Rozdział 5

164K 7K 4.3K
                                    

Przyglądałam się Harry'emu, parkującemu na podjeździe, przed jakimś olbrzymim domem. Mimo, iż szyby byłby zamknięte dokładnie słyszałam dudniącą muzykę. To nie może skończyć się dobrze. Utknęłam z nim, nie wiedząc nawet gdzie jestem. Jechaliśmy tu koło dwudziestu minut, choć dla mnie była to wieczność. Kiedy znienawidzony przeze mnie chłopak zgasił silnik, dotarło do mnie, że muszę opuścić pojazd, a nie miałam najmniejszego zamiaru tego robić. Styles wyszedł z auta i okrążył je w celu otworzenia przede mną drzwi.

- No to, co idziemy. - uśmiechnął się cwanie, uchylając drzwi swojego mustanga. O nie nigdzie z nim nie idę, nie ma mowy. Założyłam ręce na piersiach, patrząc przed siebie. Jeżeli chce żebym tam poszła to musi zrobić to siłą, bo ja się nie ruszam.

- Mam cię wynieść? - zaśmiał się. - No dalej chodź nie mam czasu na twoje humorki. - ponaglił mnie. Ja natomiast niewzruszona, uporczywie trwałam w bezruchu, łudząc się, że odwiezie mnie do domu. Zaciągnął mnie tu podstępem, to prawie jak porwanie. Czy pod to nie powinien podchodzić jakiś paragraf? Z zamyślenia wyrwał mnie Harry, pochylający się nade mną i rozpinający pasy. Przez bliskość, w jakiej się znaleźliśmy mogłam dokładnie poczuć jego zapach, wymieszane perfumy z papierosami i miętą. Kiedy pasy bezpieczeństwa zostały zwolnione, wsunął swoje ręce pod moje nogi i podniósł mnie.

- Co ty robisz?! Zostaw mnie! - zaczęłam się wiercić, on jednak nic sobie z tego nie robiąc przerzucił mnie przez ramie, po czym zamknął drzwi przy pomocy nogi i przycisnął guzik na pilocie. Jedyne, co mi pozostało w tej chwili to machanie nogami i okładanie jego muszę przyznać umięśnionych pleców.

- Umiesz się bronić. - przyznał, stawiając mnie na ziemi. - Skoro teraz jesteś taka agresywna, to nie chcę myśleć jak jest w łóżku. - wyszczerzył się.

- Co proszę? - spojrzałam na niego z pogardą, ale na jego twarzy dalej widniał ten irytujący uśmieszek - Odwieź mnie do domu, teraz!- zacisnęłam dłonie w pięści.

- Nie ma takiej opcji. - poprawił swoje spodnie. - Musisz zobaczyć, co to zabawa słonko. - objął mnie ramieniem, kierując nas do źródła hałasu.

- Umiem się bawić! - strzepnęłam jego rękę z barków. - Zabawa to nie tylko upijanie się do nieprzytomności, huczne imprezy i seks z tanimi dziwkami. - prychnęłam. Ten człowiek posiadał zupełnie inne priorytety niż ja.

- No i widzisz zakonnico, a jednak jesteś na hucznej imprezie gdzie ludzie upijają się do nieprzytomności i uprawiają seks z tanimi dziwkami. - wepchnął mnie lekko do środka, zdając sobie sprawę, że dobrowolnie nie przejdę przez próg. Niemal od razu uderzył we mnie mocny zapach alkoholu wymieszany z papierosami i potem zgrzanych, tańczących w obrzydliwy sposób ludzi. Przymrużyłam oczy, kiedy dostał się do nich dym, powodujący nieprzyjemne szczypanie.

- Dobrze wiesz, że tutaj nie pasuję. - wskazałam na mój strój składający się z czarnej spódnicy sięgającej do połowy łydek, sandałków i białej jedwabnej koszuli z krótkim rękawkiem. Tak rzucałam się w oczy jak mało, kto, ponieważ inne dziewczyny będące tutaj wyznawały zasadę '' im mniej tym lepiej''. Rozpierała mnie coraz większa ochota ucieczki, nie znałam tutaj nikogo, przecież może mi się coś stać.

- Przykro mi jest tu praktycznie cała szkoła, więc powinnaś mi być wdzięczna, że cię tu zabrałem. - odparł beznamiętnie, mierząc wzrokiem półnagą dziewczynę, przechodzącą obok- Zaraz wracam, przyniosę coś do picia, usiądź na tamtej kanapie i nigdzie się nie ruszaj. - wskazał na skórzany mebel, znajdujący się pod ścianą, chwała Bogu był pusty. Obróciłam głowę z powrotem do Harry'ego, ale jego już nie było. Mogłam zobaczyć tylko znikającą w tłumie kędzierzawą głowę.

Sex Shop || Harry StylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz