Lot

361 42 124
                                    

Dzisiaj trochę krótszy, ale wynagrodzę to w kolejnym rozdziale. To znaczy chyba wynagrodzę ehehe.

Pytanie naukowe: lepiej Lumine x Venti, czy spróbować napisać Reader x Venti?

Miłego czytania!

***
Zdecydowanie podróż saniami była ciekawym, choć trochę strasznym przeżyciem.

Na początku siedziałam niesamowicie sztywno, a spojrzenie wbiłam w swoje nogi. Jednak z czasem udzieliło mi się opanowanie czerwonowłosego, który w ciągu całej naszej znajomości, nigdy nie wyglądał na tak zadowolonego, jak w tamtej chwili.

Po jakims czasie odważyłam się podnieść spojrzenie i rozejrzałam się po okolicy.

Unosiliśmy dość wysoko nad ziemią, zachodzące słońce pięknie oświetlało całe miasto, przez co wyglądało niemal bajkowo.

- Ludzie nas nie zauważą?- spytałam z zainteresowaniem, a Diluc zaprzeczył.

- Nie, sani nie da się zobaczyć chyba, że na to zezwolę. - wyjaśnił z lekkim roztargnienieniem. Pokiwałam z zrozumieniem głową i otuliłam się szczelniej szalikiem. Wiatr na tej wysokości był okropnie lodowaty, jednak wydawało mi się, że chłopakowi nie przeszkadza to w żaden sposób.

Siedział wyprostowany, a lejce luźno spoczywały w jego dłoni. Rysy twarzy złagodniały, a  lekko rozmarzone spojrzenie skierowałem w kierunku zachodu. Szkarłatne oczy błysnęły, gdy promienie słońca uderzyły w jego twarz. Czerwone, rozwirzchnione włosy były jeszcze bardziej potargane niż zwykle. Wyglądał niemal ulotnie, zupełnie tak, jakby za chwilę miałby zniknąć.Swoją drogą nie byłoby to wskazane, bo niezbyt uśmiechałoby mi się zostanie mokrą plamą.

- Gapisz się. - zauważył w końcu moje natarczywe spojrzenie, jednak nie odwrócił się w moim kierunku. Przymknął powieki i westchnął cicho.

- Po prostu ładnie wyglądasz. - rzuciłam.

Diluc zakrztusił się śliną.

- Co? - wydusił i spojrzał na mnie dziwnie.

- Co, co ?

- Że jak wyglądam?

-Próbujesz się teraz dowartościować?- uniosłam pytająco brwi.

- Próbuję zrozumieć, co powiedziałaś.

- Komplement. - wzruszyłam ramionami. - Po postu powiedziałam to, co czuję i widzę.

Jego konsternacja była widoczna niemal gołym okiem.

- Uhm, dziękuję? - parsknęłam cichym śmiechem, gdy zauważyłam delikatną czerwień malująca się na jego bladych policzkach.

Siedzieliśmy przeze chwilę w ciszy, a zimno zaczęło mi coraz bardziej doskwierać. Wzdyrgnęłam się delikatnie, a Diluc spojrzał na mnie kątem oka, po czym westchnął cicho i wcisnął dziwny, niemal niewidoczny guzik, który znajdował się na kokpicie.

- Co robisz? - spytałam z zainteresowaniem i pozostało mi tylko mieć nadzieję, że nie posiada jakieś dziwnej katapulty, którą mógłby wystrzelić mnie w stronę słońca.

- Włączam autopilota. - wyjaśnił i pociągnął za jakąś dźwignię.

- Skoro sanie mają autopilota, to po co nimi kierujesz?

- Lubię to robić. - mruknął pod nosem.- Zawsze mnie to uspokajało, a kiedy ojciec po raz pierwszy zabrał mnie na podróż saniami, byłem zachwycony. - na jego twarzy pojawił się słaby uśmiech, a oczy odrobinę przygasły.

- Więc to twoje hobby?

- Coś w tym rodzaju. - nachylił się w moim kierunku, sapnęłam z zaskoczeniem, a ten w odpowiedzi przysunął się jeszcze bliżej.

- Co ty robisz? - wydusiłam z siebie, a jego twarz nabrała dziwnie wrednego wyrazu.

- Jeśli będziesz się tak odsuwać, to zaraz wypadniesz. - ostrzegł mnie, po czym nachylił się do tyłu, a moim oczom po chwili ukazał się gruby koc. Rzucił go trochę niedbale na moje nogi i jak gdyby nigdy nic odsunął się na swoje miejsce. - Przykryj się.

Z wdzięcznością rozwinęłam miękki materiał i okryłam się nim, po czym spojrzałam niepewnie na czerwonowłosego. Diluc złapał ponownie za lejce i nie zwracał na mnie uwagi. Po chwili wahania przybliżyłam się do niego i również okryłam go kocem.

- Szczerze mówiąc, to myślałam, że sanie będą w jakimś smutnym kolorze. - przyznałam po chwili milczenia, a Diluc uniósł brew.

- Sugerujesz mi coś?

- Być może. - pokręcił z niedowierzaniem głową, jednak na jego twarzy pojawiło się rozbawienie.

- Szczerze mówiąc, to chciałem je przemalować na inny kolor, jednak po śmierci ojca zmieniłem zdanie. - podrapał się po karku.

- Rozumiem. - pokiwałam głowa w zamyśleniu. - To przez to ostanio jesteś taki dziwny?

- To całkiem inna sprawa.

- Ha! Czyli przynajesz, że coś jest na rzeczy! - zawołałam, a ten przewrócił oczami.

- Po prostu coś zauważyłem i muszę to sprawdzić. - wyjaśnił i spojrzał prosto w moje oczy. Dopiero teraz zauważyłam w nich niewyobrażalne zmęczenie. - Wyjaśnię ci wszystko, gdy tylko będę w stanie, dobrze?

- Będę czekać z niecierpliwością. - Musiałam przyznać, że trochę mnie zmartwił swoim zachowaniem.

- Wracajmy już.

***

- Nie masz dla mnie litości?

- Nie.

Ciężko westchnięcie wyrwało się z ust czerwonowłosego.

- Tylko raz.

- Dobrze wiemy, że na jedynym razie się nie skończy.

- Lumine, tak nie może być.

- Spróbujmy chociaż. - nie dawałam za wygraną.

- Niech ci będzie. - w końcu uległ mojej prośbie, przez co wyszczerzyłam się w jego kierunku.

Stwierdziłam, że skoro nie jest aż tak późno, to możemy urządzić sobie wieczór filmowy. Oczywiście wygrały cudowne bajki.

***

- Kim ona jest?

- To Roszpunka. - wyjaśniłam z ustami pełnymi popcornu. - O, patrz teraz! Moja piosenka.

- Dlaczego mam wrażenie, że każda piosenka jest twoja?

Pokazałam mu język, a następnie odchrząknęłam, by oczyścić gardło i zaczęłam śpiewać:

- Kiedy o siódmej dzień już na dobre wstanie, muszę się zbierać, zajęć mnie czeka sto...

Zaśmiał się cicho, ale w spokoju wysłuchał mojego fałszowania, jednak gdy chciałam coś dopowiedzieć, sięgnął do miski z jedzeniem i wpakował mi popcorn do ust.

- Przymknij się już i daj mi w spokoju oglądać. - na jego twarzy pojawił się krzywy uśmiech. Przewróciłam oczami i wysłuchałam jego prośby, co przyjął z widoczną ulgą. Mimo faktu, że Siedzieliśmy przy zgaszonym świetle, to jego mimika była dobrze widoczna, przez zapalone świeczki, które delikatnie oświetlały nasze twarze.

***

Oglądanie "Meridy Walecznej" przerwało nam natarczywe pukanie. Spojrzałam pytająco na Diluca, jednak ten wzruszył w odpowiedzi ramionami.

Niechętnie wstałam i ruszałam w kierunku drzwi, a następnie otworzyłam je i spojrzałam na nowo przybyłą osobę.

- Witaj.

Świąteczne Problemy Mikołaja Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz