Dokończymy to

9.6K 349 208
                                    

 To najluźniejszy rozdział jaki dziś przeczytacie, spodoba wam się obiecuję.

Powiew zimnego powietrza, przyprawiał moje ciało o przyjemne dreszcze, delikatnie wybudzając mnie z błogiego snu. Mrugałam powiekami, próbując je otworzyć, jasność, która panowała w pomieszczeniu, delikatnie szczypała mnie w oczy, jednak w końcu udało mi się je otworzyć. Widok, który dostrzegłam zawiódł mnie tak bardzo, że ponownie zamknęłam powieki, mocno opadając na łóżko. Zobaczyłam pustkę, marzyłam o tym, żeby zobaczyć tego bruneta zaraz po otworzeniu oczu, z jego rozczochranymi włosami, które opadałby mu na czoło, a jego zachrypnięty głos powiedziałby mi ciche dzień dobry, ale nie doświadczyłam ani jednej z tych rzeczy, których bardzo pragnęłam. Czułam tylko jego zapach, ale to było dla mnie za mało, jego zapach nie potrafił sprawić, żebym czuła się taka bezpieczna, tylko jego ramiona potrafiły to zrobić. Jego ramiona były dla mnie definicją bezpieczeństwa.

Leżałam w całym swoim rozczarowaniu, postanawiając w końcu wstać i spróbować zrozumieć, dlaczego nie było tutaj chłopaka. Niechętnie wstałam i skierowałam swoje kroki do wyjścia z sypialni, pozostając tylko w koszulce chłopaka. Najciszej jak mogłam otworzyłam drzwi, nie chcąc budzić chłopaków, którzy spali w salonie. Nie pomyślałam jednak, że ich też tam nie zastanę. W mieszkaniu odbijało się echo moim kroków, tylko moich kroków i mojego ciężkiego oddechu. Zostałam sama, zastanawiając się gdzie wszyscy się podziali. Nie wiedziałam czy powinnam zacząć się martwić. Weszłam do kuchni i zaparzyłam sobie kawę, żeby pomóc sobie się obudzić. Wczorajsza noc miała być początkiem czegoś nowego, naszego nowego życia bez żadnych problemów, bez Black Swallows, bez innych zbędnych ludzi, o których mieliśmy zapomnieć, ale miałam wrażenie, że to wszystko się jeszcze nie skończyło. Dręczyło mnie dziwne uczucie, że to wszystko nam się udało, ale to że nam się udało miało większe znaczenie niż myślałam, moja intuicja nie dawała mi spokoju, dręczyła mnie myślami o tym, że to wszystko, ta cała gra nadal jest aktualna, a my jesteśmy jej pionkami.

Chwyciłam za kubek kawy i wyszłam z nim na balkon, przez który podziwiałam ulice Denver, które dopiero budziło się do życia. Mieszkając w tym mieście całe swoje życie, mogłoby się wydawać, że możesz przewidzieć co się wydarzy. Możesz wiedzieć to, że człowiek ubrany w ten garnitur, śpieszy się do pracy bo zaspał, a jego plamę na prawym ramieniu, spowodowała kawa, którą pośpiesznie chciał wypić. Kobieta, która siedzi na ławce wypalając już trzeciego papierosa nie wie w jakim miejscu się znajduję, obserwuje wszystkich szukając jakiejkolwiek inspiracji dla swojego monotonnego trybu życia. Nastolatkowie, którzy idąc chodnikiem, głośno się śmieją, wracają nad ranem z imprezy, ciesząc się swoim nastoletnim życiem, uciekając od problemów. Wiesz co się wydarzy, ale masz wrażenie że tak naprawdę znasz całe to pieprzone miasto, które tajemnice na temat twojego życia trzyma pod wielką i niedostępną dla ciebie kłódką. Więc wszyscy jesteśmy jak kobieta z papierosem, obserwujemy życie innych, wiedząc co się wydarzy, tylko dlatego, że nie jesteśmy w stanie przewidzieć, co takiego nas czeka, mimo że mogłoby się wydawać, że znamy swoje życie doskonale.

Moje przemyślenia, przerwało głośne wtargnięcie do środka. Wyszłam z balkonu, chcąc dowiedzieć się w końcu o co tutaj chodzi.

- Ashley? - doszedł do mnie jego zachrypnięty głos, który tak bardzo chciałam usłyszeć rano. Założyłam ręce na piersi, otulając swoje ciało.

- Tutaj jestem - powiedziałam cicho, nie chcąc pokazywać zbyt wiele emocji.

Chłopak patrzył na mnie z tym błyskiem w oczach, stał w bezruchu jakby nie wiedział co ze sobą zrobić. Jego włosy były zaczesane do tyłu, a jego czarna, skórzana kurtka była zmoczona od deszczu, który delikatnie zachmurzał nieskazitelne niebo.

My ConsequencesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz