Mrugałam powiekami, próbując je otworzyć. Nie poznawałam swojego łóżka, nie było tutaj szafek, na których widniały moje zdjęcia z Peterem, nie było tej przeklętej szafy z której wypływała tona, nieposkładanych ubrań. Ale był to pokój, który doskonale znałam. Czarno-białe barwy i ten jego zapach potwierdzały, że byłam u niego, ale w pokoju byłam sama, uświadamiając sobie co stało się kilka godzin temu.
Luke
Nie zasługiwał na to. Zachowywał się okropnie, ale powoli zaczynałam wierzyć, że nie chciał tego wszystkiego. Po tych myślach, doszłam do wniosku, że zarówno Brandon jak i Liam, musieli coś wiedzieć, pojechali się z nim spotkać, sprawy potoczyły się inaczej, ale co takiego się wydarzyło? To pytanie zaczęło mnie prześladować. Zerwałam się szybko z łóżka z bólem, podciągnęłam koszulkę, dostrzegając na moim brzuchu siniaka, który teraz był najmniejszym problemem. Delikatnie pociągnęłam za klamkę od drzwi, które powoli się otwierały. Mieszkanie wydawało się być puste, panowała tutaj głucha cisza, która była przerażająca.
- Brandon? - wyszeptałam, wchodząc w głąb salonu, objęłam się dłońmi, czując chłód, który wychodził z uchylonego okna w salonie.
- Jedynie Liam - znajomy głos doszedł do mnie zza kanapy, a chwilę później zobaczyłam szatyna, którego oczy były skrajnie przemęczone. Usiadłam obok niego, a ten przykrył mnie kocem, czekając na to, aż w końcu się odezwę.
- Nie możemy go tak po prostu zostawić - powiedziałam cicho, ledwo słyszalnie, ale wiedziałam, że mnie usłyszał. Złapał mnie za dłoń i mocno ją ścisnął.
- Wiem, nie zostawimy.
- Gdzie jest Brandon? - spytałam, rozglądając się po mieszkaniu.
- Zaraz przyjdzie, powiedział, że musi coś załatwić -odparł, opierając głowę, na swojej otwartej dłoni.
- Teraz musi coś załatwiać? Musimy działać Liam i to teraz! - krzyknęłam z bezsilności, ta sytuacja była ponad moje wszystkie możliwości.
-Ash, uspokój się. Zaraz będzie - posłał mi złowrogie spojrzenie, jakby nie mógł zrozumieć mojego zdenerwowania, a było one oczywiste.
- Wytłumacz mi, co się stało? Mieliście się spotkać i tylko porozmawiać - odparłam, oczekując niecierpliwe na jakiekolwiek wyjaśnienia. Chłopak głośno westchnął i przeczesał palcami swoje ciemne włosy.
- Poszliśmy w pewne miejsce, upierał się, że tylko tam będzie czuł się w pełni szczery - powiedział stanowczo, wlepiając swój wzrok w podłogę.
- Co to za miejsce? - spytałam ze zdziwieniem, marszcząc brwi.
Spojrzał na mnie tak, jakby wolał tego nie mówić.
- Miejsce, które skłaniało do rozmyślań - zacisnęłam usta na te słowa, próbując powstrzymać łzy.
- Chcieliśmy już wracać, ale tak znikąd pojawił się ten pieprzony samochód i wyszła banda kolesi, musieliśmy z nimi pojechać, a potem sprowadzili ciebie i już wszystko się spierdoliło - schował twarz w swoich dłoniach, kręcąc głową ze zrezygnowaniem, chciałam coś powiedzieć, ale nagle drzwi się otworzyły, ukazując rozczochrane włosy, a moje oczy zabłyszczały.
- Wstałaś? - spojrzał na mnie, odkładając torbę na stolik. - Przywiozłem ci omleta.
- Brandon, naprawdę?! To były twoje sprawy do załatwienia?! - krzyczałam, ze zdenerwowaniem gestykulując dłońmi.
- Nie wiadomo, czy nasz przyjaciel w ogóle żyje, a ty tak po prostu przywozisz mi pieprzonego omleta? - warknęłam w jego stronę, patrząc na niego z niedowierzaniem. Otworzył usta w celu powiedzenia czegoś, ale szybko mu przerwałam. - Nie potrafisz skierować uczuć właśnie w takiej sytuacji? Jedyne co potrafisz, to wyjść i wrócić z jakąś niepotrzebną rzeczą? Brandon, nie tak wygląda świat i pora się tego nauczyć! - krzyknęłam najgłośniej jak potrafiłam, chłopak był zdenerwowany, jego wyraz twarzy diametralnie się zmienił. Otowrzyłam usta, żeby dalej wyrzucać z siebie wszystko co mi w nim przeszkadzało.
CZYTASZ
My Consequences
Teen FictionBo każdy błąd zostanie zapamiętany, ale kiedy zło nade mną zwycięży, wejdź w ten świat razem ze mną trzymając mnie za rękę. Książka posiada błędy, ponieważ nie była jeszcze poprawiana.