Rozdział 7

168K 7K 3K
                                    

Po niedzielnej ciężkiej i długiej nauce, byłam gotowa na kolejny dzień i zmierzenie się z problemami. Jak zwykle wstałam, odprawiłam poranne czynności i udałam się na śniadanie na dół. Moi rodzice przyjechali wczoraj w nocy, gdy spałam. Prawdopodobnie powinnam ich teraz spotkać. Starałam się nie myśleć o tym natręcie Harrym i planach Ruby w stosunku do niego. To był zły pomysł, poza tym w sobotę niemal od razu jak poszedł skleiłam ten projekt w jedną całość. Oznacza to, że już nic mnie przy nim nie trzyma i nasze drogi się na tym etapie rozchodzą. Za dwa tygodnie, tylko wystąpimy przed klasą i już, koniec tej męki.

Uważając, by nie potknąć się na zdaje się świeżo wypastowanych  schodach, dotarłam na parter. Już w drodze do kuchni poczułam zapach mojego ulubionego ciasta z brzoskwiniami i standardowo kawy z ekspresu dla rodziców. Byłam w dobrym humorze, chciałam iść do szkoły, porozmawiać z Ruby, posiedzieć w bibliotece i napisać sprawdzian z ukochanej matematyki. Jedyne co mi dziś nie pasowało to wychowanie fizyczne na pierwszej lekcji.

 - Hej wszystkim. - przywitałam się z uśmiechem z rodzicami i z Heleną. - Jak było na delegacji? - zapytałam tatę siedzącego przy wyspie kuchennej, jak zwykle rano popijał espresso i czytał gazetę.

 - Męcząco, jak zwykle dużo nerwów. - spojrzał na mnie przelotnie. Ech co ja myślałam, że nagle będę w centrum uwagi? Jakże się myliłam jak zwykle olewana.

 - A jak tam w pracy i szkole? - odezwała się moja mama. Byłą bardzo piękną i elegancką kobietą, jednak nie nadawała się do roli rodzica. -W szkole dobrze, dyrektor chce bym wzięła udział w olimpiadzie biologicznej. - pochwaliłam się, mimo, że nie miałam ochoty startować. - A w pracy w porządku, tylko zastanawia mnie jak długo będę musiała tam pracować? - nalałam sobie soku pomarańczowego, po czym wyjęłam nóż z szuflady, aby ukroić pysznie wyglądający placek.

 - Nie pytaj nas o to, dopiero zaczęłaś. - wtrącił tata. – A tak w ogóle to jak wygląda sklep? Jest duży? Zawsze zastanawiało mnie jak Styles, ułożył sobie życie w szkole średniej nie był zbytnio przedsiębiorczy. - upił łyk kawy. Na dźwięk nazwiska Harry’ego, od razu się spięłam.

 - To ty chodziłeś z panem Stylesem do szkoły?- starałam się odciągnąć jego uwagę od mojej pracy. Wolałam uniknąć kłamania, lub utraty pracy, co oznaczało mniej spędzanego czasu z Ru. Bałam się tylko, że przyjdzie tam ktoś ze szkoły.

 - Tak, stare czasy. - spojrzał na zegarek. - Lepiej już jedź, nie chcesz chyba się spóźnić.

 - Oczywiście, że nie. – wzięłam ostatni kęs mojego śniadania i zarzuciłam torbę na ramię. – Miłego dnia! A Heleno dziękuję ci za ciasto było pyszne!- uśmiechnęłam się do starszej kobiety.

-Cieszę się, że panience smakowało, powodzenia na sprawdzianie. - odwzajemniła uśmiech, tak ona pamięta o takich błahostkach jak sprawdzian w przeciwieństwie do moich rodziców. Ubrałam wygodne sandałki na stopy po czym wyszłam z domu. Od razu uderzyło we mnie rześkie powietrze, a skórę rozświetliły promiennie wznoszącego się coraz wyżej słońca. Nie było ani za gorąco, ani za zimno, tylko wprost idealnie. Kierowałam się do czekającego w samochodzie Henryka, lekki wiatr przyjemnie chłodził. Pewnie gdybym miała rozpuszczone włosy, teraz by powiewały.  Henryk widząc, że się zbliżam otworzył przede mną  drzwi od strony pasażera. Skinęłam głową w podziękowaniu i usiadłam, pamiętając o zapięciu pasów bezpieczeństwa.

 - Mówiłam ci, że nie lubię gdy otwiera ktoś przede mną drzwi. Mam dwie ręce. -uśmiechnęłam się serdecznie.

 - Przyzwyczajenie. - wpatrywał się przed siebie, prowadząc. Nie miał zbyt dobrego humoru, także postanowiłam nie narzucać mu się i przestać odzywać przez to pięć minut. Przyglądałam się widokom za oknem. Wszystko budziło się do życia, z każdą minutą pojawiało się więcej pojazdów na drodze, więcej ludzi na chodniku. Zatrzymaliśmy się jak zwykle, niedaleko szkoły. Zerknęłam kątem oka na mojego kierowcę. Czemu jest taki naburmuszony? Jest taki cudowny dzień,

Sex Shop || Harry StylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz