Zagrajmy w grę

11.5K 423 312
                                    

Byłam oszołomiona gdy wysiadałam ze starego mercedesa, stanęłam tuż za brunetem, kątem oka patrząc na starych mężczyzn przed nim. Byli zadowoleni, ochoczo pogwizdywali w moją stronę co mnie obrzydzało. Chciałam jak najszybciej stąd pójść, nie chciałam w tym wszystkim uczestniczyć. Byłam pewna, że przestał się ścigać, przysparzało to mu tylko niepotrzebnych  problemów, a kolejnym interesującym wątkiem był tajemniczy sms od Brandona, który nie był od chłopaka, wcześniej miałam taką sytuację z Lukiem, ściągnęli mnie w to samo miejsce. 

Czy to nie było dziwne?

Brandon musiał odejść na bok z tymi mężczyznami, którzy wydawali mu pieniądze za wygrany wyścig. Chłopak na przeciw mnie stał przy swoim samochodzie, cały czas się we mnie wpatrując. Był dość wysoki, na oko miał może z metr osiemdziesiąt wzrostu, był łysy i cały wytatuowany, nawet na głowie. Podobały mi się tatuaże, ale tutaj były one przesadzone. Nie spuszczał wzroku z mojego ciała, jego spojrzenie sprawiało, że czułam się strasznie nie komfortowo, odwracałam co chwilę wzrok, żeby nie musieć tego odczuwać. Brunet w końcu wrócił wraz z mężczyznami, byli w średnim wieku, mieli na sobie ciemne okulary i marynarki, co w tym wszystkim zdziwiło mnie najbardziej. Odbywały się tutaj wyścigi, a ci dwaj byli ubrani tak bardzo elegancko, nie pasując do tego miejsca. Głośno się śmiali, idąc w moją stronę. Brandon posłał mi mroczne spojrzenie, chwytając mnie za dłoń chciał odejść z tego miejsca, ale jak się okazało to nie było wcale takie proste.

- Już odchodzicie? - zaśmiał się facet w szarym garniturze, pociągając nosem. - Myślałem, że zostaniecie jeszcze trochę.

Brunet zacisnął pięści i odwrócił się w jego stronę, był cały spięty co oznaczało, że to wcale nie było miłe towarzystwo.

- Niestety, musimy się zbierać. - odparł, stanowczym tonem, wpatrując się w mężczyznę. Ten zdjął okulary, ukazując przy tym swoje nieskazitelne, brązowe tęczówki. Westchnął głośno, kręcąc palcem ze zrezygnowaniem.

- Niestety, będziecie musieli zostać. 

Widziałam jak brunet sztywnieje, wiedziałam że mamy kłopoty z których nie ma ucieczki.

- Brandon, może przedstawisz mi swoją towarzyszkę? - spytał, nonszalancko. Brunet przekręcił oczami, pokazując na mnie dłonią.

- To... - zapomniał jak się nazywam, czy jak? - To jest Eve Dawson. - odparł, a ja zdziwiłam się na jego słowa, ale wiedziałam że nie chciał żeby mnie tutaj znali, jednak nie wiedziałam czy było to aby na pewno rozsądne, bo co jeśli dowiedzą się, że ich okłamał? 

Mężczyzna podszedł do bruneta, kładąc swoją dłoń na jego ramieniu. Zacisnął swoje usta, kiwając głową, spojrzał na chłopaka. Zacisnął swoje pięści, wymierzając chłopakowi silny cios prosto w jego brzuch, brunet zgiął się, sycząc z bólu. Zasłoniłam usta rękami z przerażeniem patrząc na to wszystko.

- A ja słyszałem, że to Ashley Davis. - odparł, zaciskając dłoń na jego ramieniu. - Brandon, nie próbuj mnie więcej oszukać, bo źle się to dla ciebie skończy.

Brandon pokiwał głową, dając mu znak, że rozumie. Było mi go szkoda, bo chciał mojego bezpieczeństwa, a sam za to oberwał. Czułam się winna, co było okropnym uczuciem. Mężczyzna puścił w końcu Brandona, a ten otrzepał się rękami, kiwnął do mnie głową, że wszystko jest w porządku. Dlaczego nie mógł nas po prostu zostawić? Miałam ochotę cofnąć czas i nigdy tu nie przyjeżdżać.

- Zagramy w grę. - powiedział, zakładając swoje okulary.

- Jaką grę? - spytał ciemnooki, zakładając ręce na piersi.

- To jest Garry. - odparł, wskazując na chłopaka z którym wygraliśmy. - Garry wie, że poniósł klęskę. Garry chce zostać ukarany. - nie wiedziałam, czy sobie z nas żartuje, czy mówi prawdę.

My ConsequencesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz