|Rozdział 26|

119 9 4
                                    


Oddycham powietrzem pachnącym wolnością. Samochody jadące po ulicy poruszają powietrzem tak, że moje włosy latają na wietrze. Unosi się lekki zapach spalin. Wchodzimy na parking i wsiadamy do samochodu rodziców. Do ich ukochanego czarnego volkswagena touareg, na które długo pracowali. Otwieram bagażnik i wrzucam torbę do niego. Potem otwieram tylne drzwi i wsiadam do samochodu.

Jadąc podziwiam widoki za oknem. Mamy trzy godziny drogi do domu. Na początku w samochodzie panowała cisza. Czego innego mogłabym się spodziewać. Tata włączył muzykę, żeby zagłuszyła tą cisze. Po dwóch godzinach drogi rodzice podjechali do McDonalda. Szczerze? Stęskniłam się za fast foodami. Postanowiliśmy, że zjemy na miejscu. Rodzice złożyli zamówienie i usiedliśmy z samego tyłu, z daleka od ludzi.

-A więc, co słychać u ciebie?- zapytał się ojciec.

-Wszystko okej. Tak naprawdę coraz lepiej. Nie musicie się obawiać. Poradziłam sobie- uśmiechnęłam się głównie do mamy, bo wiem, że ona najbardziej się martwiła. Z ojcem nie mam dobrych wspomnień. Starałam się przez ten cały czas zapomnieć o każdym poniżającym słowie, wychodzącym z jego ust. Zapomniałam. Zobaczyłam go i wszystko wróciło. Ale odpycham od siebie te wspomnienia. Dosyć rozpamiętywania przeszłości. Jeżeli ja czegoś nie zmienię to nic samo z siebie się nie zmieni. Spojrzałam mu w oczy i próbowałam się uśmiechnąć. Wyszedł z tego pewnie tylko niezgrabny grymas. No cóż, próbowałam.- A u was co słychać? Jak spędziliście ten czas?

-Wszystko okej. Firma też ma się dobrze. Ale myślę, że akurat te sprawy niezbyt cię interesują.-zaśmiał się.

-Cieszymy się, że za niedługo wychodzisz na stałe. Jeszcze tylko trochę i wrócisz do nas.- Boję się tego. Naprawdę. Gdy myślałam o tym będąc w szpitalu to wydawało się to być prostsze. Teraz gdy wyszłam na przepustkę, mierzę się z realiami. Będzie ciężko.

***

Otwarłam drzwi do domu. Westchnęłam. Tęskniłam za tym zapachem domu.

-Kylie, pomożesz mi wieczorem przy kolacji?- zapytała mama. Położyła torebkę na szafę i zaczęła ściągać swoje buty.

Widzę, jak bardzo stara się wszystko naprawić. Widzę jak się cieszy, że jestem w domu. To naprawdę bardzo kochane.

-Oczywiście. Pójdę przejść się nad rzekę jeszcze dzisiaj, jak się wypakuję i potem z chęcią ci pomogę.- uśmiechnęłam się do niej ciepło. Pokiwała głową. Weszłam po wielkich, marmurowych schodach na górę.

Mój pokój znajdował się w korytarzu po prawej stronie, zaś pokój rodziców w korytarzu po lewej. Obok mojego pokoju, był jeszcze pokój gościnny. Nasz dom miał metraż 90 metrów kwadratowych , ale jego wnętrze było wykonane w białym stylu. Było też dużo białego marmuru. Bardzo lubię nasz dom. Czuję się jakbym mieszkała w pałacu chociaż nasz dom w cale nie jest taki duży, ale wnętrze robi swoją robotę. Muszę przyznać, moja mama ma naprawdę dobry gust.

Wchodzę do mojego pokoju i rzucam torbę z rzeczami na swoje wielkie łóżko. Rzuciłam się na nie. Zapomniałam już co to wygoda. W szpitalu nie ma takich miękkich łóżek. Przytuliłam się do moich poduszek i pluszaka z dawnych lat, z którym ciągle śpię jak jestem w domu. Usłyszałam pukanie do drzwi.

-Mogę?- wychylił tata głowę za drzwi. Wzięłam głęboki wdech i pokiwałam głową.- Chciałem ci tylko dać telefon. Kiedy.. no wiesz co się stało, wziąłem go i schowałem do szuflady. Także oddaje ci twoją własność- podał mi telefon.

-Dziękuje tato.- już miał się cofać ale jednak znowu się do mnie odwrócił.

-Chciałem cię przeprosić osobiście za wszystko co zrobiłem źle. W szczególności kiedy wyżywałem się na tobie.

-Chodzi ci o bicie mnie tak?- nie mogłam się powstrzymać od wypomnienia mu tego. Westchnął i pokiwał głową.

-To naprawdę nie było okej z mojej strony.

-To było okrutne.

-Wiem... teraz to wiem. Proszę cię o wybaczenie.- po chwili ciszy dodał- Zrozumiem jeżeli nie zrobisz tego. Mam po prostu nadzieje, że kiedyś między nami się poukłada.

-Wybaczam.

-Dziękuję. Nigdy już to się nie powtórzy córko. Widzimy się na kolacji tak?- Pokiwałam głową, a on wyszedł.

Wzięłam telefon do ręki i przyszło milion powiadomień. Jakieś posty o mnie na Twitterze parę tygodni temu udostępnione przez moje dawne przyjaciółki. Ostatni post brzmiał tak:

,,[*] RIP Kylie, nasz biedny śmieć. Uciekła od nas. My jako wierne przyjaciółki (nie to co ty), tęsknimy za tobą."

Nie rusza mnie to. Od momentu dodania tego posta nie pisały więcej o mnie. Przeglądam Facebooka i dostałam zaproszenie do znajomych od Harry'ego. Przyjęłam i sprawdziłam jego profil. Pełno zdjęć ze znajomymi z dawnych czasów, kiedy jeszcze nie był do końca sobą. Pełno zdjęć z dziewczynami lub na imprezach. Kiedyś bym zazdrościła takiego życia. Sprawdzam esemesy i dostałam wiadomość od nieznanego numeru. Wyciągam zeszyt, aby upewnić się czy aby na pewno to numer Harry'ego i tak to jego numer. Napisał, żebym dała mu znać jak dostane telefon.

K: Jestem już w domu.

H: Pogadamy? Stęskniłem się już.




Today was a good day | Harry StylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz