Przebudziłam się o trzeciej w nocy, spałam w salonie, a Chloe wraz z Lukiem u mnie w pokoju. Potrzebowałam napić się szklanki wody, nie czułam zatrucia alkoholowego, a mój humor? Był słaby, poszłam na imprezę żeby choć na chwilę zapomnieć o tym wszystkim. Evans jednak zepsuł moje plany. Wciąż dręczyło mnie to jedno pytanie. Co łączyło go z moim ojcem? To było dziwne, kilka dni, po śmierci mojego ojca wraca i stale się o niego wypytuje.
Zapaliłam światło, wlałam sobie kubek zimnej wody, która wiele mi dała. Głowa zaczynała mnie boleć, co oznaczało nadchodzącego kaca, wróciłam szybko do łóżka, wracając do spania.
Obudziły mnie śmiechy dochodzące z kuchni, domyślałam się że Luke i Chloe wstali, powoli otworzyłam powieki, wstając.- Nie chcieliśmy cię obudzić, przepraszam. - odezwał się chłopak, miał rozczochrane włosy, i zaczerwienioną szyję - w moich myślach, błagałam samą siebie, żeby moje łóżko nadal zostało dziewicą.
- W porządku i tak miałam zaraz wstawać, jak się czujecie po wczoraj? - spytałam, podchodząc do nich owinięta w ciepły koc.
- Myślałam, że będzie gorzej - odparła blondynka, która miała na sobie moje ciuchy, kochałam naszą przyjaźń za to, że nie miałyśmy przed sobą żadnych granic.
- Boli mnie trochę głowa i to w sumie tyle, jest okej. - odparła, patrząc prosto na mnie.
- Zostaniecie na obiad? Możemy zamówić jakąś pizzę - odparłam, miło by było zjeść z kimś w końcu obiad, nie pamiętam kiedy miałam towarzystwo podczas tego rodzinnego obyczaju.
- Ja zostanę jeszcze godzinkę i będę się zbierał, mam pewne sprawy do załatwienia - odparł blondyn, patrząc na mnie znacząco abym zrozumiała.
- Ja niestety też muszę zaraz jechać, wiesz mama stwierdziła, że dawno nie byliśmy u babci, gdybym tylko mogła zaszyłabym się tutaj na zawsze z tobą. - powiedziała, podchodząc i czule się we mnie wtulając. Czyli jak zwykle zostanę sama. Świetnie.
Po około godzinie i wspólnym zjedzonym śniadaniu, wyszli razem zostawiając mnie w tej szarej rzeczywistości. Postanowiłam odbyć moją ulubioną czynność, kąpiel. Stałam pod prysznicem, chyba dwie godziny, dokładnie rozmyślając, co dalej? Akceptacja całej tej sytuacji była po prostu cholernie trudna, powiedziałam Brandonowi, że nie może zaakceptować kim naprawdę jest, zaczynam myśleć, że mam wiele wspólnego z tymi słowami.
Zamówiłam sobie pizzę na obiad, usłyszałam dzwonek do drzwi, wzięłam pieniądze i szybko zbiegłam do drzwi. Zapłaciłam i chciałam zabrać pizzę, jednak pan w tym śmiesznym żółto - czerwonym ubraniu z logiem pizzeri mnie zaczepił, dając mi do ręki list. - Leżało, na wycieraczce - podał mi kawałek papieru, uśmiechnął się i poszedł.
List nie posiadał konkretnego nadawcy, był anonimowy. Jednak zdecydowanie zaadresowany do Ashley Davis. Stwierdziłam, że otworzę go potem, teraz chciałam zjeść, padałam z głodu.
Poszłam do salonu, gdzie odpaliłam serial i zajadałam się pizzą. Usłyszałam huk dochodzący z mojego pokoju, delikatnie się przeraziłam, ale pamiętałam, że zostawiłam otwarte okno, więc poszłam szybko je zamknąć. W pokoju panował półmrok, podeszłam i szybkich ruchem zamknęłam okno. Poczułam czyjeś ręce, na moich ramionach. Czułam ciepły oddech na swojej szyji, wyswobodziłam się z uścisku i zobaczyłam jego rysy twarzy. Evans.
- Możesz powiedzieć mi co ty tutaj robisz? Mam drzwi wejściowe, przez które już wchodziłeś - przekręciłam zdenerwowana oczami, wpatrując się w jego ciemne tęczówki, oczekując odpowiedzi.
- Wiem, ale tak jest fajniej, tajemniczo. - syknął, kładąc się na łóżko, patrząc na mnie tym swoim zabójczym wzrokiem. - Wpadłem odwiedzić starą znajomą - odparł, coraz bardziej usadawiając się na moim łóżku.
CZYTASZ
My Consequences
Teen FictionBo każdy błąd zostanie zapamiętany, ale kiedy zło nade mną zwycięży, wejdź w ten świat razem ze mną trzymając mnie za rękę. Książka posiada błędy, ponieważ nie była jeszcze poprawiana.