Dziś trochę inny rozdział, ale mam nadzieję, że sie spodoba.
Miłego dnia, pamiętajcie, że już prawie mamy weekend.
***
- Wyglądasz jeszcze gorzej niż zwykle.- Ciebie też dobrze widzieć. - parsknąłem niewesołym śmiechem i w dalszym ciągu podziwiałem swój kochany napój. Szczerze mówiąc, to w życiu nie myślałem, że tak bardzo polubię kawę, jednak Lumine zasiała we mnie do niej miłość.
- Mówię poważnie, jeśli będziesz się tak marszczył, to w niedługim czasie zostaniesz jedna, wielką śliwką. - posłałem mu zirytowane spojrzenie, a z moich ust wydobyło się głośne westchnięcie.
- Jest jakaś konkretny cel twojej wizyty, czy po prostu nie masz niczego do roboty? - Chłopak złapał się teatralnie za serce, a na jego opalonej twarzy pojawił się udawany smutek. Wyprostowałem zgarbione plecy i spojrzałem na niego pognalająco.
- Nie mogłem się stęsknić za braciszkiem?
- Nie.
Przewrócił widocznym okiem i parsknął.
- Zero z tobą zabawy. - Usiadł swobodnie w fotelu, zupełnie tak jakby był u sobie, a następnie założył nogę na nogę. - Nie miałeś być czasem dzisiaj na rynku? - spojrzał znacząco na zegar, a ja wzruszyłem ramionami.
- Miałem.
- To w takim razie co tu robisz? - spytał z zainteresowaniem, a następnie rozejrzał się po pomieszczeniu, tak jakby szukał właścicielki mieszkania.
- Siedzę.
Brunet jęknął z widoczną rozpaczą, na co uśmiechnąłem się pod nosem.
- Może dokładniej?
- Siedzę przy stoliku z pyszną kawą w rękach i kontempluje nad sensem ulotnej, ludzkiej egzystencji. Zastanawiam się również, co poszło nie tak, że to właśnie ja jestem świętym Mikołajem. - zaśmiałem się niewesoło.
- Diluc, zdecydowanie potrzebujesz terapii. - bez chwili namysłu rzuciłem w niego poduszką, która uderzyła go w twarz. Mój pożal się Boże brat, złapał za nią i odsunął od siebie. Jego usta wykrzywiły się w grymasie. Gwizdnął cicho, a już po kilku sekundach obok niego pojawił się Venti. Spojrzałem na nich z widocznym zdziwieniem.
- Mamy tajny kod. - wyjaśnił Kaeya, gdy zauważył moje zaskoczenie. Pokręciłem z niedowierzaniem głową, a ci uśmiechnęli się do siebie znacząco. Czasami miałem wrażenie, że dzielą ten sam mózg. Chociaż patrząc na ich zachowanie, to ta teoria ma niesamowicie dużo sensu.
- Więc? Jaki jest problem? - zainteresował się Venti. Podszedł do mnie i spojrzał z namysłem, po czym zabrał mi kawę z rąk i pociągnął długiego łyka.
- Hej! - zawołałem z oburzeniem, a ten łakomie oblizał usta.
- Nawet dobra ci wyszła. - przewróciłem oczami i założyłem ręce na piersi.
- Nawet?
- Jak na ciebie oczywiście. - błysnął białymi zębami w szerokim uśmiechu. Następnie jego mina odrobinę spoważniała. - Nie miałeś być dzisiaj z Lumine?
- Miałem. Podobnie jak wczoraj, i przed wczoraj i kilka dni temu. Wymieniać dalej? - zirytowałem się. Bruneci przez chwilę wpatrywali się we mnie z zaskoczeniem, a następnie posłali sobie znaczące spojrzenia. - Widzę ten wasz dziwny wzrok, o co wam chodzi?
- O nic. - zaśmiał się cicho Kaeya. - Gdzie poszła Lumine?
- A jak myślisz? - prychnąłem cicho. - Przebywa ze swoim cudownym bratem. - westchnąłem cicho. - Znowu.
- Ale przecież byliście umówieni. - zauważył z zaskoczeniem Venti.
- Byliśmy. - przytaknąłem mu. - Ale musiała wyjść z Aetherem. Chcieli "nadrobić stracone lata" tak to ujął.
- Hm, nie mogłeś zaprotestowac? - spytał Kaeya, a ja przewróciłem oczami.
- Myślisz, że siedziałem cicho?
- Tak. - przyznał.
- Otóż nie tym razem. - prychnąłem z oburzeniem. - Przypomniałem jej nawet rano i powiedziała, że pamięta o naszym wyjściu, jednak później przyszedł jej brat i cóż.
- Po prostu cię wystawiła, nazywaj rzeczy po imieniu. - powiedział wyższy i rozłożył się wygodniej na fotelu. Jeśli to możliwe, to moja nietęga mina spochmurniała jeszcze bardziej.
- Ale z drugiej strony- zaczął Venti. - Musisz zrozumieć, że długo się nie widzieli.
- Ale nie powinna go wystawiać po raz kolejny.
- Ale to jest jej brat. - powiedział z naciskiem Venti.
- A to przyjaciel, któremu obiecała pomóc.
Szczerze mówiąc, to sam nie wiedziałem co mam myśleć. Sprawa dotyczyła bezpośrednio mnie, jednak w kłótni nie mogłem wziąć udziału, bo od razu mnie uciszyli. "Cicho, dorośli rozmawiają".
Rozumiałem Lumine, gdybym sam doświadczył czegoś podobnego, to pewnie też chciałbym spędzić z moim głupim bratem, jak najwięcej czasu.
Ale z drugiej strony, obiecała mi, że pomoże. Kilkukrotnie przełożyła nasze spotkania, przez co wychodziłem na coraz większego głupka. Zresztą, do świąt zostało coraz mniej czasu, co było największym problemem.
No i nie podobało mi się zadowolenie Aethera. Widziałem jego szczęście, gdy Lumine po raz kolejny mnie wystawiła. Dziwię się, że blondynka nie zauważyła zadowolenia i satysfakcji wymalowanej na jego twarzy.
Denerwował mnie.
I to bardzo.
- Dobra, słuchaj Zazdrośniku. - zwrócił się do mnie Kaeya, a ja uniosłem pytająco brwi.
- Nie jestem zazdrosny.
- Ale Aether cię wkurza. - zauważył trzeźwo Venti, a ma jego twarzy pojawiło się rozbawienie.
- Bo jest głupi. - wyznałem z zaskakującą szczerością.
- To się nazywa zazdrość. - parsknął Kaeya. - Ale dobrze, niech ci będzie. Słuchaj, mamy plan.
-Jaki plan? - spytałem z ciekawością.
- Sprytny.
CZYTASZ
Świąteczne Problemy Mikołaja
FanficSmutny Mikołaj, Pijane elfy, Dziwni Policjanci i Lumine. Co ciekawego może wyniknąć z tego połączenia? Luźno inspirowane świątecznym filmem! Okładka wykonana przez niezastąpioną @coztegobedzie