Rozdział 1

2.8K 47 7
                                    

Jest sobota. Śpię sobie spokojnie , ale nagle czuje na sobie mokrą substancje . Pozabijam ich kiedyś . Otwieram jedno oko i widzę szczerzących się chłopaków.
- jeśli chcecie przeżyć to macie stąd natychmiast wyjść - powiedziałam chłodnych głosem. Powiedziałam to pół żartem pół serio, oni o tym wiedzieli, ale na szczęście prędko opuścili mój pokój . Ja natomiast poleżałam chwile po czym wstałam i udałam się do łazienki. Wykonałam swoją poranną rutynę , wzięłam prysznic chwyciłam ręcznik i w ręczniku wyszłam z łazienki. Pomalowałam się tak :

Ubrałam się i uczesałam tak :

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Ubrałam się i uczesałam tak :

Wyszłam z pokoju i skierowałam się na dół, od razu do kuchni z której czułam zapach NALEŚNIKÓW

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Wyszłam z pokoju i skierowałam się na dół, od razu do kuchni z której czułam zapach NALEŚNIKÓW. Schodząc na dół słyszałam bardzo głośny śmiech Jacob'a. Wchodząc do kuchni zobaczyłam wychodzącego z niej Jacob'a do i jedyne co mogłam zrobić po tym co zobaczyłam to wytrzeszczenie oczu i przemyślenie jeszcze raz tego co zobaczyłam.
Pov. Jacob.
Zszedłem właśnie do kuchni z zamiarem zdobienia sobie i innym śniadania, jednak ktoś mnie wyprzedził. Niall, Liam i Louis stali na środku kuchni ,a ta była cała w cieście do naleśników . Jeden naleśnik zwisał z sufitu, a gdy otworzyłem buzie i już chciałem coś powiedzieć to naleśnik dotychczas wiszący na suficie spadł na twarz Liam'a , a ja zacząłem się śmiać . Jednak gdy usłyszałem kroki to stwierdziłem, że się ulotnie aby uniknąć ochrzanu.
Pov. Viki
- co wyście tu odjebali ?! - tak , dziś zdecydowanie mam gorszy dzień.
Patrzyłam na nich pytającym wzrokiem a ci tylko spuścili głowy .
- macie 10 minut na posprzątanie tego - powiedziałam po czym bez słowa wyszłam z domu . Napisałam tylko na naszej grupie że mam zły dzień i że idę się przewietrzyć . Włączyłam muzykę i poszłam pobiegać .Po około 10 minutach dobiegłam do miasta. Weszłam do Starbucks'a kupiłam :

Usiadłam na ławkę nie daleko i rozglądałam się po ludziach

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Usiadłam na ławkę nie daleko i rozglądałam się po ludziach. Nagle zobaczyłam kilkoro ludzi idących w moją stronę . Nic niepokojącego prawda ? Jednak gdy ci ludzie mają broń a ty jej nie masz a do tego praktycznie każdy gang chce cię zabić , to uwierzcie że tez byście się zaniepokoili . W głowie przeanalizowałam wszystkie drogi ucieczki , ale wszystkie zakładały porażkę . Jedyną opcją było zostanie na miejscu i bicie się z nimi . Na szczęście jest ich tylko plus minus pięciu więc powinnam dać radę. Jeden podszedł do mnie , przykładając mi broń do skroni, jednak zrobił to na tyle nie umiejętnie, że wytraciłam mu ją z ręki i złapałam . Kurwa, jakiś inny postrzelili mnie w ramie. Strzeliłem jednemu kulkę między oczy. Kolejnych dwóch chciało mnie złapać z dwóch stron, ale w ostatniej chwili kucnęłam przez co się zderzyli ,ale jeden musnął mnie nożem, przez co poczułam jak krew spływa mi po policzku. Cholera , jak nic mam rozciętą brew i najprawdopodobniej ranę na pół twarzy . Świetnie , po prostu świetnie. Strzeliłem do ich obojga , zostało ich dwóch , nie mieli broni. Jeden stał i patrzył na mnie z przerażeniem, drugi zaś zaczął podchodzić do mnie jakby myślał, że nie umiem się bić. Chciał uderzyć mnie z pieści ale ją złapałam przez co wykręciłam mu rękę i zastrzeliłam. Patrzyłam na ostatniego , najprawdopodobniej był tak bardzo przerażony, że nie mógł się ruszyć. Sparaliżowało go , co mi było na rękę. Kopnęłam go w brzuch na co się skuliła i upadł na ziemie, przyłożyłem mu nóż do gardła i grzecznie zapytałam
- od kogo jesteście
- jak to od kogo - ohhh koleżko grabisz sobie
- nie rżnij głupa - powiedziałam i przesunęłam jeszcze bardziej nóż do jego gardła , przez co zaczął krwawić. Ten syknął z bólu -to co dowiem się,czy nie - zapytałam ironicznie
-od Skorpiona* - powiedział a ja na samą myśl , odruchowo przycisnęłam nóż jeszcze bardziej.
Poczułam pieczenie na policzku i piekielny ból z ramienia. No tak, postrzelili mnie w ramie i mam rozcięty policzek. Wyjęłam telefon i spojrzałam na ekran.Tak jak przypuszczałam, miałam rozciętą brew , delikatnie rozciętą skórę na policzku i rozciętą wargę. Kurwa , padł mi telefon. Nie no lepszego dnia sobie nie mogłam wymarzyć. Musiałam wracać pieszo tak jak przyszłam, wybrałam trochę dłuższą drogę , ale wolałam tą bo nie widziało mi się iść z raną po postrzale i rozciętym policzkiem przez centrum. W drodze powrotnej , zdjęłam kurtkę i zrobiłam sobie z niej chwilowy opatrunek, żeby zatamować ranę. Weszłam na posesje wkurzona. A jak tylko weszłam do domu to byłam już na tyle wkurwiona dzisiejszym dniem , że czułam że zaraz wybuchnę. Jak pomyślałam tak się stało...

* Skorpion to wróg numer jeden Victorii. Jego gang jest na drugim miejscu i już od dłuższego czasu próbuje on zabić Viki. Tego dlaczego , dowiecie się w dalszej części ;)

Hejka, dziś trochę dłuższy rozdział, ciężko mi było napisać te scenę walki więc przymrużcie proszę oko na ewentualne niedociągnięcia
Dajcie znać jak wam się podoba , do następnego buziakii ;**
(773 słów)

Bad sister |5sosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz