|Rozdział 23|

118 6 0
                                    

-Jestem w szoku, jak cudownie dobrałeś słowa- powiedziałam do Harry'ego jak wychodziliśmy z sali, a on złapał mnie za dłoń.

-A ja jestem w szoku jaką mam cudowną i kochaną dziewczynę, która poświęciłaby dużo dla dobra innych.- uroczy jest. Od razu zaczęłam się uśmiechać.

Jess została jeszcze z terapeutką. Bardzo dobrze jej poszło. Na wychodne podziękowała mi za to, że ją wspierałam dzisiaj. Te koleżanki z tamtej grupki miały ją szczerze mówiąc gdzieś i tylko ja jako jedyna do niej podeszłam.

-Zaraz przyjdę na obiad. Najpierw muszę iść do toalety się ogarnąć, bo pewnie nie wyglądam za ciekawie.- zawsze jak się popłacze to mam podkrążone oczy.

-Ty zawsze ładnie wyglądasz. Aż bym cię pocałował- zaśmiałam się na ten komplement. Jak na razie pocałować się tylko możemy w śnie. Przykra ta rzeczywistość.

***

Dzisiejszej nocy postanowiliśmy normalnie spać, bez żadnych przygód. Lecz z tego co mówił mi Harry, ja także mogę wejść w jego sny. Dlatego dzisiaj zasypiając myślałam o tym.

Gdy zasnęłam znalazłam się w długim tunelu, który wydawał się nie mieć końca. Był on oświetlonym świecami. W śnie chociaż jest on świadomy, czujemy się jak duchy, lecz gdy dotykamy czegoś to czujemy te wszystkie przedmioty. Czujemy także W sercu czuje się wtedy adrenalinę i wielką niepewność Usiadłam pod ścianą opierając o nią swoje plecy. Starłam skupić swoje myśli na Harry'm. Usłyszałam nagle głosy i wielkie zamieszanie za ścianą, o którą opierałam się plecami. Wstałam gwałtownie i zaczęłam szukać wzrokiem drzwi ale nie mogę ich znaleźć. Spojrzałam na świece zawieszoną w świetlniku. Złapałam za niego, ale nic się nie poruszyło. Zaczęłam dotykać kamieni w ścianie. Kojarzycie te filmy gdzie są tajemnicze przejścia? To musi być jedno z nich. Jeden z kamieni był bardziej wystający i oddalony od innych. Dotknęłam go i wcisnęłam go. Ściana z kamieni poruszyła się i wytworzyła się szpara po czterech stronach. Włożyłam palce między jedną z nich i pociągnęłam ją w moją stronę. Zamaskowane drzwi z kamieni otworzyły się.

Na samym początku oślepiło mnie światło, ale zobaczyłam pełno ludzi i policje. Znalazłam się przy jakimś wysokim moście. Odwróciłam się, aby zobaczyć skąd wyszłam. Za mną nie było już drzwi. Był za to stary budynek zbudowany z cegieł.

Zobaczyłam dwie karetki, trzy straże pożarne i mnóstwo policji.

-Proszę tu nie wchodzić. Trwa akcja ratunkowa.

-Lucyy.... moja Lucy... dlaczego?!!- krzyczała kobieta prowadzona przez ratowników do karetki. Pewnie dostanie tabletki uspakajające. Jest w krytycznym stanie. Jej mąż stoi zszokowany przy karetce jakby nie wiedział co się dzieje. Ruszył chwiejnym krokiem w stronę żony, przez co widać, że był po alkoholu ale stara się utrzymać świadomość. Żona zaczyna krzyczeć.

-NIE DOTYKAJ MNIE! Nie chce cie znać!- krzyczy zapłakana. Podchodzę trochę bliżej, by lepiej zobaczyć co się dzieje. Musiało się coś stać tej Lucy. Podjeżdża kolejna furgonetka. Wypasiony, czarny Range Rover i wychodzi z niego Harry, oraz starszy przystojny facet. To na pewno jego ojciec. Stojąc daleko widzę podobieństwo na pierwszy rzut oka. Harry dobiega do jednego z policjanta.

-Znaleźliście ją? Żyje?- pyta przerażony. Jest bardzo blady.

-Pan to Harry Styles? Jest pan z ojcem?- Harry woła ojca żeby podszedł do niego.- Lucy Ranger nie przeżyła. Aktualnie szukamy w wodzie ciała.- Harry złapał się za głowę zszokowany. Zaczął kląć głośno jak tylko mógł.

-Popełniła samobójstwo?- zapytał się jego ojciec. Policjant pokiwał głową.

-Zgodnie z tym co panna Lucy napisała w swoim liście pożegnalnym, jest pan jedną z przyczyn przez które dokonała tej decyzji. Policja będzie musiała z panem porozmawiać.

Kobieta, matka Lucy gdy tylko zobaczyła Harry'ego ruszyła w jego stronę zapłakana krzycząc, że to wszystko jego wina, że skończy w piekle, że to on powinien być na miejscu Lucy. Harry zaczął płakać i przepraszać, a kobieta zaczęła go bić i popychać. Jeden z funkcjonariuszy policji złapał kobietę, która się wyrywała i odciągnął ją od Haryy'ego, a drugi powiedział że mają jechać na posterunek policji. Ojciec powiedział, że pojadą swoim samochodem i będą czekać na komisariacie. Pewnie przez układy policji z rodziną Styles mógł pojechać z ojcem, a nie radiowozem.

Mimowolnie same zamknęły mi się oczy, a gdy tylko otworzyłam je byłam w domu Stylesów. Musiało minąć wiele dni. Z rozmów jego rodziców na dole doszłam do wniosków, że przez to, że jego rodzina jest wpływowa, każde oskarżenia rodziny Lucy zostały wycofane. Poza tym nie popełniła ona samobójstwa tylko przez niego, lecz także przez sytuacje rodzinną. Ciało znaleziono i właśnie rodzina Stylesów idzie na pogrzeb. Słysze rozmowy rodziców Harry'ego, że na pewno nie będą tam mile widziane ale wypada iść na jej pogrzeb. Słyszę nagle trzask i huk na górze. Idę schodami i kieruje się w stronę pokoju skąd dobiega hałas. Drzwi są otwarte, a przez nie widzę agresywnego Haryy'ego. Nigdy nie widziałam kogoś w takim opłakanym stanie. Rzucał wszystkim co wpadło mu do rąk. Zaczął krzyczeć i z bezsilności opadł na kolana, a łzy zaczęły mu spływać po twarzy. Rodzice mieli to gdzieś. Jego ojciec wszedł tylko na górę powiedzieć mu, że ma się ogarnąć, bo zaraz wychodzą. Skulił się przez chwilę na podłodze, ale wziął głęboki oddech i poszedł do łazienki.

Zamykam oczy i widzę kolejną scenę, ale już na cmentarzu. Matka Lucy zaczęła się rzucać na Harry'ego ze łzami w oczach mówiąc, że nie chce go tutaj widzieć. Harry mimo to przybrał pokerową twarz, powiedział, że bardzo mu przykro. Położył kwiaty obok trumny dziewczyny. Gdy spojrzał się na nią widac było ból na jego twarzy.

-Żegnaj Lucy. Przepraszam Cię za wszystko... bardzo.

Today was a good day | Harry StylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz