Cały świat był niebezpiecznym miejscem

14K 417 146
                                    

Obudziłam się, ból zniknął, chłopak też zniknął ale na mojej poduszce wciąż czułam ten niezidentyfikowany zapach, jego zapach. Mój stan psychiczny jak i fizyczny był o wiele lepszy niż kilka godzin temu, a to wszystko dzięki niemu. Na zewnątrz był mrok, chwyciłam za telefon chcąc zobaczyć, która jest godzina byłam dość zdziwiona widząc na wyświetlaczu pierwszą w nocy. Przespałam cały dzień?

Podeszłam do okna wcześniej z szafki zabierając paczkę papierosów, otworzyłam je i zaczęłam wprowadzać nikotynę do organizmu, stan w którym byłam kilka godzin temu wydawał się tak odległy, tak jakby to wydarzyło się bardzo temu, a w pamięci miałam jego delikatne przebłyski. Wiatr dochodzący z dworu przyjemnie owiewał moje ciało, czułam się tak wypoczęta i spełniona. Po wypaleniu papierosa, zamknęłam okno i zeszłam na dół. Wstawiłam wody na ciepłą herbatę, którą miałam ochotę wypić. Moje ciało było jeszcze trochę obolałe, a na twarzy robił mi się już żółty siniak. Psychicznie czułam się o wiele lepiej, a to wszystko z powodu Brandona nie wiedziałam jak mu za to podziękuję, myślałam że zostanie ale wyszedł tak jak zawsze. Musiałam iść w końcu do szkoły, za wiele razy ją opuszczałam, najgorsze były te kłamstwa ale nie wiedziałabym jak powiedzieć Theo, że jestem z Brandonem w tej dziwnej relacji, której nie umiałam nawet nazwać. Czy mogłam to w ogóle nazwać relacją? Kim my właściwie byliśmy?

Zrobiłam sobie herbatę i usiadłam w salonie, włączając przypadkowy kanał w telewizji. Na początku mieszkanie samej było fajne, nikt nie mówił mi co mam zrobić, czy mogę gdzieś wyjść, a teraz? Ta monotonność jest dziwna, robię herbatę, oglądam i idę spać. A! No czasem mnie ktoś pobije i rozetnie mi prawy bok, ale poza tym to nic ciekawego się nie dzieje. Mój telefon wyrwał mnie z przemyśleń, byłam zdzwiona gdy zobaczyłam numer Theo, szybkim ruchem odebrałam połączenie.

- Halo? Czemu nie śpisz? - spytałam.

- Mógłbym spytać o to samo, ale nie o to chodzi! - krzyknął, wyraźnie zdenerwowany.

- Śledziłem dziś Brandona, mam pewność że jest popieprzony! - odparł.

- Co? O czym ty mówisz? - spytałam, nie wiedząc o co może chodzić. - Miałeś dać temu spokój Theo.

- Nie mogłem, ale to nie ważne. Zaraz będę, wszystko ci powiem. - powiedział i się rozłączył.

Zastanawiałam się o co może chodzić, wiedziałam że Brandon jak i Luke robili te nielegalne rzeczy, bałam się że może chodzić o Black Swallows albo o tych gości z sygnetami, nie chciałam żeby mój przyjaciel się w to wplątywał za dużo kłopotów to za sobą niosło, nie chciałam tego dla Theo ani dla Chloe. Czekałam na niego ze straszną niecierpliwością, tak strasznie broniłam ich przed tym żeby nic ich z tą sprawą nie łączyło, bałam się że moje kłamstwa wyjdą na jaw, po prostu tego nie chciałam. Cały świat był niebezpiecznym miejscem.

Słyszałam pukanie do drzwi, szybko zerwałam się z kanapy i poszłam w ich stronę, otworzyłam drzwi widząc zdenerwowanego bruneta. Wszedł do środka, cały przemoczony przez deszcz, który padał na zewnątrz. Tak cholernie bałam się tego co usłyszę.

- On jest do kurwy popieprzony! - krzyczał, jego oczy były przepełnione ogromną wściekłością, bałam się zrobić cokolwiek. - On naprawdę uczestniczy w tych jebanych wyścigach! I dobra nie decydują one o tym czy ktoś umrze, ale Ashley! Oni go traktują jak boga, jak wygrywa to są te oklaski i oddają mu wszystko co każdy uczestnik przy sobie ma! Czy to nie jest popieprzone?

- Spokojnie, Theo. Jakie wyścigi, gdzie? - spytałam.

- West Colfax, ulica obok jakiegoś parku, jacyś szemrani ludzie i te ich interesy. - odparł, wlepiając wzrok w jeden punkt. West Colfax? To stamtąd mnie zabrał, gdy ci ludzie mnie tam sprowadzili. Czyli nie był tam przypadkowo?

My ConsequencesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz