Obudziło mnie lekkie szturchanie w moje ramie, powolnie uchyliłam powieki mając przed sobą te piękne, ciemne tęczówki. Rozejrzałam się dookoła, zdając sobie sprawę, że byliśmy już pod domem Luka. Odpięłam pasy, wysiadając z samochodu, chłopak razem ze mną kierował się do mieszkania. Byłam mu wdzięczna za to wszystko, nie myślałam że zachowa się tak względem mnie, mimo, że wszystko się waliło, on potrafił choć na chwilę to poskładać. Mimo to, czułam się wypalona psychicznie jak i fizycznie, bywały lepsze momenty, ale nie mogłam zapomnieć o niespodziewanej śmierci mojego brata. Nie, gdy nadal nie wiedziałam kto go zabił, kto mi go odebrał.
Otworzyłam drzwi do mieszkania, wchodząc w jego głąb. Drzwi były otwarte, więc blondyn musiał tutaj być. Cały czas, czułam obecność bruneta, jego zapach był zbyt intensywny by go nie czuć.
- Luke? - spytałam, ochrypłym głosem. Blondyn niemal od razu wyłonił się z salonu idąc w moją stronę. Ujął mnie w mocny uścisk, głaszcząc dłonią moje plecy. Czułam ogromne wsparcie od niego i od chłopaka, którego zapachu już nie czułam, słyszałam jedynie odgłos zamykanych drzwi. Znowu się rozkleiłam na najmniejsze kawałki. Usłyszałam ciche chrząknięcie i ujrzałam moją przyjaciółkę, która stała za blondynem cała zapłakana, a jej makijaż spływał po jej policzkach. Zacisnęłam usta, głęboko wzdychając bo nie byłam w stanie wypowiedzieć z siebie żadnego słowa. Wiedziałam, że jej również ciężko silić się na powiedzenie czegokolwiek, wyciągnęłam do niej ręce by mocno ją przytulić, czułam jej ciężki oddech i truskawkowy zapach. Nie mogłam już niczego kontrolować, moje ciało przechodziły niespodziewane spazmy bólu. Swoją twarz, trzymałam mocno przyciśniętą do ramienia blondynki, jakbym chciała uchronić się przez bólem i swoim upadkiem. Moje serce biło szaleńczo, jakby za chwilę miało wyskoczyć, myślałam, że od śmierci mojego brata minęło wiele godzin.
- Co z nim zrobiliście? - spytałam, stłumionym głosem, ocierając łzy, odwróciłam się do chłopaka.
- Pochowaliśmy go na opuszczonym cmentarzu. Musiałem tak to zrobić, Ashley bo... - przerwałam mu, kiwając głową.
- Dobrze zrobiłeś, nikt nie chciany nie będzie do niego przychodził. - powiedziałam, klepiąc go po ramieniu. - Dziękuje.
Ostatni raz obdarzyłam moich przyjaciół spojrzeniem i zniknęłam w sypialni, zamykając jej drzwi. Byłam wdzięczna, że Luke posiadał dwie sypialnie, mogłam się tutaj zaszyć i przeżywać to w spokoju z samotnością, której wtedy potrzebowałam. Wiedziałam, że muszę iść na cmentarz, ale nie byłam na to w tym momencie gotowa. Spojrzałam kątem oka, na swój tatuaż, byłam z tego tak cholernie zadowolona, dzięki niemu wiedziałam, że mój brat odszedł na zawsze jednocześnie będąc stale blisko mnie. Byłam wdzięczna Brandonowi, że o tym pomyślał. W ostatnim czasie wiele mu zawdzięczałam, był dla mnie wsparciem.
Był dla mnie moim własnym aniołem stróżem
Położyłam się na łóżku, patrząc tępo w sufit, postanowiłam sięgnąć po papierosy by wprowadzić nikotynę do mojego organizmu. Otworzyłam okno na oścież, siadając na parapecie. Obserwowałam, ludzi którzy spacerowali na pobliskiej ulicy, wydawali się być szczęśliwi a w środku każdy z nas coś w sobie trzymał.
Bo każdy trzymał w sobie coś, co prowadziło do zagłady tego świata
Musiałam iść jutro do szkoły, uciekałam od tego najbardziej jak mogłam ale nie chciałam zawalić szkoły, nie uczyłam się jakoś wybitnie ale zawsze zdawałam, nie miałam problemu z przejściem do następnej klasy. Ostatnia klasa wydawała się być najcięższa ze wszystkim, a nieobecności mi w tym wszystkim nie pomagały. Wyrzuciłam niedopałek papierosa przez okno, zamykając je. Potrzebowałam zmycia z siebie tego wszystkiego, emocje cały czas się we mnie gromadziły, a coraz głębsze myślenie o tym wszystkim, wprowadzało coraz większy mętlik. Wyszłam z pomieszczenia, rozglądając się po salonie, było tutaj pusto, wyglądało na to, że Luke i Chloe spali w sypialni. Było po czternastej, ale szczerze mogłam powiedzieć, że ich rozumiałam. Byli zmęczeni, ten dzień przysporzył zmęczenia każdemu z nas. Otworzyłam drzwi do łazienki, odkręciłam kurek z ciepłą wodą, która lała się do wanny. Chciałam już się rozbierać, ale zrozumiałam, że wszystkie moje ubrania zostały w moim domu. Dziwnie było mi nazywać mieszkanie Luka domem, głupio było mi tutaj mieszkać gdy on nie chciał ode mnie żadnych pieniędzy. Miałam nadzieję, że w szafkach mojej sypialni będą jakieś rzeczy chłopaka, które będę mogła na siebie zarzucić. Otworzyłam szafę, w której było pełno bluz i wielkich koszulek, sięgnęłam po białą i wyszłam z pokoju kierując się do łazienki. Wyłączyłam, wciąż lecącą wodę, rozebrałam się całkowicie, wchodząc do wanny. Moją skórę przeszyło niesamowite ciepło, które uwielbiałam. Zanurzyłam całą swoją głowę w wodzie, chcąc się oczyścić z całego brudu i zbędnych emocji. Zaczęłam rozmyśleć, co byłoby gdyby ktoś mu tego nie podał, czy stało by się coś innego, przez co by zginął? Najbardziej nurtowała mnie myśl, kto go zabił, skoro nie był to mój ojciec, to kto? I czemu matka zareagowała tak na Brandona? Bo dłuższej chwili, wyszłam okrywając swoje ciało ręcznikiem, wcześniej osuszając nim włosy. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, wyglądałam okropnie. Wielkie wory pod oczami, idealnie podkreślamy moje zmęczenie, moja twarz była blada, nie wyrażała żadnych emocji, czy tych negatywnych czy pozytywnych. Od bardzo dawna nie jadłam, nie piłam co również było widoczne. Założyłam na siebie koszulkę, która sięgała mi do kolan. Wyszłam z łazienki, zabierając swoje rzeczy położyłam je z powrotem w pokoju. Skierowałam się do kuchni, otwierając lodówkę, chwyciłam za mleko, szukając po szafkach mojej ulubionej potrawy. Płatków, wzięłam pudełko i miskę, usiadłam przy stole, zajadając się płatkami. Usłyszałam ciche skrzypienie drzwi, blondynka wyszła powoli z pokoju, cicho zamykając jego drzwi, spojrzałam w jej stronę łapiąc z nią kontakt wzrokowy.
CZYTASZ
My Consequences
Ficção AdolescenteBo każdy błąd zostanie zapamiętany, ale kiedy zło nade mną zwycięży, wejdź w ten świat razem ze mną trzymając mnie za rękę. Książka posiada błędy, ponieważ nie była jeszcze poprawiana.