który nadal był odwrócony, nie miałam siły na krzyk ale wiedziałam, że muszę spróbować.

- Bra..-  tylko na tyle było mnie stać, nadal szłam powolnym krokiem gdy zobaczyłam jak chłopak się odwraca, jego wzrok momentalnie nabrał przerażenia i złości, szybko do mnie podbiegł łapiąc mnie za ramię i oplatając wokół swojego karku.

My ConsequencesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz