Harry cały zesztywniał. Stał się cały blady, a dłonie z gitary opadły na jego kolana. W moich oczach pojawiły się krople łez. Jedna z nich poleciała po moim policzku zostawiając po sobie mokrą ścieżkę. Myślałam, że jego widok mi pomoże ale czuje się gorzej. Widzę co tracę i to jest najgorsze. Masz coś w dłoni ale wymyka ci się to i nie masz możliwości tego złapać nie wiadomo jak bardzo byś się starał. To tak cholernie boli. Szczerze? Widzę co ja tracę i sądzę, że nie musiałabym nawet nic powiedzieć. Sądzę, że mój widok też sprawił mu wiele bólu.-Co..co ty tutaj robisz?- wydukał z siebie.
-Przyszłam tutaj, bo chce znać powód. Powód dla którego mnie porzuciłeś chociaż obiecywałeś mi, że będziesz przy mnie cały ten pieprzony czas. Ja głupia ci uwierzyłam.- Moje łzy ciągle płynęły po moich policzkach i nie nadążałam je ścierać rękawem od bluzy.- Znudziłam ci się jak jakaś zabawka? Czuje się potraktowana jak szmata. Myślałam, że to co razem przeżyliśmy, te wszystkie wspólne chwilę w szpitalu, poza szpitalem i w snach, że to wszystko miało jakieś znaczenie. Dla mnie miało. Dla ciebie najwidoczniej nie. Chciałam ci powiedzieć, że jest mi przykro. W chuj przykro, że mi to zrobiłeś. Zaufałam na tym świecie jednej osobie- tak właśnie tobie, a ty co? Wykorzystałeś mnie jak wszyscy inni na tym świecie. Żaden powód, który teraz powiesz nie będzie miał najmniejszego sensu ale chce go znać i moc się z niego śmiać po nocach żebym ani chwili nie pomyślała, że to moja wina. Wiesz doskonale, że jestem samokrytyczna w stosunku do siebie i za wszystko siebie obwiniam. Dlatego daj mi ten powód i zmywam się stąd. Znikam z twojego życia tak jak chciałeś.
Nastąpiła chwila głuchej ciszy. Czuje I słyszę swoje szybkie bicie serca. Ta chwila się nie kończy. Moja cierpliwość się kończy. Wiem, że próbuje teraz poskładać swoje myśli ale nie mam tyle czasu ani sił żeby tutaj stać i dalej patrzeć mu w jego zielone oczy. Jestem dumna z siebie, że tutaj przyszłam i wyrzuciłam to z siebie ale nie wiem jak długo wytrzymam.
-Zachowałem się okropnie.- Już chciałam mi przerwać ale powstrzymałam się. Wiem, że jeżeli się odezwę to skończy mówić i nie dowiem się nic, a przyszłam tutaj po wyjaśnienia.- Mówiłem Ci na samym początku znajomości, że jestem okropnym człowiekiem. Zaprzeczałaś chociaż nie wiedziałaś o mnie kompletnie nic. Wyszło na jaw, że doprowadzałem ludzi do cierpienia, dziewczyna przeze mnie się zabiła...
-Nie przez ciebie...- westchnęłam i oparłam się o białą komodę.
-Tak wiem przerabialiśmy to. Jestem ćpunem, pojebem i nie wiem co jeszcze. Teraz mam na głowie firmę. Totalnie moje plany poszły się walić. Nigdy nie mogłem prowadzić życia takiego jakie bym chciał. Nasza relacja nie wytrwa Kylie.- zabolało ale ma rację.- Ty chcesz i pragniesz innego życia. Niech przynajmniej jedna osoba będzie szczęśliwa i bądź nią ty. Łap chwilę i ciesz się życiem proszę. Pewnie mnie teraz nienawidzisz.
-Nie nienawidzę... Po prostu nie rozumiem czemu tak zniknąłeś i nic nie powiedziałeś.
-To wszystko za szybko się zadziało. Mój ojciec nie żyje.- mówię to tak oschle jakby nic sobie nie robił z jego śmierci.- Myślałem kiedyś, że przyniesie mi to ulgę ale zabawne, bo zostawił po sobie większy syf niż zrobił gdy jeszcze był wśród żywych.
-Harry... Mimo wszystko to twój ojciec.
-Nie mam ojca Kylie. Teraz mogę w końcu powiedzieć. Wiem to okrutne ale nie mam. Zniszczył mi życie jak żył i niszczy je dalej chociaż nie ma go. Nie ważne. Powiedziałaś, że nie rozumiesz dlaczego tak nagle zniknąłem. Uważałem, że to będzie najlepsza opcja. Mając kontakt rozdrapujemy rany, które przez to nie mogą się zagoić. Im dłużej będziemy mieli kontakt tym bardziej będzie nas trzymać przywiązanie, a ból będzie coraz większy.
CZYTASZ
Today was a good day | Harry Styles
FantasyKylie będąc w szpitalu psychiatrycznym miewa tajemnicze sny, które są bardzo realistyczne. Okazuje się, że osoba obok w sali ma takie same sny jak ona, które także pamięta. Dzięki nim odnajdą siebie na nowo. Zaczną lepsze życie i odnajdą radość w ży...