Wyjątkowo w środę, a nie w poniedziałek, bo taki miałam pomysł i gest. No i dawno nie było, więc macie kontynuację tego, co miało miejsce w dalszej części, w końcu przebrnęłam, yeey~!
Ogólnie też trochę zajmie wstawienie kolejnych rozdziałów, ale powoli wracam do żywych, a historia tutaj małymi kroczkami zbliża się do końca.
★♡★♡★♡★♡★
07 Września 2022
Skakał po łóżku, słuchając muzyki przez słuchawki, gdy przeglądał ostatnio przesłane zdjęcia na tablecie. Wieczór uważał za bardzo udany i nawet jak miał jutro wrócić do domu, to chciał dzisiejszy dzień wykorzystać ile mógł. Sally poszła z Wandą i Pietro na lody, więc nie miał o co się martwić, że coś jej się stanie, bo miała przy sobie dwóch najmłodszych Avengers.
There's a place downtown, where the freaks all come around. It's a hole in the wall. It's a dirty free for all. And they turn me on. When they Take It Off. When they Take It Off. Everybody Take It Off.*
Uśmiechnął się głupio siadając przy biurku, gdy na ekranie zobaczył zdjęcie jak Mia daje mu całusa na kanapie z powodu wyzwania. Jakby ktoś ich nie znał, to mogliby zostać uznani za parę. Oczywiście często wykorzystywali niewiedzę ludzi, gdy były walentynki czy inne tego typu, żeby wykorzystać promocje i zniżki dla par. Całując ją właściwie nie czuł, że kogoś zdradza, tak jak to było w sytuacji z Felicją i Mason'em, gdy dziewczyna go niespodziewanie pocałowała, a kilka godzin wstecz chłopak ogłosił wszem wobec swoje uczucie do niego. Odchylił się na krześle, myśląc intensywnie. Jak o mowa o tej dwójce, to nie widział wczoraj Felicji ani Mason'a, co było dość dziwne, zwłaszcza że osobiście ich zapraszał. Chociaż jak o tym pomyśleć, to chłopak był rozgrzeszony ze względu na symbiota, który źle reagował na głośne dźwięki i mógłby zrobić niezłą burdę. Tylko czemu Felicja nie przyszła?
- Chwila...
Chwycił komórkę i sprawdził najnowsze wiadomości. Niemal natychmiast wywrócił oczami, widząc najnowszy nagłówek z poprzedniej nocy, „Kocia Złodziejka znów w akcji". Oczywiście, czego innego mógł się po niej spodziewać? Czarny Kot nie mogła sobie odpuścić żadnej okazji, gdy pojawiał się na horyzoncie jakiś niezwykła błyskotka.
- Co jest? - Ściągnął brwi, gdy nagle muzyka ucichła, a ikona internetu pokazywała jego brak. - Friday czemu nie ma internetu?
Odpowiedziała mu martwa cisza. To był pierwszy sygnał, że coś jest nie tak. Zdjął słuchawki i wstał z krzesła. Wyszedł z pokoju, patrząc na telefon, który o dziwo nie mógł złapać żadnego sygnału. Nie rozumiał tego. Był w Avengers Tower, a pan Stark był właścicielem i wątpił, że nie stać go było na zapłacenie za sieć internetową. Wszedł do salonu i podniósł wzrok w górę, natychmiast wycofując się o krok w tył. Cichaczem cofnął się i umknął szybko w stronę windy, do której wpadł. Coś było ewidentnie bardzo, bardzo nie tak!
- Friday, winda! - Wydusił.
Cisza.
- Friday?
Na końcu korytarza dostrzegł jak kilku ludzi w kominiarkach z bronią wypadło z salonu, a gdy tylko dostrzegli go, natychmiast ruszyli w jego kierunku. Friday nadal nie odpowiadała, a winda nie ruszała. Spojrzał w górę i znów na nieznajomych ludzi, którzy teraz niemal biegli w jego kierunku. Ponownie podniósł głowę i wyskoczył w górę, uczepił się sufitu i zniknął. Mężczyźni wpadli do windy, rozglądając się z zaskoczeniem wokół, gdy Peter wymknął się sufitem pełzając cicho w stronę wyjścia ewakuacyjnego, a gdy znalazł się obok niego, opadł z cichym stąpnięciem na podłogę. Niestety niewidzialność zniknęła, a dźwięk był na tyle głośny, że zwrócił uwagę nieprzyjemnych panów z bronią.
CZYTASZ
Bo tak, a co?
FanfictionPeter próbował skontaktować się z kumplem, ale przypadkiem wpisał zły numer. I co? Nie wiem, może coś z tego wyjdzie, a może nie?