Stałam pod jego drzwiami myśląc czy to wszystko się naprawdę wydarzyło, byłam w tej samej pozycji, patrząc na zamknięte przede mną drzwi. Otrząsnęłam się i zeszłam po schodach kierując się do samochodu. Bałagan w mojej głowie narastał nie wiedziała co o tym myśleć. Czy ten pocałunek coś znaczył? Czy znaczył coś dla mnie i dla niego? Przejeżdżałam przez ulice Denver chcąc jak najszybciej trafić do domu. To było dziwne, po prostu nie mogłam przestać o tym myśleć jednocześnie zastanawiając się czy to cokolwiek dla nas znaczyło.
Weszłam do domu, opadając bezsilnie na kanapę w salonie, wlepiając swój wzrok w ścianę przed sobą, czemu tak się tym przejmowałam? Nie wiem, przecież to był tylko nic nie znaczący buziak prawda? Zauważyłam, że zapomniałam torebki z samochodu, więc szybkim krokiem po nią poszłam. Słyszałam mój dzwoniący telefon na jej dnie, wsadziłam rękę szukając go w torbie. Peter? Peter do mnie dzwonił? Nigdy tego nie robił odkąd razem z mamą się stąd ewakuowali. Przeciągnęłam palcem po ekranie w kierunku zielonej słuchawki.
- Peter? - spytałam, odkładając torebkę na krzesło w kuchni. - Cisza.
- Halo? Peter? - powiedziałam głośniej.
I znów usłyszałam do ciche odchrząkniecie po czym sygnał się urwał. To było dziwne, najpierw mama, teraz Peter? Tyle rzeczy w przeciągu ostatnich tygodniu wydawało się dziwne, moja głowa nie była w stanie tego poukładać. Byłam zmęczona, mało co wczoraj spałam i wiele sytuacji mnie przytłaczało. Otuliłam się swoim ciepłym kocem zasypiając.
Obudziło mnie pukanie do drzwi, zerwałam się idąc w stronę drzwi za oknami panował już mrok był wieczór, a ja czułam się strasznie niewsypana. Powolnie przekręciłam zamek w drzwiach, mając przed oczami panią Jones starszą sąsiadkę, która mieszkała tu odkąd pamiętałam.
- Dobry wieczór - powiedziała swoim życzliwym głosem.
- Dobry wieczór, mogę w czymś pomóc? - spytała, opierając się o drzwi.
- Widzisz, mój wnuk wyjechał, a ja nie mam tyle siły by iść z moim psem na spacer. Pomyślałam, że może mogłabyś mi pomóc - odpowiedziała, splatając swoje dłonie ze sobą.
- Oczywiście, założę coś na siebie i mogę z nim pójść na spacer - odparłam, szeroko się uśmiechając pomogę staruszce, a taki spacer mi się przyda.
-Oh, dziękuje to ja szybko pójdę po Hektora. - nie wiedziałam, że można tak nazwać psa, zbyt poważnie jak dla mnie. Weszłam do domu narzucając na siebie luźną, kurtkę jeansową. Wyszłam przed dom wcześniej go zamykając czekałam na panią Jones. Po imieniu Hektor, moja wyobraźnia wykrewała sobie ogromnego czarnego psa, jakie było moje zdziwienie gdy na czerwonej smyczy widziałam malutkim rozmiarów, białego pomeraniana.
- Proszę dziecko, wiesz gdzie mieszkam - odparła i odeszła opatulając się swoim swetrem
A więc Hektor? Huh? Pójdziemy się przejść, chodź. Pies był grzeczny, nie wyrywał się, a ładnie szedł przy nodze. Poszłam do pobliskiego parku, siadając z psem na ławce wyjmując paczkę papierosów.
- Wybacz Hektor, ja też muszę mieć z tego jakieś korzyści. - odparłam, głaszcząc go. Gdyby ktoś mnie teraz widział, nie chciałam wiedzieć jak dziwnie to musiało wyglądać. Wprowadzałam do swojego organizmu nikotynę, gdy poczułam wibrację w kieszeni moich spodni. Połączenie przychodzące znowu było od mojego brata, szybko przesunęłam palcem na zieloną słuchawkę.
- Peter? - spytałam.
- Ja.. - i cisza, brak sygnału, połączenie zostało przerwane znowu. To już drugi raz w ciągu dnia kiedy do mnie zadzwonił. Wcześniej było tak z mamą, nic mi tu nie pasowało. Telefon ponownie zaczął wibrować, tym razem był to Luke.
![](https://img.wattpad.com/cover/262711559-288-k146326.jpg)
CZYTASZ
My Consequences
Ficção AdolescenteBo każdy błąd zostanie zapamiętany, ale kiedy zło nade mną zwycięży, wejdź w ten świat razem ze mną trzymając mnie za rękę. Książka posiada błędy, ponieważ nie była jeszcze poprawiana.