Sangre muerte

10.6K 384 280
                                    

Czułam silne klepanie po mojej twarzy, uchyliłam oczy widząc bruneta. Jego jasne tęczówki, wyrażały zmartwienie, a ja zaczęłam się zastanawiać, jak to się stało że tutaj jest, przecież mnie nienawidzi, prawda?

- Theo? - spytałam, łapiąc się za obolałą głowę. - Co tutaj robisz?

Był zmieszany, jakby nie do końca wiedział co powiedzieć, otworzyłam szerzej oczy widząc jego twarz...jego zmasakrowaną twarz. Była cała spuchnięta, widniały na niej świeże siniaki i zadrapania, boże kto mu to zrobił?

- Boże, co ci się stało? Nie wyglądasz najlepiej - odparłam, wciąż masując się po głowię w którą uderzyłam się, upadając.

- Mógłbym powiedzieć to samo. - powiedział, siedział obok mnie oparty o umywalkę, nadal nie wiedziałam co tutaj robił, bałam się zapytać chciałam przez chwilę z nim pobyć, chciałam żeby przez chwilę było jak dawniej. Nie chciałam czuć tej cholernej, przytłaczającej samotności.

- Przepraszam.

Kilkukrotnie pomrugałam powiekami, nie wiedząc czy to wszystko dzieje się naprawdę. Odwróciłam głowę w jego stronę, intensywnie na niego patrząc, nasze spojrzenia się połączyły, trwaliśmy tak dopóki brunet tego nie przerwał.

- To nie moja Maddie, to - powiedział, wskazując na swoją obolałą twarz. - Jej sprawka, wcześniejsze pobicia przez "Brandona" również, ale zakładam że to już wiesz. Przepraszam, zachowałem się tak okropnie, te wszystkie rzeczy które ci powiedziałem...Nie mogę sobie tego wybaczyć. Tak strasznie cię przepraszam Ash.

Byłam dość zszokowana, ale szczęśliwa wiedziałam, że zrobił to wszystko pod presją, nie miał pojęcia co się dzieje, a to wszystko się nawarstwiło i stało co się stało, nie cofniemy czasu i oboje zawiniliśmy, a teraz dostaliśmy drugą szansę.

- Ja też przepraszam, chciałam dobrze dla wszystkich. No cóż nie do końca wyszło. - odparłam, odchylając głowę do tyłu.

- Było różnie Ashley, ale zawsze będziesz moją dawną Maddie. Przetrwamy to. - powiedział, przechylając swoją głowę w moją stronę, uśmiechnęliśmy się do siebie, ciesząc się swoją obecnością. Znów poczułam ten metaliczny posmak krwi, dotknęłam palcami mojego nosa, na których została obfita krew.

- Co się dzieje? - spytał, przerażony szybko zmienił pozycję i siedział tuż przede mną. Robiłam się coraz bardziej senna i zmęczona, nie wiedziałam co się ze mną dzieje.

- Nie wiem, byłam w klubie z Brandonem i od trzeciej rano się tak dzieje, wcześniej nie leciała krew. - odparłam, wciąż przytykając rękę do krwawiącego nosa.

- Musimy pojechać do szpitala, to nie jest normalne. - powiedział, wstając ale szybko go zatrzymałam, łapiąc za nadgarstek.

- Daj mi telefon, zadzwonimy do Luka. - wpadłam na ten pomysł dość szybko, ale nie chciałam jechać do szpitala, chciałam żeby blondyn uspokoił Theo, że to zwykła grypa i mi przejdzie w domu. Chłopak pobiegł po mój telefon, podając mi go. Wbiłam numer Luka i szybko nawiązałam połączenie.

- Myślałem, że nigdy nie zadzwonisz, co tam? Właśnie wracam, będę za jakieś dziesięć minut. - był szczęśliwy, uśmiechnęłam się bo w końcu go zobaczę, tęskniłam za nim.

- Mam mały problem, byłam wczoraj w klubie z Brandonem. Chyba złapała mnie grypa, dreszcze, poty, gorączka, wymioty, a teraz krew z nosa nie chce przestać lecieć. Musisz uspokoić Theo, że to tylko grypa. - wysyczałam, wciąż bolała mnie głowa od uderzenia.

- Kurwa, jedź do klubu, do Erica i to już! Powiedz do niego ważne słowa i się nie pomyl. Sangre Muerte, szybko Ashley. Będę najszybciej jak mogę. Jedź! - krzyczał, a ja się przestraszyłam, nic nie powiedział, kazał jechać, wstałam szybkim ruchem idąc do pokoju założyłam ubrania. Szukałam wzrokiem Theo, który gdzieś mi zniknął ale byłam pewna, że czeka przy samochodzie. Zbiegłam ze schodów, krew zdążyła pobrudzić moje ubrania, stale ciekła mi z nosa i nie chciała przestać. Zamknęłam drzwi, widząc mojego przyjaciela przy moim aucie. Wsiadłam na fotel kierowcy, jednak brunet nie wsiadał, otworzyłam drzwi, patrząc na niego.

My ConsequencesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz