Farby

337 42 365
                                    

Przepraszam za takie opóźnienie, ale ostatnio dość dużo się działo snsksksk
***

Ze sklepu wyszliśmy w bardzo dobrych humorach. Ja byłam zadowolona, bo oprócz pióra dorwałam na promocji  specjalny atrament, a Aether kupił sobie zestaw farb i parę książek na temat astronomii.

Gdy zauważył moje pytające spojrzenie, wzruszył ramionam, a na jego twarz wpłynął nieśmiały uśmiech i słaby rumieniec. Podrapał się po karku i westchnął cicho.

- Chciałem wrócić do malowania. - zaczął, a gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały, zauważyłam w nich pewną obawę. Aether mimo tego, że posiadał ogromy talent, zawsze był niepewny swoich umiejętności. Jego prace wprawiały mnie w nieopisany zachwyt i dziwną nostalgię. Pewnego razu, gdy go obserwowałam podczas pracy, zdałam sobie sprawę z tego, że każde pociągnięcie pędzlem jest przepełnione różnymi emocjami i historią. Potrafił idealnie oddać ulotność chwil i utrwalić najdrobniejsze szczegóły.

Uśmiechnęłam się do niego pokrzepiająco i skinęłam głową.

- Miałam nadzieję, że w końcu do tego dojdzie. - blondyn westchnął z widoczną ulgą.

***

Szczerze mówiąc, myślałam, że już nic mnie nie zdziwi, ale widok zadowolonego Diluca z dziewczyną z kawiarni, wprawił mnie w niesamowite osłupienie.

Wpatrywałam się w nich z szeroko otwartymi oczami, a ci byli tak bardzo zajęci sobą, że nas nie zauważyli.

Smutne.

Jednak smutniejszy był fakt, że dopiero w towarzystwie nieznajomej, Diluc zdawał się wręcz promienieć.

Na jego zwykle poważnej twarzy pojawił się miły uśmiech, a gdy dziewczyna opowiadała mu coś z widoczna pasją, zarumienił się i zestresowany podrapał po karku. Odpowiedział jej cos, a ta zaśmiała się wesoło, przez co Diluc bardziej poczerwieniał. Szatynka złapała go za ramię i wskazała palcem na wystawę. Mikołaj zamyślił się i po chwili skinął głową, a następnie razem udali się w stronę sklepu.

Spoglądałam na nich z szokiem do momentu, w którym zniknęli za drzwiami. Aetehr odchrząknął cicho i uśmiechnął się niezręcznie w moim kierunku. Otworzył usta, by coś powiedzieć, ale uprzedzałam go.

- Nie pytaj, bo nie mam pojęcia.

Pokiwał głową, a na jego twarz wpłynął słaby uśmiech.

- W takim razie, co powiesz na kawę?

Odwzajemniłam jego spojrzenie i po chwili myślenia, z zadowoleniem mu przytknęłam.

- Brzmi świetnie, znam dobre miejsce.

***

"Dziki Bez"  jak zawsze powitał mnie ciepłą i miłą atmosferą. Westchnęłam z zadowoleniem, przywitałam obsługę miłym uśmiechem i skierowałam się w kierunku mojego ulubionego stolika. Aether wsunął się niepewnie do pomieszczenie i rozglądał z widocznym zainteresowaniem. Wziął głęboki oddech, a jego czoło zmarszczyło się.

- Tez czujesz fiołki? - Potaknęłam mu, a ten skinął głową z zamyśleniem. - Pięknie tu.

- Poczekaj aż spróbujesz ich ciastek. - zachichotałam i zdjęłam ciężki płaszcz, a następnie odwiesiłam go w wyznaczone miejsce. Aether usiadł przy stoliku, gdzie rozglądał się z ciekawością po lokalu, zaś ja udałam się w kierunku pracownicy. - Poproszę ciasteczka czekoladowe i dwie duże herbaty z miodem i cytryną.

Kobieta szybko zapisała zamówienie, a następnie przyjęła należną kwotę za  posiłek i z szeroko uśmiechem na twarzy podziękowała za zamówienie i odesłała mnie do stolika.

Usiadłam w wygodnym fotelu z cichym westchnięciem. Oparłam głowę o miękki zagłówek i spojrzałam na zdobiony sufit.

Szczere mówiąc, to bardzo ciekawiło mnie, co Diluc robił z tą dziewczyną. Przecież mówił, że ma do załatwienia coś bardzo ważnego, więc dlaczego wyglądał na takiego zadowolonego?

Zmarszczyłam nos i przygryzłam wargę. Może po prostu pomaga mu ze świętami? Jednak jeśli chodziło o to, to dlaczego nie poprosił mnie o wsparcie? Dobrze wiedział, że chętnie bym mu pomogła. Owszem, pokłóciliśmy się, jednak nadal rozumiałam wagę jego problemów i mogłam przełożyć je nad nasze żale.

Przełknęłam głośno ślinę, a a następnie uchwyciłam rozbawione spojrzenie mojego brata.

- Nie daje ci to spokoju, prawda?

- Wydaje ci się. - wzruszyłam ramionami. Mina blondyna wyrażała mocne wątpliwości, położył ręce na stoliku, a następnie oparł o nie głowę i wbił we mnie baczne spojrzenie swoich złotych oczu. Wyglądał w tamtej chwili jak nasza mama, gdy coś przeszkrobaliśmy, zawsze mierzyła nas podobnym spojrzeniem i starała się z nas wydusić, co się stało.

Była naprawdę cudowną kobietą.

Uśmiechnęłam się pod nosem do swoich wspomnień, a ten odchrząknął znacząco.

- Coś wątpię. - uniósł brew. Założył ręce na piersi i wyprostował się. Po chwili jednak jego spokojna mina uległa diametralnej zmienie. Jego oczy zwęziły się, a na obliczu pojawił się krzywy uśmiech. - Czy tą poważną sprawą, którą musiałeś załatwić, była randka?

Zamarłam.

Świąteczne Problemy Mikołaja Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz