Małe Wyjaśnienia

379 48 65
                                    

Cisza panujące między nami zdecydowanie była niezręczna. Uśmiechnęłam się nerwowo podczas krzątania w kuchni, a Childe zachichotał, gdy zauważył moje skrępowanie.

On jako jedyny wydawał się być w miarę spokojny. Siedział wygodnie na kanapie obok swojego przyjaciela, a na jego twarzy gościł zadowolony uśmiech, który poszerzył się, gdy zauważył, że postawiłam przed nim kubek z parującą kawą. Nachylił się i złapał za kubek, po czym od razu wziął łyka.

Rozejrzałam się i upewniałam, czy aby na pewno każdy ma coś do picia, po czym usiadłam w wolnym miejscu. Cisza stała się coraz bardziej niezręczna, przez co, poruszylam się nerwowo.

Kaeya założył nogę na nogę i zaczął mieszać cukier w swoim napoju, uważnie nas obserwując.

- Więc... - zaczął w końcu Diluc. Odchrząknął cicho, gdy wzrok wszystkich skupił się na nim. - Jak już mówiłem, jestem Świętym Mikołajem, a Venti i Kaeya są moimi elfami. - powiedział i zawiesił przez chwilę spojrzenie na wyższym brunecie, a gdy ten posłał mu uśmieszek, Diluc skrzywił się mocno. - Ostatnio na biegunie zaczął panować chaos, Elfy zaczęły tracić moce, więc udałem się tu, by znaleźć problem.

- I znalazłeś go? - spytał z delikatną ciekawością Zhongli. Czerwonowłosy pokręcił z zrezygnowaniem głową.

- Właśnie w tym tkwi problem. - ciche westchnienie wydobyło się z jego ust. - Jednak mam swoje podejrzenia, brak mocy może wynikać z słabej atmosfery świątecznej, ludzie są zabiegani, nie zwracająca uwagi na bliskich, ciągle się kłócą. - mruknął i zamyślił się. - Jednak są pewne wyjątki. - tu spojrzał na mnie znacząco. - Moją misją jest przywrócenie magii świąt w waszym świecie.

- Uhm, mam pytanie. - odezwał się Childe. - Skoro tracicie magię, to jak Kaeya ich zamroził?

- To trochę zagmatwane. - odpowiedział brunet. - Moc co jakiś czas się regeneruje, jednak u elfów działa to wolniej. W dodatku wyżej postawione, mają jej po prostu więcej. Jednakże musimy uważać, by jej całej nie zużyć.

- A te cale zamrożenie? Jak to działa?

- Oprócz zwykłych mocy, wybrani dostają pewien dodatek. - wtrącił się Venti. - Kaeya panuje nad lodem, ja nad wiatrem, a Diluc nad...

- Ogniem? - przerwałam mu, a brunet zachichotał.

- Dobrze! Powiedział ci, czy sama zgadłaś?

- Przeczucie.

Venti zaśmiał się cicho.

- Wracając - wrócił do poprzedniego tematu. - Gdy moc Diluca zaczyna się wyczerpywać, to wtedy automatyczne pobiera ją od elfów, a to oznacza opóźnienie w pracy i tragiczne samopoczucie.

- To w ostateczności. - sprecyzował Kaeya. - Najpierw po prostu zostają zmniejszone zasoby, co jest mniej bolesne.

- To się czymś różni? - spytałam z zmarszczonymi brwiami.

- Tak, zmniejszenie zasobów jest dla większości nieodczuwalne, następuje podczas małych problemów, zaś pobieranie działa bardziej na zasadzie pasożytowania.

- Czy ty nazwałeś mnie właśnie pasożytem? - spytał z niedowierzaniem Diluc. Jego brwi powędrowały w górę, a na twarz wpłynął grymas.

- O widzisz? Nawet nie zaprzeczył. - zaśmiał się Kaeya, a następnie zmrużył oczy. - A tak właściwie to, gdzie ty cały czas mieszkałeś?

Diluc wyglądał na trochę zmieszanego. Odchrząknął cicho i usiadł wygodniej.

- Lumine pozwoliła mi spać na kanapie. - wzrok moich przyjaciół spoczął na mnie, wyglądali na zaskoczonych. Kaeya uniósł brwi, a Venti uśmiechnął się lekko.

- A gdzie spałeś wcześniej? - spytałam z zaciekawieniem. Czerwonowłosy odwrócił wzrok i wymamrotał coś pod nosem. - Mów wyraźniej, bo nic nie rozumiem.

Westchnął przeciągle.

- Mówiłem, że spałem w twojej piwnicy. - Spojrzałam na niego głupio.

- Jak w mojej piwnicy?

- Możemy o tym nie rozmawiać? - poprosił cicho i odwrócił wzrok. Kaeya zarechotał głośno i rzucił mu zaczepne spojrzenie.

- Jak tam wlazłeś?

Tym razem to on spojrzał się na mnie głupio.

- Tak samo jak do twojego mieszkania. - prychnął.

- Nadal mnie zastanawia, dlaczego wpuściłaś obcego faceta do mieszkania. - powiedział Zhongli, po czym wziął łyka zielonej herbaty.

- Problem jest w tym, że on sam tu wlazł. - stęknęłam. - Nie chciałam go tu wpuścić.

- Ale równocześnie nas o tym nie poinformowałaś. - dodał Childe, który delikatnie pochylił się. Oparł łokcie na kolanach i spojrzał na mnie wyczekująco.

- A uwierzylibyście?

- Nie. - odpowiedział z ujmująca szczerością Zhongli. Pokręciłam głową z rozbawieniem.

- Ej, tak właściwie to mam pytanie. - wtrącił się Venti, a następnie zwrócił swoje zielono-niebieskie oczy na Diluca. - Gdzie są renifery?

- Na dachu. - odpowiadział spokojne.

- Ze gdzie? - spytałam z niedowierzaniem.

- No na dachu. - westchnął z irytacją i wskazał palcem na sufit. - Gdzie je miałem zostawić? Tam przynajmniej mogę do nich zajrzeć od czasu do czasu i je nakarmić. Jeszcze macie jakieś pytania? - zwrócił się do moich przyjaciół.

- Nie, chyba wszytko już wiemy.

- Za to ja mam pytanie. - powiedział Kayea. - Uhm, czy  możemy u kogoś przenocować na czas naszego pobytu?

Zamyśliłam się, po czym pokręciłam głową.

- Niestety, mam tylko kanapę.

- Zajętą kanapę. - podkreślił Diluc, który założył ręce na piersi i wyzywająco spojrzał na opalonego chłopaka. Zmrużyłam oczy, gdy wyczułam między nimi jakieś dziwne napięcie.

Zhongli z zamyśleniem podrapał się po brodzie.

- Mam duże mieszkanie, możecie się u mnie zatrzymać.

- Jesteś tego pewny?

Chłopak potaknął, a Venti i Kaeya podziękowali mu radośnie.

- Jakieś plany działania na kolejne dni? - spytał Childe, a następnie nachylił się i odłożył pusty już kubek. Łakomie spojrzał na ciasteczka, które leżały na stole i po chwili walki z samym sobą, zdecydował się wpakować jedno do ust. Na jego twarzy wpłynął charakterystyczny, zadowolony uśmiech.

- Lumine? - zwrócił się do mnie Diluc. - Masz jakąś propozycję?

- Uhm, na dniach mają zamiar stroić kawiarnię, organizować jakieś przedstawienia i koncerty, a w okolicy wigilii ma odbyć się bal. - zaczęłam wymieniać wydarzenia, które zapamiętałam. - Pewnie będzie coś jeszcze, ale na ten moment sobie nie przypominam. Jeszcze  poinformuję was w pracy.

- Jak to w pracy? - Zhongli spoważniał, a jego spojrzenie nabrało chłodu. - Jak już mówiłem, masz wolne do końca tygodnia. Przepracowujesz się i nawet nie próbuj zaprzeczać. - dodał, gdy zauważył, że chcę coś powiedzieć. Wydęłam usta w grymasie.

- Mam pomysł! - krzyknął nagle Childe. Wszyscy spojrzeliśmy na zachwyconego rudowłosego z niemym pytaniem w oczach. - Wiecie, trochę słabo się znany, a przez to współpraca może być utrudniona. - zaczął niewinnie przedstawiać swój plan.

- Przejdź do sedna. - mruknęłam, gdy zauważyłam jego wahanie.

- Co powiecie na małą domówkę?

Świąteczne Problemy Mikołaja Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz