|Rozdział 38|

69 7 0
                                    


-Obiecuje, że będę dzwonił. Pamiętaj nie zostawię cię, rozumiesz?- popłakałam się. Smutno mi jest strasznie. Pewnie nie będziemy się już tyle widywać jak wcześniej. Jak już to we śnie. Zawsze mamy jakąś przewagę nad innymi parami mieszkającymi mile od siebie. Ale to i tak nie to samo co prawdziwy cielesny kontakt. Boli mnie ta cała sytuacja. Jesteśmy razem już dwa miesiące. Ja zawsze za bardzo przywiązuje się do ludzi. 

To mój problem. Przychodząc tutaj, moja pani psycholog wiedziała, że mam z tym problem i chciała też żebyśmy nad tym popracowały. Myślę, że jest już lepiej niż kiedyś ale czeka mnie kolejna próba czy te leczenie coś dało. Nasze życie to ciągłe próby i cierpienia. Jedyne co nam zostało to pogodzić się z tym, że życie już takie jest. Możemy tylko walczyć o przetrwanie niczym zwierzęta. Z wielkim bólem się z nim żegnam. Wierze, że nasz związek przetrwa te wszystkie próby, które nas czekają. 

-Rozumiem. Dziękuję.- odeszliśmy trochę na bok i po prostu musiałam się zapytać.- Jeżeli będziemy tak daleko od siebie to będziemy w stanie widzieć się w śnie?

-Niestety raczej nie. Możemy tylko wtedy gdy jesteśmy niedaleko siebie. Próbowałem spróbować to na innych ale najdalej jak udało mi się dotrzeć do czyjegoś snu to różnica paru miast i oczywiście muszę poznać tą osobę osobiście. Gdyby to wszystko było takie proste to mógłbym nawet wejść do snu prezydenta i byłbym niepokonany- zaśmiał się. No tak. Cała moja nadzieja spadła. Ostatnią noc spędziliśmy na całowaniu się na polanie. Próbowałam ukryć mój smutek ale od samego początku gdy poznałam Harry'ego to wiedziałam, że przed nim nie uda mi się niczego ukryć. On już teraz jest niepokonany. Dla mnie jest moim bohaterem. 

-Proszę nie zamartwiaj się.-złapał moje dłonie i ucałował.

-Obiecujesz, że wszystko będzie dobrze?

-Obiecuje mój promyczku.- pocałował mnie. Czuję się jakbyśmy już nie mieli się więcej spotkać. Ja nie...ja nie płaczę, to ty płaczesz. Przytulił mnie ostatni raz i wziął do ręki swoją torbę z rzeczami. Ojciec stał i czekał na niego w drzwiach. Widzę i wiem o tym, że nie przepada za mną. Jakby tylko mógł zabijać wzrokiem to już byłoby po mnie. Bawi mnie trochę ten fakt. Chociaż znam go tylko z opowiadań Harry'ego to już samym wyglądem mnie od siebie odpycha. Nigdy nie należałam do grona osób, które ocenia po wyglądzie, ale chyba każdy zna chociaż jedną osobę, która wygląda groźnie, chamsko i okazuje się być snobem. Najczęściej pozory mylą ale w tym przypadku wiem, że nigdy nie mogłabym na to liczyć. Tak samo na to, że kiedykolwiek by mnie polubił, chyba że byłabym grzeczną dziewczynką, która posłuchałaby się starszego pana i odeszłaby daleko od jego rodziny. Nawet jak byłam mała to nie zasługiwałam na miano grzecznej dziewczynki i córki. 

Gdy tylko Harry zniknął mi z oczu dopadł mnie smutek. Jakby większość sił odeszła ode mnie wraz z tym jak on wyszedł. Jest we mnie ten strach, że on teraz zacznie nowe życie- szczęśliwe życie i zapomni o mnie. Ja wiem o tym bardzo dobrze, że za bardzo się nad sobą użalam, ale w tym momencie naprawdę potrzebuję tego. 

---

Poszłam w stronę puf i walnęłam się całym swoim ciałem na nią. Leżałam na niej i z chęcią przespałabym cały ten tydzień. Nie zadzwonił jeszcze ani razu.

-Kylie musisz być silna.- podeszła do mnie Victoria.- To nie jest czas na chwile słabości i smutku. Nie pozwól żeby lekarze i pielęgniarki to zobaczyły, bo będą cię tutaj trzymać jeszcze dłużej. Myślę, że już coś zauważyli. Wiedzą, że masz problem z przywiązaniem i wykorzystają tą informację do sprawdzenia czy u ciebie lepiej i jak radzisz sobie w takiej sytuacji.  Od samego początku powtarzaliście mi to i teraz najwidoczniej muszę ci to przypomnieć. 

-Dzięki ale domyśl się jak muszę się teraz czuć.

-Laska to trzy nocki bez niego. Muszę cię ogarnąć, bo widzę że ty sama tego nie dokonasz. 

Złapała mnie za rękę i pociągnęła pomagając mi wstać. Zaprowadziła mnie do stolika na którym trzymamy najważniejsze rzeczy do przetrwania na dany dzień.

-No i co chcesz teraz zrobić?

-Napiszemy list. 

-Nie... Terapie mamy dopiero za dwie godziny.

-To będzie twój prywatny list, którego nikt nie zobaczy. Wyrzuć w nim wszystko co tylko chcesz. 

-Do czego mam pisać?

-A do czego masz teraz aktualnie największy żal?

-Do miłości. 

-To napisz w takim razie list do miłości. 

-Zrobię to jak naprawdę będzie źle, a teraz proszę podziel się ze mną tymi żelkami. Musze zajeść smutki.- podała mi i usiadła bezradnie na krześle, a ja oparłam się o szafkę obok siedząc na zimnej podłodze. 

-Harry przecież taki nie jest.- pokręciła głową.- Musiało się coś stać lub po prostu nie ma czasu.

-Wiesz jak się właśnie czuje w tym momencie? Jak pieprzony problem od którego się w końcu uwolnił.- mimo tych wszystkich wspólnych przeżyć i zapewnień tak właśnie się teraz czuję.- Dopóki nie zadzwoni i nie zaprzeczy to nadal będę miała w sobie to przekonanie i nic oprócz niego tego nie zmieni.

-Naprawdę chcę ci pomóc. Proszę cię Kylie nie poddawaj się. Wręcz błagam na kolanach. Za dużo już przeszłaś żeby teraz na nowo wpaść w otchłań smutku. 

-Wiem... Nie chce na nowo podnosić się z tego dołka. Tak szczerze boję się.

-Czego?

-Wielu rzeczy ale najbardziej tego, że to wszystko wróci- że wróci depresja. Myślę, że każdego dnia będzie gdzieś w środku we mnie ten strach. 

-Dlatego masz motywację, a te już lekko wyblakłe blizny na twoich rękach i blizny w twojej głowie będą ci przypominać na przyszłość, że już nie możesz sobie pozwolić na kolejne załamanie. Teraz wiesz jaka jest długa droga, aby wyjść na prostą. Ja także wiem. Dlatego nie warto.

Usłyszałam dzwonek telefonu na korytarzu. Obudziła się we mnie mała nadzieja. 

-Kylie mama do ciebie!- zawołał Luka.

Nadzieja tak szybko jak się pojawiła to tak szybko wygasła. 





Today was a good day | Harry StylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz