Stałam przed pięknym, dużym, białym domem, który wcale nie wyglądał na opuszczony, czy rzadko odwiedzany. Wyglądał dość schludnie, co prawda ogródek był cały zarośnięty, ale wizualnie wszystko tutaj było takie inne i tajemnicze, podobało mi się to. Brunet dłuższy czas stał przed brązowymi drzwiami, nie będąc pewnym czy na pewno powinien tam wchodzić. W końcu ułożył dłoń na klamce, zaciskając na niej mocno palce, otworzył drzwi. Wszedł pierwszy, w środku panował porządek, pachniało tu słodkością malin ale dym papierosowy był mocno wyczuwalny. Chłopak był cały spięty, nie odzywał, się stał na samym środku, uważnie obserwując całe pomieszczenia, w którym się znajdowaliśmy, a staliśmy w korytarzu, który pozwalał patrzeć na kuchnię, która była w kolorach czerni i szmaragdu, zupełnie jak u niego w mieszkaniu. Widoczny był kurz na ścianach, ale nie wyglądało to tak, jakby ktoś nie zaglądał tutaj ani razu.
- Więc, tutaj właśnie mieszkałem - odparł, odwracając się w moją stronę, podał mi rękę, za którą silnym ruchem złapałam. Prowadził mnie ku wyjścia na taras, na którym była przepiękna biała, huśtawka, dzięki której można było podziwiać całą okolicę i ten piękny ogródek.
- Tutaj - pokazał palcem na huśtawkę. - Zawsze siadała mama, gdy miała nas dość - szczerze się uśmiechał, nadal trzymając mnie za rękę. Pociągnął mnie w jej stronę, przez co razem jednocześnie na niej usiedliśmy. Czułam się jak w bajce, naprawdę było tutaj pięknie, okolica byłaby spokojna, gdyby nie rozwalony samochód Evansa, ci ludzie, którzy uporczywie mnie szukali. Wszędzie gdzie było spokojnie, wchodził on i to wszystko w ciągu kilku sekund się zmieniało. Jego telefon zaczął wibrować, puścił moją dłoń, wyjmując telefon z kieszeni. Kątek oka na wyświetlaczu zobaczyłam, że dzwoni Luke. Szybkim ruchem, wyrwałam mu telefon, klikając czerwoną słuchawkę.
- O co ci chodzi z tym Lukiem? - spytał, marszcząc całe czoło.
- Zachowasz się choć raz do mnie w porządku? - nie wiedziałam, czy mogę mu jeszcze zaufać, normalnie był on ostatnią osobą, której powinnam o to pytać, ale jednocześnie był jedyną osobą, która mogła mi udzielić tych odpowiedzi. Pokiwał głową, wsadzając ręce do kieszeni kurtki.
- Dziś Chloe powiedziała mi coś, czego nigdy nie usłyszałam od Luka. Byłam z nim zawsze szczera, a on ukrył przede mną wiele rzeczy, nie mam już siły na to wszystko, zobacz co się stało - odparłam, pokazując na moją obitą twarz.
- Ale Ashley, czego ty mnie oczekujesz? - patrzył w moją stronę, zaciskając usta w cienką linie.
- Prawdy
- Victor Clain, to szef Black Swallows, biorę udział w wyścigach bo dzięki niemu mogłem od nich odejść, wciąż uczestnicząc w wyścigach. Coś się wydarzyło Ashley, nie wiem co takiego, ale zrobił się inny, normalnie nigdy nie pozwolił mi od tak odejść, bez stawiania jakiś warunków. Luke też dostał taką szansę, ale z niej nie skorzystał. - odparł, spokojnym tonem, odwracając wzrok.
Dlaczego Luke tam został?
- Dlaczego uczestniczysz w tych wyścigach? - musiałam widzieć wszystko, brak informacji już mnie przytłaczał.
- Na początku, gdy należałem do Black Swallows, musiałem być dilerem. Zaczynało się od narkotyków, potem musiałem sprzedawać broń. Byłem tam głownie, żeby wyrwać Maddie i poznać prawdę o śmierci rodziców. Victor o tym wiedział i wszystko mi utrudniał, on nie jest jednym z tych dobrych, ale wydarzyło się coś, co go zmieniło. W wyścigach uczestniczę, bo to lubię i nie potrafię z tego zrezygnować. To jedyne, co pozwala mi się odciąć od wszystkiego - powiedział, unosząc swoje kąciki ust, wypalał swoim wzrokiem we mnie dziurę, która z każdym głębszym spojrzeniem się pogłębiała.
CZYTASZ
My Consequences
Roman pour AdolescentsBo każdy błąd zostanie zapamiętany, ale kiedy zło nade mną zwycięży, wejdź w ten świat razem ze mną trzymając mnie za rękę. Książka posiada błędy, ponieważ nie była jeszcze poprawiana.