Wszytko Co Dobre Kiedyś Się Kończy

412 40 750
                                    

Jak się dzisiaj czujecie?

***

- Pozwolisz? - spytał cicho. Jego  poważna mina,  zastąpiona została delikatnym uśmiechem, jego szkarłatne oczy migotały wesoło. W świetle lamp długie rzęsy chłopaka rzucały cienie, na jego bladą, przystojną twarz. Nagle zreflektował się, odchrząknął i delikatnie się ode mnie odsunął.

Pstryknął długimi palcami, po czym dyskretnie spojrzał w górę. Zmarszczyłam brwi i poszłam za jego przykładem. Zadarłam głowę i oprócz pięknie błyszczących gwiazd, dojrzałam małe, białe punkciki. Krótko po tym poczułam na twarzy delikatnie zimno.

Padał śnieg.

Najprawdziwszy śnieg.

Spojrzałam na niego z niemym zachwytem, a ten uśmiechnął się delikatnie, jakby był dumny z siebie. Uśmiech zszedł z jego twarzy, nad czym cicho ubolewałam, bo ten jeden, mały grymas, wyrażał więcej niż tysiąc słów.

Znowu był poważny.

- Na czym to skończyliśmy... - zamyślił się. - Ah tak, mogę? - nachylił się z powrotem w moim kierunku. Przełknęłam głośno ślinę i nieśmiało pokiwałam głową. Już po chwili poczułam delikatny dotyk jego dłoni na mojej głowie. Odsunął się i uśmiechnął z zadowoleniem. - Pasuje ci.

Odruchowo dotknęłam lilię, którą włożył w moje włosy. Na twarzy poczułam delikatne ciepło, a usta rozciągnęły się w mimowolnym uśmiechu.

- Dziękuję. - wymamrotałam cicho, a ten wzruszył ramionami.

- Kwiat nie zwiędnie.

- Co? - spytałam z zaskoczeniem, na co Diluc westchnął cicho.

- To specjalna odmiana lili z bieguna, więc kwiat nie zwiędnie. - gdy zauważył moje spojrzenie, podrapał się po karku. - Nie pytaj jak to możliwe.

Spojrzałam na niego z rozbawieniem, i pod wpływ em dziwnego impulsu, złapałam za rękę i pociągnęłam w kierunku sali.

- Chodź, musimy razem zatańczyć!

Szkoda, że wtedy nie zauważyłam jego smutnego spojrzenia.

***

Wpatrywałam się w czerwonowłosego z uniesionymi brwiami i zmarszczonymi czołem. Diluc odchrząknął nerwowo, po czym odwrócił wzrok.

- Jak to nie umiesz tańczyć?

Kaeya zarechotał złośliwie.

- Chciałem go nauczyć, ale ciągle twierdził, że to mu się nigdy nie przyda. - zachichotał. - Więc niech teraz cierpi.

- Oj, przyjacielu. - Venti uwiesił się na jego ramieniu. - Nie bądź taki wredny.

- Lumine. - zwrócił się do mnie wyższy. - Ty się zastawów, czy na pewno go chcesz, on nawet wodę potrafi spalić, auć! - jęknął głośno, gdy Diluc uderzył go dłonią w głowę.

- Zamknij się. - powiedział poważnie, jednak jego szkarłatne oczy zdradzały, że jest rozbawiony. Odgarnął grzywkę z czoła, po czym wystawił rękę w moim kierunku. - Polecimy na żywioł.

Minęliśmy kilka tańczących par, w tym Guizhong z Donną. Dziewczyna w złotej sukni prowadziła niższą szatynkę w spokojnym, eleganckim tańcu. Co jakiś czas mówiła coś do niej z uśmiechem, a druga w odpowiedzi rumieniła się i odwracała wzrok.

Uroczo.

Ajaxowi udało się w końcu wyciągnąć bruneta na parkiet. Stali przez moment z zamyśleniem, po czym rudowłosy złapał chłopaka w talii i zaczął prowadzić. Zhongli prychnął, jednak na jego twarzy pojawiło się rozbawienie.

Świąteczne Problemy Mikołaja Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz