|Rozdział 34|

107 13 8
                                    

Wrzuciłam na tył samochodu moją torbę i walizkę. Po drodze wstąpimy jeszcze do sklepu spożywczego. Muszę kupić sobie jakieś jedzenie do szpitala żebym miała co przegryźć gdy nie będzie nic dobrego na obiad w szpitalu.

Wczesne południe minęło mi szybko. Oglądałam film, zrobiłam makijaż, a potem wstał tata i mama wróciła i zrobiłyśmy wspólnie obiad. Udawałam, że nic się dzisiaj rano nie wydarzyło. Widać, że tata był za to wdzięczny. Sam musi skończyć z tym, my możemy dać mu tylko wsparcie. Wiem, że kłótnie nic nie dadzą, mogą jeszcze bardziej wszystko pogorszyć i chęci zmiany mogą ulecieć z wiatrem. Tego nauczyłam się. Kiedyś bym się kłóciła, lecz teraz jestem inna. Wydaje mi się, że to wszystko spowodowało, że jeszcze bardziej dojrzałam. Spędziliśmy razem czas. Powtórzę to jeszcze raz- ten weekend był najlepszy w moim życiu.

Tata przytulił mnie na pożegnanie.

-Pilnuj się dobrze?- szepnęłam.

-Czy przypadkiem to nie ja powinienem mówić te słowa swojej córce?- zaśmiał się.- Dobrze, a ty dochodź do siebie. Widzisz, że czekamy tutaj na ciebie.

Pokiwałam głową. Usiadłam do samochodu na miejscu pasażera z przodu i zapięłam pasy. Mama ruszyła samochodem, a ja włączyłam radio. Zapowiada się znowu długa trasa.

---

Gdy dojechałyśmy do Seattle, poszłyśmy do parku. Chciałam jeszcze trochę nacieszyć się naturą. Gdy już wracałyśmy wzdłuż ulicy po chodniku zauważyłam bezdomnego siedzącego pod budynkiem. Nie prosił o pieniądze tylko o jedzenie. Wstąpiłam jeszcze raz do sklepu obok i kupiłam parę rzeczy do picia i jedzenia. Kupiłam mu też kocyk jeszcze jeden żeby było mu cieplej. Podarowałam mu te rzeczy, a w jego oczach zamigotały łzy.
-Dziękuje ci młoda damo. Mam nadzieje, że życie ci wynagrodzi tą dobroć.

Uśmiechnęłam się i poszłam dalej z mamą. Zawsze jak widzę takie osoby to staram się pomóc. W międzyczasie dostałam wiadomość od Harry'ego.

H: Będę około 19. Już tęsknie.

K: Będę czekać xx.

Potem mama pomogła mi z torbami. Jak widzę ten budynek i uświadamiam sobie, że jeszcze dwa tygodnie mnie tam czekają to już mam dosyć na samą myśl ale jak myślę o Vic to stęskniłam się za nią. Dziewczyny za niedługo wychodzą. Harry też. Zostanę z Vic sama. Na pewno dojdą nowe osoby ale jakoś oni byli gdy serio było ze mną źle. Życie niestety polega na tym, że przychodzą nowe osoby do naszego życia i po jakimś czasie odchodzą. Na pewno kontakt się nam wszystkim urwie, oprócz mnie i Harry'ego. Zawsze bolało mnie to, że życie takie jest. Czasami zadaje sobie pytania czy warto poznawać nowe osoby, poświęcać czas na poznanie jak i tak każdy pójdzie w swoją stronę. Wtedy zdaje sobie sprawę, że każdy potrzebuje ludzi do codzienności. Niektórzy są introwertykami ale wydaje mi się, że mimo to i tak prędzej czy później potrzebują wsparcia drugiej osoby i jej obecności.

Weszłyśmy do budynku ze śmiechem. Opowiadała mi mama o tym co ostatnio odwaliła w pracy. Gdy doszłyśmy do drzwi prowadzących na oddział zatrzymałam się.

-Bardzo doceniam mamo, że tak przejęłaś się mną. Chciałabym mieć z tobą ciągle taki dobry kontakt jak przez ten weekend. Dziękuję ci za to wszystko.- złapała mnie za rękę.

-Doszło do mnie po prostu, żeby oczekiwać od ciebie żebyś dobrze się czuła psychicznie to też muszę ci jakoś pomóc. Zdałam sobie sprawę z moich błędów jako rodzica. Będę się starała aby było jeszcze lepiej, a ty proszę bądź silna i zdrowiej. Dobrze?- pokiwałam głową i przytuliłam się do niej. Brakowało mi tego przez lata bardzo.

Today was a good day | Harry StylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz