Nerwowo zerkał na telefon, krążąc w tę i z powrotem po salonie. Czuł na sobie zdawkowe i zainteresowane spojrzenia kilku z Avengers, ale o dziwo nikt z nich nie kwapił się do zadania nurtującego pytania. Peter gwałtownie podniósł głowę, ale zaraz jękną zrezygnowany, gdy do środka weszła Natasha.
- O co chodzi? - Zapytała, unosząc brew w górę. - Stark znowu coś odwalił?
- Nie, to nie jego wina, a moja. Właściwie to Harry'ego, bo to on odwalił niezłą breję, ale potrzebuje pana Stark'a, żeby na coś zezwolił i mam nadzieje, że odmówi i Osborn przestanie bredzić jak pijany. - Peter wyrzucał z siebie słowa, chaotycznie machając jedną ręką, a drugą wciąż obserwując coś w telefonie. - Ja tu tylko chcę dla świętego spokoju mieć pewne informacje, które mogę przekazać do Harry'ego i przejść spokojnie do normalnego porządku życia. Nareszcie, ileż można czekać! - Warknął, widząc mężczyznę w progu.
Miliarder popatrzył za siebie z konsternacją, a widząc pustkę, znów spojrzał przed siebie, zerknął uważnie na resztę Avengers z nadzieją, że oni wyjawią jemu tak nagłe oburzenie nastolatka.
- Jest taka trochę delikatna sprawa i przysięgam, to nie był mój pomysł, a winą obarczam Harry'ego Osborn'a, który ma nie po kolei w głowie! - Peter zakrzyknął na wstępie. - Chwila. Karen zadzwoń do Harry'ego.
- Już łączę.
Po chwili dało się słyszeć mamrotanie, huk, przekleństwo, a potem szum kartek. Trzask szkła i kolejne przekleństwo, a dopiero po kilku sekundach poirytowany głos.
- Smarker, kurwa, ile razy mam ci mówić, żebyś nie dzwonił, jak pracuję!
- Potter, gówno mnie obchodzą twoje badania, co ma więcej węglowodanów i cukru, Pepsi czy CocaCola! - Peter wywrócił oczami. - Nadal upieram się, że CocaCola jest lepsza.
- Mówisz tak tylko dlatego, że ma w sobie kolorystykę pajączka, a ty go kochasz, haha!
- Osborn, grabisz sobie... - Peter potarł oczy z frustracją.
Cisza. Kilka osób uśmiechnęło się pobłażliwe.
- Czej, jestem na głośnomówiącym?
- Tak.
- Jest tam Stark obok ciebie?
- Co ty knujesz? - Peter ściągnął brwi, patrząc na komórkę. - Harry? Halo?
Zapadła chwilowa cisza. Harry nagle odchrząknął.
- Witaj Stark mordeczko ty moja! Potrzebujemy dla Petey'a zrobić imprezę z okazji jego urodzin, bo przychlast zapomniał z nadmiaru obowiązków i będziemy u ciebie w Wieży w sobotę, więc szykuj alko-!
Peter gwałtownie rozłączył rozmowę. Spojrzał na oszołomionego mężczyznę i zaśmiał się lekko histerycznie.
CZYTASZ
Bo tak, a co?
FanfictionPeter próbował skontaktować się z kumplem, ale przypadkiem wpisał zły numer. I co? Nie wiem, może coś z tego wyjdzie, a może nie?